Fota winnego tsunami pod mikroskopem |
Omawiane tym razem krzemionkowe minerały powstały tak, że tsunami możliwe, a nawet bardzo możliwe.
Tak mi wychodzi, trzy typy krzemionki wprawione w ruch mogą dawać obok minerałów efekt tsunami. To je oprócz wzoru chemicznego łączy.
fragment imperium winnych |
Co to jest tsunami, każdy dorosły w średnim wieku wie, a przynajmniej powinien wiedzieć, za jego życia były ze skutkami tragicznymi. Były tak dramatyczne, że media nie mogły odpuścić. To z 24.12.2004 na przyklad. Ćwierć miliona ludzi na nabrzeżach wysp Indonezji i wybrzeżach Indii straciło życie w momencie, w necie są filmy pokazujące kataklizm. Zjawisko było pioruńsko szybkie, zawiódł całkowicie system ostrzegawczy, wtedy zresztą w powijakach.
To są wielkie fale oceaniczne zmiatające nadbrzeża i z nadbrzeża wszystko, bywają wysokie na kilkanaście metrów, potrafią pustoszyć wybrzeża na ogromnych przestrzeniach, sięgając wgłąb nich z potworną siłą. Bywają też takie bez ogromnych fal, morze wtedy podnosi swój poziom, wylewając i zalewając "łagodniej". Zjawisko jak na razie występuje jako oceaniczne. Na pewno przed medialną epoką też były. I na pewno będą, być może i na mniejszych akwenach.
Tsunami powstają na skutek
- wybuchu podwodnych wulkanów. Czas największej aktywności wulkanicznej już podobno minął. Ale wulkany działają, i piszę tu o wulkanach plujących magmą i lawą, z chmurami gazów i popiołów, nie o tych powierzchniowych błotnych-atrakcjach turystycznych Rumunii np.
- trzęsień ziemi spowodowanych ruchem płyt tektonicznych. Bo one się ruszają. Cały czas, z prędkością przez nas nie rejestrowaną, jeden milimetr na rok. A jednak, taki ruch zmienia położenie kontynentów, wypiętrza góry, prasuje w nowe postaci miażdżone skały, popioły i szczątki organiczne. A to, co na płytach, wierzchnia i brzegowa warstwa pęka.
Sejsmolodzy i wulkanolodzy śledzą, kalkulują prawdopodobieństwo kolejnych ekscesów skorupy ziemskiej. Ok. Jest jakaś szansa że żadna Etna, traktowana przez mieszkańców pobliskich miast jako przyjazna góra, z uprawami oliwek i winorośli na zboczach nie zrobi kęsim ludziom. Sejsmolodzy mają sejsmografy, tu mimo sprzętu wykrywającego drgania trzęsienia są nadal tragicznie niespodziankowe.
Ale tsunami z powodu:
- podwodnego życia przydennych i poddennych organizmów zwanych okrzemkami.
chyba jeszcze trudniejsze do przewidzenia, może dlatego że to nowe odkrycia ustaliły winnego.
Te pierwsze przyczyny jasne, każdy wie. Trzecia, okrzemkowe życie, to budulec dla powstania np. krzemienia pasiastego, chluby Gór Świętokrzyskich. Okrzemki, zwane tak od dużej zawartości krzemu w sobie. Nie jest to jeszcze krzemowa forma życia, ale już blisko. Te w krzemieniu żyły niewyobrażalnie dawno, ich potomstwo jednak nadal ma się dobrze. I sobie żyje, tworząc dokładnie tak jak przodkowie przydenne i poddenne imperia. Nieruchawe te imperia, nowe pokolenia żyją na starych i pomiędzy nimi. Na trupach i z trupami rodzicieli - niefajnie to brzmi, więc wyjaśnijmy. Okrzemki to glony, mikroalgi wód słonych i słodkich, protorośliny. Lepiej?
To organizmy jednokomórkowe o zaskakująco różnym kształcie, nazwa okrzemki stąd, że otoczka komórki jest z twardego krzemu, nie zmienia formy mimo śmierci glonu. Coś jednak gazowego przy ich życiu i śmierci z wewnętrznym rozkładem się wydziela, musi, bo opadające na dno drobiny zatrzymują się nad okrzemkowymi imperiami, tworzy się nowe dno, oddzielone od starego warstwą wody i okrzemkami. Warstwa wody to substancja poślizgowa, powodująca przy bardzo małych nachyleniach niezrozumiałe do tej pory osuwiska dna, jego ruchy tam, gdzie akurat nie wybuchły wulkany ani nie było ruchu płyt tektonicznych. Efekt? Mamy tsunami.
Portrety okrzemkowych osobników, jeden indywidualny portret szczególnie podejrzanego.
O zjawisku przeczytałam artykuł, oczywiście że na twarzoku Geology Wonders, na polski tłumaczony przez inteligencję bardzo sztuczną. Link w gwiazdce.
A teraz minerały.
Przy wybuchach wulkanów to przy odpowiednim odczynie płynnej krzemionki wypluwanej jako lawa powstaje obsydian, czyli wulkaniczne szkło. Oczywiście że zawiera dodatki z tego co wypluł, wypopieł i wygazowal krater, ale podstawa to SiO2.
Czy pod wodą też może powstać? Oczywiście. Tylko że rzadko trafia na ląd stały i suchy w dobrym stanie.
OBSYDIAN to materiał na pierwsze kamienne narzędzie, wykonane jeszcze przez homo erectus, stanowczo jeszcze nie sapiens. Znaleziono w Etiopii przyjemny warsztacik oraz narzędzia które teoretycznie nie miały prawa powstać z rąk ludzkiego praprzodka. Obejrzałam kilka filmików pokazujących jak przy użyciu jeleniego poroża i kwarcowego kamienia da się z wulkanicznego szkła uzyskać końcówkę oszczepu, nóż. Operację dokładnie takąż tymi samymi narzędziami przeprowadził pewien pan na szklanym denku butelki sake, a na trójkąciku serka tofu pokazał jak uzyskać haczyk na ryby. Takich filmików sporo, trwają po kilkanaście minut. Że przeżytek bardzo a bardzo? Może teraz laser zastosowany w chirurgii lepszy, zwłaszcza sterowany komputerem, ale przed laserem to obsydianowe ostrza były w chirurgii tymi naj naj. Tam gdzie naturalnie obsydian występuje, tam były z niego narzędzia. Epoka kamienia łupanego najwcześniej zaczęła się obsydianem, krzemień to tam, gdzie obsydianu brak i później, a w Europie go prawie wcale nie ma. W Etiopii, Japonii i Ameryce Południowej był, i był do użytku codziennego i do wyrobu broni. Potężna to była broń i tylko dzięki temu że Hiszpanie oraz Portugalczycy mieli broń palną odnieśli w Ameryce sukces. Nie musieli podchodzić blisko.
Dziś, przy dostępie do karborundowych wierteł i korundowych szmergli tylko kruchość materiału jest przeszkodą. Ale bez takich ułatwień też sobie radzono. Absolutne mistrzostwo świata należy się kulturom prekolumbijskim, a wśród nich arcymistrzostwo osiągnęli Toltekowie. Nie, wcale nie chodzi o rzeźby, choć tu też było wspaniale. Ani o narzędzia czy broń. Chodzi o przedmiot kultu, artefakt religijny i użytkowy - lustro. To w jego powierzchni było widać wróżebnie przyszłość, to tam pojawiały się bóstwa. Nie wiadomo czy sami wpadli na taki religijny koncept, ale następcy go przejęli. Naturalną koleją rzeczy obsydianowe lustro zaczęło pojawiać się za krucyfiksami i Madonnami po wprowadzeniu nowej religii. Jakości były takiej, że wysoko je ceniono i na hiszpańskim dworze. Kształt to koło.
Podobno w Ameryce prekolumbijskiej nie znali koła. Brednia.
Znali, być może nie stosowali użytkowo bo forma była święta. Jak było to nie wiadomo i nie ma szans się dowiedzieć. Ale znali.
Obsydianowe lustra nosili przy sobie jeszcze długo po konkwiście. Tył rzeźbiony, ramki częste, w końcu jakoś trzeba było ochronić wulkaniczną kruchość.
Rodzajów obsydianu nie będę wymieniać, poległam przy agatach, tu może być to samo. Zależne one od tego co zagarnęła przy wybuchu i co zawierała płynna krzemionka, czy była bardzo rozżarzona (może mieć wykwity krystobalitu), opalizować, układać się przy zastygania w pasy, mieć w sobie smugi i plamki. Powyżej widzisz Czytaczu czarny. Ja sama mam wisiorek połyskujący złotym khaki.
Najwięcej fot tęczowego, rzeczywiście pasy perłowo połyskujących warstw. Ale tyle było błysków, że dam mu spokój.
Jest jeszcze srebrny, odpowiednik pokazanego złotego. I zielony. Nagminnie fałszowany. Naturalny miewa nierówny kolor, matowości lub zmętnienia, ale i tak łatwo się nabrać
Bywa w kolorach szalonych, ale też bywa dobarwiany.
Z kwarcowych dziwów pojawiło się ostatnio coś, co być może zostanie zakwalifikowane jako jaspis, być może agat. Kamień wyraźnie obrany przez siły natury z zewnętrznej warstwy, z powierzchnią oddającą fakturę utraconej skorupy lub wyrzeźbioną przez piach pustyni. Agat Gobi. Prawdopodobnie to też zlepieniec.
Ech.
No dobra. To jeden podstawowy powód dlaczego krzemionka ważna. Narzędzia.
Drugi, równie fundamentalny to ogień.
Nie ma wątpliwości, ogień znano, zanim zaczęto nad nim panować i go rozpalać.
Historia cywilizacji zaczęła się od łupania kamienia, rozpalać ogień nauczono się przy tej okazji. Przy wytwarzaniu narzędzi.
Jedna możliwość, to próba wiercenia w miękkim drewnie zaostrzonym (no czym zaostrzonym? Kamieniem oczywiście) drewnem twardym.
Druga to iskry, lecące rozgrzane drobiny przy łupaniu kamienia. Podobno każdy, równie twardy jak krzemień kamień daje przy uderzeniu iskry. Jeśli do walenia użyto pirytu, były na tyle gorące by rozniecić ogień na pewno. Piryt przy kwarcu częsty, to złoto głupców, kamień iskrzący. Jeden ze związków żelaza o wyglądzie zmiennym, potrafi być niepozorny, potrafi być olśniewający. Jeszcze w dziewiętnastym wieku bywał używany wraz z krzesiwem do rozpalania ognia. Krzemień, krzesać, krzesiwo. I jako krzesiwo krzemień służy do dziś surwiwalowcom i użytkownikom zapalniczek. O krzemień uderza krzesak, już czysto metalowy, nie z pirytu. Bo umiemy rozpalić ogień, topić metal.
Piryt. Na jednej z fot rośnie na kwarcu.
Trzecia metoda to rozpalanie ognia za pomocą soczewki - Egipt, tam byli pierwsi. Szkło, kryształ górski, twórcze wykorzystanie krzemionki do rozpalania ognia.
SiO2 to potęga Czytaczu. A jeszcze jak jest piryt....
Pisała R.R.