Stosując styl podczytywanego z lubością bloga napiszę to co poniżej.
Chyba mnie popierdoliło kochany pamiętniczku.
A serio, to nie żadne "chyba". Na pewno.
Bo. Skromny taki stosik.
I jutro do posadzenia dwieście dziesięć sztuk drobin i dziesięć solidniejszych tulipanowych cebul.
Lidl moją zgubą (mix anemonków, tulipanki, czosnki, i diabli wiedzą po co torebeczka bladej puszkinii. Nie pamiętam żebym świadomie kładła do koszyka, zakradła się na krzywy ryj, ale na paragonie jest). I OBI.
Razem dwieście dwadzieścia dołków. Jasna dupa. Popier.... , nie ma wątpliwości.
Ale.
Kocham anemonki greckie (anemone blanda), zauroczona białymi u Tabaazy też sobie posadziłam, a co. Białe, lidlowe, z trzy lata temu. Potem jeszcze trochę białych dwa lata temu, bo mikro jakoś było a Lidl miał. Ubiegłą jesienią lidlowy mix kolorów z myślą że porozsadzam perfidnie przy kwitnieniu na jednobarwne kępy, niebieskie oddzielnie, odcienie różu i lila też osobno. I co? Niebieskie nie kwitły. Może ich nie było w tym mixie, same różowe w paru odcieniach. Nie szkodzi. Oszczędziło mi to pracowitego dłubania w kwitnącym drobiazgu, i tak przesadzę w parę różowych kęp, bo żeby sobie ułatwić oddzielanie kolorów posadziłam je w długaśnym i cienkim szeregu. To teraz takie same różnoróżowe kępy będą, i już.
A teraz to powaliło mnie zaćmienie, tyle się swojego czasu nalatałam po Lidlach, że zgłupiałam widząc stosik stosownych torebeczek tuż po wejściu do sklepu. Walący po oczach stosik i mózg kwiknął zaskoczony, łapy się same wyciągnęły po dobro. A zawsze mieli najwyżej po jednej sztuce anemonów i czosnków główkowatych i wszystkie dostępne Lidle były nachalnie nawiedzane, a pudła z cebulkami przeryte, by nabyć pożądane dobro. W Cz-wie i w K.
Dla pewności przeryłam i teraz pudła upewniając się że nie ma niebieskich i białych, twardo trzymając w ręce anemonki mix, z myślą że może teraz będą niebieskie. Pomarańczowe tulipki same wlazły w oko, kusząc zestawieniem z rudym mini berberysem i żurawkami. Hmm. I są. Ale ta puszkinia, dlaczego? Zagadka.
W OBI byłam w zupełnie nie cebulowym celu, no ale jak już byłam to jak się nie rozejrzeć za czosnkami Krzysztofa? Trzeba. Nie było, ale pod rękę wlazły niebieskie anemonki. Same niebieskie, tak głosi opakowanie. I wiadomo, lidlowy mix dał już raz ciała z niebieskimi, nie dałam rady się oprzeć obiowym.
I pif-paf, będzie rycie w glebie. Dwieście dwadzieścia dołków a taka nieduża kupeczka dobra.
Ostatnio czytałam o zwierzątkach totemicznych, marginalnie było, ale świadomość znów mi się rozszerzyła bo o takich nie wiedziałam. O co zakład, że gdy zrobię post o wyczytanych w literaturze popularnej stworkach oczka przynajmniej przy paru ci się Czytaczu powiększą? Wychuchol, że zapodam przykład.
Zdaje się jednak że mnie powinien reprezentować dzik, stworzenie znane, mało lubiane i nietowarzyskie. Jutro będę u Bobusiów później bo giełda staroci, nie odpuszczę, mowy nie ma. Oglądaczo będzie, bo porpona pustawa, ale być musi, a w Bobusiowie będzie chyba wyłącznie rycie. Bobuś będzie narzekał, a mamy temat który mur beton będzie chciał obgadac dogłębnie, twarzą w twarz, najchętniej przy posiadzie z piwem, rozszarpując ten temat na składowe atomy. Owszem, sprawa wymaga.
Nie wiem jak to pogodzić z koniecznym ryciem. Tylko że dzik ryje wydobywczo spożywając wyryte, istnieje jakieś stworzenie co zagrzebuje? Masowo?
Pisała R.R.