Ogólnie to dzieje się. Powódź co zmaltretowała m.in Kłodzko wypłukała na wierzch tyle syfu wszechstronnego że słabo się robi. Syf oczywiście że był i przed powodzią, przykurzony, wystający na wierzch w części niewielkiej, z racji zajęcia codziennością postrzegany kątem oka jako mało znaczący i słabo szkodliwy. Błąd. Wystawał koniuszek góry lodowej, rzęsa brontozaura. Trzeba będzie gonić dziadostwo.......
W krasie, cholera wie czy pełnej, objawiły się zjawiska takie jak zapędy cenzorskie i restrykcyjno-wychowawcze, gupie jak nie wiem co. Trend w tym kierunku wcale nie ustał po pandemii, a wydawało by się że wraz z minięciem onej ich gupota w oczy wali. Zjawisko jest tak durne że nie zasługuje na prawidłowe określenie "głupie", jest poniżej tego co określamy mianem "głupie", czyli gupie i już. Co nie znaczy że nie jest niebezpieczne, wręcz przeciwnie, grozą powala, bo widać że robi się pospolite i coraz to nowym wpada do łbów że mogą.
.....
No nie, jednak nie będzie ogólnie, nie dam rady wymienić rodzajów ujawnionego syfu. Miałam ambicje, a jakże, ale za dużo go, a mnie już samo wymienienie tego co powyżej zbrzydziło. Z lekka odebrało apetyt na gotujacy się obiadek. A nadmienię pupulkowato że na to nie mogę już sobie pozwolić. Taba mimochodem stwierdziła że u niej odchudzanie nie było spektakularne, u mnie wręcz przeciwnie. Trzy lata i została mnie połowa, już bym nie chciała dalej tracić ciała. Bo kiedy ostatni raz byłam oficjalnie ważona waga była lekko powyżej stu kilo, potem jeszcze mnie przybyło, sądząc po rozmiarze nabywanych z tej okazji spodni było mnie wagowo ze sto dziesięć kilo. Teraz pięćdziesiąt pięć. Więc nie będzie zbrzydzania sobie obiadków, choć naprawdę jest czym.
Dobre też jest, owszem, zwykli ludzie potrafią się zorganizować w obronie swojej i sąsiadów, być wściekle pracowici i ofiarni. Tak było, na szczęście nadal jest i miejmy nadzieję że będzie zawsze. W kontrze do hien ludzkich co też się pokazały. One niestety też wieczne.
Ale skoro brudów nie będę opisywać to i dobrego niezbyt mogę. Pojawiło się w samoobronie i w kontrze do dziejącego się zła.
Cholera, jednak szkoda. Ten notatnik to ku pamięci własnej miał być, dla zatrzymania tego co się działo. No ale ogół mnie przerasta. Przerasta pod każdym względem, widzę, owszem, i przyczyny dziadostwa i skutki jakie mogą dać, ale jasna dupa, nie mam na to siły i zdrowia oraz czasu. Więc jeśli będę je wymieniać to wtedy gdy choć trochę tych deficytowych dóbr się pojawi, a mnie nie będzie szkoda ich marnować. Tak chyba być u mnie będzie. Zobaczymy zresztą.
Dzieje się i u mnie. Nie wiem jak o tym pisać i czy pisać. To przecież nie jest tak że w blogach wywlekamy na światło dzienne wszystko z naszego życia, cząstki pokazujemy niektórych jego aspektów. I bardzo dobrze, nie mam ochoty wnikać np. w życie erotyczne blogujacych czy ich procesy trawienne. Pozostaję bez wiedzy w tych tematach, tak jak i wszystkich innych o których z różnych przyczyn nie piszą. Miło że piszą tak, że ci co ich czytam to czytam z przyjemnością.
A ja, no ja niezbyt ostatnio chętnie babram się w tym co u mnie niemiłe, bo analiza niemiłości wcale nie powoduje ich zniknięcia, przeciwnie jest. Rosną. Trudno, zdaje się że u mnie będzie pupulkowato......
Ale bez wnikania w przyczyny i motywacje napiszę za to że od dwóch tygodni mam ściśle zajęte godziny wczesne, do południa, przez cztery dni w tygodniu. Zajęte tak intensywnie że przez resztę dnia z lekka zdycham. Co robię? Ano pomagam w działalności charytatywnej, albowiem wystąpiła taka potrzeba, ja potrzebowałam ludzi, w placówce charytatywnej okazuje się że im się przydam. W punkcie nieopodal Jasnej Góry prowadzonym przez paulina. Paulina z dużej litery? Człowieka z tego co widzę przez duże C, to na pewno. Nie całkiem społecznie, obrywam dobrem dzielonym i drobnymi rupiami. Nie wszystko jeszcze kumam, nie chcę konfabulować, na razie wiem tyle że działalność polega na zbieraniu z różnych źródeł jedzonka i innych dóbr i rozdawaniu potrzebującym. Te źródła to w wypadku jedzenia np. piekarnie, znakomite zresztą, oddające to czego sklepy nie wzięły, sklepy to co jest jeszcze z terminem ważności - ale krótkim, do szybkiego spożycia. Przywóz i organizacja dostaw są ogarnięte, z lekka potrzebne były dodatkowe rączki przy rozdawaniu, segregacji jadła i dóbr nie spożywczych. W wypadku dóbr niejadalnych źródłem są ludzie. Odzież głównie, ale też wszystko inne. Przywożą, przynoszą, przywlekają. To dobro niejadalne jest segregowane, cześć zarabia na jadalne rzeczy które placówka kupuje nie otrzymując ich ze sklepów. Ziemniaki np., podstawa jadłospisu dla większości rodaków, zawsze witane z zachłannością przy podziale. Smalec też. Z niejadalnych rzeczy część trafia do sierocińców i schronisk, a ogromna cześć, niestety, do śmieci. Bo do wszystkich tych celów rzeczy muszą być dobre, czyste, nieznoszone, sprawne. Nawet te które idą do schroniska dla bezdomnych muszą być dobre, nie mogą poniżać nikogo uplamione dziurawe ciuchy, przetarte i przepocone. Te rzeczy które zarabiają muszą być wręcz idealne. Nieidealne i niezbyt dobre bawełniane też zarabiają jako czyściwo, ale ogrom tego co przynoszone trafia w śmieci, tam gdzie trafić powinno od początku. Więc jeśli Czytaczu masz ochotę dzielić się dobrem którego nie potrzebujesz lub masz nadmiar, to nie ładuj do darów dziurawych i brudnych kalesonów, owszem, kalesony mogą się dołożyć do ziemniaków i opłat za góry śmieci, ale brudne nie trafią nawet do czyściwa, dziurawe mogą.
Kto korzysta z takiej formy pomocy? Stałych bywalców około dwudziestu, drugie tyle to towarzystwo przygodne, takie które przy głodzie przypominało sobie o istnieniu placówki. Ci raczej nie chcą produktów wymagających gotowania. Stali to z tego co widzę mają za sobą i teraz wciąż w trakcie doświadczenia niełatwe. Nie mnie badać i oceniać, ani mi się śni. Potrzebują pomocy na tyle, żeby się do tego przyznać. Jak dla mnie to wystarczy. Szacun że się przyznają, to przecież niełatwe.
Tyle na razie wiem.
Więc chodzę tam, segreguję przywiezione warzywa, rozdaję tak by każdy coś dostał. Co trafia do toreb? Chleb, odrobina nabiału, czasem coś mięsnego lub z produktów trwałych, no i te zieleniny warzywne i owocowe. Ubrania i dobra niejadalne też są rozdawane, dziś kobieta przywiozła świetny żyrandol czule zagarnięty natychmiast przez jedną z pań. Podobno od ponad roku chciała wymienić domowy, a ceny nowych ją powalały, sił zresztą nie ma by za nim chodzić. Fakt. Chodzi o kulach, aż dziwne że daje radę dopchnąć wózeczek z dobrem do domu, nic dziwnego że jej nie do sklepów. A tu proszę, jest wymarzony rupieć, tak ładny jak chciała, kombinacje radosne jak go umocować by w całości do chałupy dopchać, kogo prosić by zamontował.... I dobrze że tak, że się żyrandol jeszcze przyda. No.
W poniedziałki, w środy i w piątki są ludzie. We wtorki lub czwartki segreguję niejadalne. Ogólnie to pomagam przy wszystkim przy czym trzeba, i zapowiada się że co którąś sobotę też będę potrzebna. A skąd, nie samam do tej roboty, dwie dziewczyny, jeden pomocniczy facet, ojciec organizator no i ja. Obyczaje na szczęście z lekka świeckie. To rozumiem. To jest dobre.
No i tak to.
Pocztówki z jasnogórskiego parku. Wiewiórro dla Kocurro.
Zwierzyna obficie występująca pod kasztanowcami i w drodze do nich. Moc dziatwy przedszkolnej, moc. Nic dziwnego że kasztanów maleńko.
I przy stawku.
I z Alei.
Pisanie nie pomogło na zdychanie. Poniedziałek jest, przypominam, więc rączkami i nóżkami się namachałam, gębą ruszałam gadawczo, jak dla mnie odwykłej w nadmiarze się nagadałam. Trudno, trzeba odespać. Choć godzinkę.
A jutro las, z Asią.
Pisała R.R.
I jeszcze wiewiórro.
Wiewióreczka piękna! 🧡🧡🧡
OdpowiedzUsuńJa przeżyłam dziś kontrolę u ginekologa, taką po prostu, bo dawno nie byłam. Nie wydziwiał. Badanie zrobione. Wyniki za 3 tygodnie. Nic nie widać. Mnie nic nie boli. Ale poszłam, bo tyle się słyszy o tych nowotworach, że myślę nad jakimś usg, ale poczekam.
Przeżyłam i gniazdko w nagrodę do kawy mam.
Osobiście ubrań nigdy raczej nie wysyłałam do żadnych organizacji. Komuś coś mogę podesłać, owszem. Ale to jak wiem, że jest dobre. Nie wiem, jak ludzie mogą wysyłać rzeczy w stanie do śmieci...
Ale coś czuję, że tą myśl Tabazella sprytnie może rozwinąć.
U nas w pracy ponoć rozesłali maile bo weszło coś albo wejdzie w związku z "Sygnalistami". i aż słabo się zrobiło.
Ale do pracy jutro. Dziś jeszcze uff po wizycie i badaniu, co bałam się i stresowałam więcej niż było to warte. Byle w badaniu nic nie wyszło złego.
Kocurrek nie bojaj się tak, bo Cię nerw zje. Zrób badania i na jakiś czas zapomnij.
UsuńKocurro, usg dolnych partii kobiecych robią też rutynowo w ramach zwykłej wizyty w niektórych zwykłych nfz-owskich gabinetach ginekologicznych, ja do takiego chodzę w moim mieście, może i u Ciebie taki się znajdzie ? Usg piersi to już raczej na skierowanie, niestety.
UsuńWażne, że pomagasz, że czujesz się na siłach. Na pewno dobro powraca z potrojona siła Romanko 💚🐾
OdpowiedzUsuńByle dla futerek tylko starczyło sił, bo one wymagające 😑 moje dzisiaj mają zbiorowa spiaczkey, więc korzystam i czytam.
Moje nie dały odespać złachania. Zero śpiączki.
UsuńKocurku, blogger mi usunął całkiem solidną odpowiedź na Twój pierwszy komentarz. Doszłam w nim do tego że zgadłam że do kawy w nagrodę
Usuńmialo być CIASTKO🤣🤣🤣. Słuszna nagroda, super że przegląd robisz. Nie bój się. Normalne że się boisz, ale nie bój się. Myślę że będzie dobrze, naj-naj-najczęściej bowiem jest dobrze, i tego Ci życzę, żeby było dobrze.. Już nie mam siły na powtórne pisanie usuniętego, wybacz. Teraz, po wygonieniu mnie z wyra moje dostały śpiączki. Idę dołączyć, nadal muszę odespać.
Gniazdko to taki pączek. O to ja muszę zrobić zdjęcie. I cebularze kocham 🧡
UsuńBardzo niedobrze że ubyło Cię aż tak dużo, to że ubyło to OK. Czy było badanko cukrzycowe? Jak nie było to zrób krzywą, tak na wszelki wypadek. Moja dieta zakończyła się przybyciem kilograma, chyba za dużo tej kapuścianki zżerałam. ;-D To że pracujesz jest super, zdaniem mła się marnowałaś na tej wczesnej emeryturze. Zawsze to jakiś grosz jest w domu, choćby nawet nieduży albo inne dobro. No i jesteś wśród ludzi, możesz się na nich wkurzać, cieszyć razem z nimi i generalnie "być dla świata", to jest bardzo, bardzo potrzebne. Człowiek jest zwierz stadny. No i dobro, mła jest głęboko przekonana że dobro zawsze wraca, zazwyczaj wtedy kiedy najmniej się tego spodziewamy. Co do ludzi darowujących śmieci - jak to mawiała moja Mamusia, żeby myśleć to trzeba mieć czym. nie zrobisz z dżdżownicy świętego Franciszka, szans żadnych w tym temacie. co do pupilkowatości, pupulkuj jak Ci to potrzebne, mła zajmie się dupą życiową bo mnie ostatnio wkarwiają. co nie znaczy że nie będę pisała pupulkowo, też będę. W ogóle będę robiła co chcę, jestem na tyle stara i na tyle mam paskudny charakter że mam na to pozwoleństwo od Zwierzchności. :-D
OdpowiedzUsuńOch Tabi. Tyle mi się nasuwa na myśl że odpowiedź byłaby elaboratem. Skrótowo.
Usuń1. Nie było badania. Zrobię, ale swoje myślę, nic wspólnego z cukrzycą, splot przyczyn niemiłych spowodował to moje chudnięcie. Co do kapuściankowej diety, to wybacz, ale brak Ci uporczywości, tak podejrzewam. Ona jest skuteczna ta dieta, z tydzień, no nie jaki tydzień, z trzy tygodnie temu?!, spotkałam koleżansię z wczesnej podstawówki.Dziwnie spotkałam, o czym może napiszę. Ale jedno mi to spotkanie udowodniło, kapuścianka działa, ale niestety drastycznie uporczywie z nią trzeba.
2. Też myślę że super z ta pracą. Ma sens. Wszechstronny
3. Nadal zaglądam do wystawek, no cholera. Lepsze rzeczy leżą przy smietnikach. Ostatnio do punktu przyniosłam wór spodni, męskich, z metkami. Do chałupy wazę z Chodzieży, będzie na garażówkę.
4. Jasne że pisz co chcesz, pisz. Ostatni Twoj post trochę poczeka na moj koment, ramkę podziwiam😄
Świetne zajęcie, bardzo pożyteczne ze wszech miar. Nawet nie wiem, czy więcej warta dla Ciebie jest tu jakaś korzyść materialna, czy psychologiczno-socjologiczna, że tak to ujmę - stawiam na to drugie. Myślę, że dobrze Ci zrobi intensywne przebywanie z ludźmi oraz fakt bycia pomocną i pożyteczną dla innych, będących w gorszej sytuacji. To zawsze dobrze robi na psyche, zwłaszcza jak człowiek ma na to czas i siłę.
OdpowiedzUsuńPiękne parkowe widoczki :). W moim mieście w ostatnich latach wycięto jakoś nadmiarowo przyuliczne drzewa, okrojono skwery, ale na szczęście ten trend został powstrzymany i zaczęło się zakładanie łąk kwietnych i dosadzanie drzew. Może ten świat jednak nie zginie usmażony palącym słońcem i zalany potopem.
Wiewiórki mieszkają blisko mojego domu w takim zapuszczonym zagajniku i przychodzą do nas podkradać orzechy, które wyłożyliśmy na słońcu, żeby się podsuszyły. Orzechy są też podkradane przez sójki. Co ciekawe - kradną głównie orzechy włoskie. Laskowe nie cieszą się takim powodzeniem.
Jestem po porcji lasu. Jest, na szczęście jest. Zwierzyna napotkana to: motylki i chrząszcze oraz wielkie czarne mrówy. Jaszczureczka, mama sarna z podrośniętym potomkiem, sójka i krążący po niebie solidnych rozmiarów ptasi drapieżca. Oraz parę egzemplarzy homo🤣, na rowerach na ogół. Czyli życie jest, nie zalało, nie wypalilo😄, niech będzie zawsze😄. I niech wiewióry i sójki kradną orzechy 😄. Takie złodziejstwo może być 😄.
OdpowiedzUsuńJutro znów punkt. I tak, on mnie też potrzebny 😄
Jeju, jak się cieszę, że trafiłaś na takie zajęcie, super !
OdpowiedzUsuńI pożyteczne dla ludzi, i- miejmy nadzieję- zadziała antydepresyjnie :-)
A i zastrzyk zaopatrzeniowo- finansowy jest przecież nie do pogardzenia.
Ten ubytek wagi szokujący, zrób sobie badania 40+, są za darmoszkę, tylko trzeba wcześniej zrobić ankietę przez internet albo na infolinii, jeśli jeszcze nie robiłaś, a jeśli robiłaś wcześniej, to na e-pacjencie masz pewnie nowe skierowanie, wykorzystaj je koniecznie.
Jak wszystko będzie w porządku, to taka penie uroda Twojej pani D., jedni przy niej zajadają stresy, inni chudną gwałtownie, może to Twój przypadek. Ale faktycznie już wystarczy, pora staranniej zadbać o mieczki nie tylko futrzaków, ale i własną :-)
Mariolu, czynniki mojego chudnięcia to:
Usuń- koniec kuchni Łojca.
- zmiana trybu życia, przecież był tak siedzący...
- covid, co zmienil mi postrzeganie smakow, tak wiele rzeczy nagle stało się niesmaczne, część na stałe, keczup nadal jest be.
- pani d, wszechstronnie. Tu wyliczanka taka,
* proces ruszyły leki, jakiś składnik zadziałał jako katalizator. One do mojej d były ogólnie niedobrane. Nie pomagały, otępiały.
* Dodatkowo coś mi zrobiły niedobrego z uczuciem łaknienia, zanikło. Czułam się jak tępy nadal depresyjny wór, a skoro lekarz nie słuchał i zwiększał dawkę zamiast zmienić, stopniowo odstawiłam. Teraz oceniam to jako krok jak najbardziej słuszny, choć łatwo nie ma.
* po odstawce łaknienie nie wróciło do stanu normalnego, może mi żołądek skrzeczeć, a mnie się jeść nie chce. Najczęściej. Jem przez rozum, rzadko miewam na coś apetyt, prawda, zdarza się częściej ale nadal nieczęsto.
* d, to przede wszystkim jest karanie nie wiadomo za co chorującego. Nie chce się robić dla siebie niczego. Także gotować.
* zdarzało się wobec powyższego że zjadałam jeden nikły posiłek na półtorej doby przez np. dwa tygodnie, tak bywało
* zanim się połapałam żołądek się obkurczył i przestał przyjmować porcje tzw. słuszne. Protestuje. Bardzo.
I co, dziwne że znikłam w połowie? Teraz usiluję to zmienić dbając o "miseczkę". 😄
Ok, ale badania 40+ zrób koniecznie, jak dają za darmoszkę, to grzechem byłoby nie skorzystać, cały koszt to zakup pojemniczka na próbkę moczu i trochę czasu poświęconego na rejestrację skierowania w systemie i dojazd do laboratorium, nawet niepotrzebna jest wizyta u lekarza.
UsuńPewnie zrobię. Na razie mam za sobą tango wyjaśniające że puchnące nogi to nie sprawa żył i ewentualnych zakrzepów. Na razie mam dosyć kontaktów z medycznymi.
UsuńZajrzyj tutaj, naprawdę nie masz wymówki https://pacjent.gov.pl/aktualnosc/wystaw-sobie-e-skierowanie-na-badania
OdpowiedzUsuńMam Mariolu. Medykowstręt. Na razie dosyć, najbardziej niepokojące wyjaśnione, reszta musi poczekać aż mi minie. Zwłaszcza że czuję się nieźle
UsuńA wiesz że odwaliłam i USG nóg? Bo ta niedawno boląca noga, co mi zastrajkowała na pasach. Wszystko ok, a one puchną i strajk był. Mam dosyć.
UsuńNo i brednię napisałam. Doppler to jest USG. Gdzieś ciepłam papierkami, tam było jak się nazywa to drugie. Nie pamiętam, znajdę to napiszę. Prosiłam skierowanie na wszystko co mogą dać i co wyjaśni sprawę. Nic nie wyjaśniło, niby ulga ale nie do końca, bo co, zdarza sie strajk nie wiadomo dlaczego, puchną tak że łapcie potrzebne i tez nie wiadomo dlaczego?. Dosyć. Wiem, naprawdę powinnam po kolei drążyć, krew, nerki poziomy magnezu i innych takich, z hormonami włącznie. Ale to na razie nie na moje sily. Na razie to wolę myśleć że problem to stara znajoma limfa.
UsuńPewnie serce i nerki w takim razie do sprawdzenia, ale zacząć możesz od tych badań, do których Cię zachęcam, tu akurat żaden kontakt z medycznymi niepotrzebny, sama sobie wystawiasz skierowanie :-) Może do towarzystwa zaproś koleżankę, jeśli ona też nie robiła tych badań ? Jesteś "madką wielokotną", musisz zadbać o swoją kondycję :-)
UsuńDołączę do chóru zachwyconych - super masz zajęcie. Fajnie, że wyszłaś z domu i akurat do tych ludzi, którzy Cię potrzebują. Myślę, że oprócz zmęczenia i poczucia sprawczości masz również wiele radości, przemyśleń, dobrych emocji, które porządkują spojrzenie na świat. Chyba najlepsza rzecz, jaka mi się trafiła w najgorszym okresie mojego życia, to praca z koszykarzami na wózkach. Uwielbiam niepełnosprawnych sportowców, to są niezwykle pozytywni ludzie i zarażają chęcią życia, chociaż życie większości z nich tak po ludzku nie jest różowe. Ciężkie jest, bardzo ciężkie. Od strony finansowej, medycznej i społecznej.
OdpowiedzUsuńA z medycznymi to Cię świetnie rozumiem, trzeba mieć końskie zdrowie i siły jak tur, żeby się zmusić do latania po lekarzach.
Rozumiesz! Hura!
OdpowiedzUsuńDla mnie to trauma, nie kocham. Nic z medycznego nigdy nie odbyło się dla mnie bezstresowo, szybko, łatwo. Rzadko skutecznie. Owszem, uznaję że trzeba, chodzę, ale z coraz większą niechęcią.
A co do zajęcia, to masz rację. Krótko tam jestem, ale widzę ze dobrze mi robi. Ci ludzie nie są koszykarzami na wózkach, ale też starają się być pogodni i są.
Dobrze, że znalazłaś to miejsce, jesli dobrze na Ciebie wpływa!
OdpowiedzUsuńJa tez rozumiem niechęć do latania po lekarzach, też ją mam.
Mam część badań za sobą, następne czekają, jak to odwalę , to mam nadzieje, że będe miala spokój na jakiś czas.
To w tych pieieriepałach medycznych jest dobre jak badania nie pokazują nic złego. Ma się z głowy.
OdpowiedzUsuń