Czytają

sobota, 16 marca 2024

Notatka 548 kulawa sobota

Żyję, żyję. Obecnie kulawo, wszechstronnie kulawo i w przenośni odnośnie stanu psyche i faktycznie, bo coś mi się porobiło z chyba ścięgnami pod prawym kolanem i noga nie chce bez bólu utrzymać ciężaru ciała przy zgięciu.  Rekord jakby niefartu padł dzisiaj, tak z dziesięć minut na trzy niemilstwa, z czego jedno trwa i trwa. Może on, ten niefart, na jakiś czas uzna że już dosyć i odpuści. Bo ciagle cóś. 

Wybierałam się do Bobusiowa, gdy pobolewająca i oszczędzana od niedzieli noga dała znać że ona teraz będzie boleć na poważnie. Bo przy pchaniu wózeczka po ubiegłoniedzielnej garażówce coś mi się stało, z kolanem, tak myślałam. Dało się żyć i chodzić przy lekkim dyskomforcie, do dziś się dało. Teraz tak fajnie nie ma.

Bo dziś. 

Na przejściu  dla pieszych, jak stanęłam na środku jezdni z powodu nagłego braku tchu po którymś tam kroku, tak przestałam do zmiany świateł, gówno sobie robiąc z otrąbiania przez zmotoryzowanych. Gdyż albowiem ponieważ inaczej nie mogłam, nawet sprzed czołgu lub walca w ruchu bym się nie ruszyła. Przynajmniej nie od razu.

Dokuśtykałam  do krawężnika, choć już wiedziałam że nici z planowanych zajęć przy zielonym,  a cała wizyta w  Bobusiowie łatwa nie będzie. I nie była, co zaczęło się okazywać natychmiast. Po dojściu na drugą stronę jezdni mało przyjemna rozmówka z policajem w cywilu lub tylko z zamiłowania. Dostałabym mandat jak ta lala gdyby był policajem na służbie, musiało z boku wyglądać na żart chorej umysłowo to moje nagłe znieruchomienie.  No nic, kuśtykam dalej.... Ostrożnie dokuśtykałam do bankomatu, bo gotówka na bilet, a tam komunikat że nieczynny  i proszę przyjść później. No dobra, ławka przy przystanku, kuśtyk-kuśtyk i siadłam i myślę. Coś los parchaty, trudno, liczymy drobiazgi w portmonetce, jak nie styknie to nie jadę, wyraźny znak że raczej nie powinnam, noga, domniemany policaj i bankomat tuż przy sobie, ciągiem.  W portmonetce z drobiazgów nie żółtych uzbierało się dokładnie na bilet, pięć groszy mi zostało. Dziecko ma odwieźć, jadę, w torbie Lolita (o której jeszcze będzie), dla Dziecka rewelacyjny czarny puchaty szlafrok w Angry Birds, zabrane z wystawki aloesy i sansewerie, dorodne i zdrowe, za tydzień takie mogą nie być. Jadę. Kiedy bardzo mało zachwycony kierowca  przeliczał stosik monetek, zobaczyłam że z bankomatu  ktoś korzysta, no kurczę, nieczynny był specjalnie dla mnie.  Ech. No dobra, jedziemy, jedziemy bo w busie juz była Asia. 

Wysiadka z busa była trudna. W drodze z busa do Bobusiów się okazało że iść się da jeśli ciężar ciała na wyprostowanej nodze, to przy zgiętej dech odbiera.  Ale i tak Asia usłyszała tyle qurw, że roczny limit wyczerpany. Ale doszłam. Ogólnie to się okazało że mogę, do busa i z busa, do Kondzia wsiadłam i z niego wysiadłam, po schodach do domu, ale kurde, trauma to jakaś jest, żeby świeczki w oczach stawały.....

U Bobusiów pies niedomaga, zapalenie uszek i oczek, jest na antybiotyku. Biedulka z niego przez to nieszczęśliwa, widać po całym psie, a przy tym niedomaganiu tym bardziej rzuca się w oczy że posiwiał i ogólnie  postarzał. Żywszy podobno się zrobił na mój widok, przywiezioną łapówkę pochłonął w mgnieniu oka a jeść wcześniej nie chciał, ale jeśli tak, to bardzo był biedny zanim przyjechałam. Jak dla mnie to brakuje mu wyzwań w postaci kota lub psiego kolegi, tak myślę. Lub mnie. 


Bobuś oczywiście na targach, świeczki okazało się że znajdują pierwszych nieśmiało nabywajacych nabywców, w domu królują teraz porozkładane zające, kury, jajka. Pogaduchy tym razem prowadziły dziewczyny, ja głównie słuchałam i podglądałam telewizję, napawając się faktem że noga mniej boli. Pogaduchy były zabawne, a co do telewizji, to.... Szczerze? Słusznie na co dzień nie oglądam. Cóś strasznego, nie wierzę że to same zbliżające się wybory zrobiły jej aż tak źle, TVN czy TVP1 lub dwa fatalne, jeśli wolno mi sądzić po kilku godzinach zerkania i jeśli przy moim nieoglądaniu taki osąd ma sens. Ulga że nikt nie zmusza. To dopiero byłaby krzywda. 

Szlafrok przyjęty bardzo chętnie, roślinki też, a co do Lolity.... O Lolicie w innym wpisie, może następnym. 

Oczywiście nie było mowy o zajęciach przy zielonym, sam posiad już pobolewał, ogląd zielonego mocno pobieżny i z zaciśniętymi ząbkami. Ale widać że intensywnego sekatorowania nie uniknę, nie trzeba wnikać, może za tydzień lub dwa dam radę. Kurczę, no, taka fajna pogoda, a tu nic zrobić nie mogłam, krzywda wręcz. Te trzy fotki to z dali, nawet nie byłam w stanie podejść do roślin jak należy. Łososiowy ciemiernik od Tabaazy z wyjątkowo dlań niekorzystnego punktu widokowego a zachwycający jest z tym cieniowaniem płatków i ogólnie spory. Czarna siewka ma wręcz przeciwnie, pochlebny wygląd, punkt widokowy ten sam. Ponadto startująca prymulka i chyba ostatnie krokusiki. Och, jeszcze dalej są małe żonkilki, jeszcze złote krokusiki, jeszcze parę kępek innego drobiazgu, no ale już nie doszłam. 

Wiesz co Czytaczu? Od kilku lat  mam jakieś boloki, co jakiś czas cóś sie dzieje. Nie zachwyca mnie to, wnerwia niesłychanie, przeszkadza. Przez lata jedynymi fundowanymi przez organizm uciążliwościami były te z racji reakcji niskociśnieniowca meteopaty ze słabym obiegiem limfy - do pewnego momentu nic więcej. A tu od kilku lat jakby organizm nie życzył sobie dalszego bycia zdrową rzepą i albo sam nawalał albo się podkładał pod urazy. Zatoki, grypy-nie grypy ślimaczące się, rozmaite upierdliwe nabywane mimochodem boloki.  UUUU. Jeśli tak już ma być to tym bardziej UUUU.  Stąd te opisy niedomagań u mnie, odnotowywałam anomalie, ale jeśli tak dalej będzie to nie wiem. Niefajna sprawa.  Nie chcę, może jestem rozwydrzona i rozpuszczona ale chcę powrotu zdrowej wszechstronnie rzepy. Howgh.

Tą deklaracją kończę.

Pisała R.R. 







22 komentarze:

  1. No to współczuję, te boloki to trochę niepokojące, a może pójdziesz do lekarza po skierowanie do sanatorium i ustawisz się w kolejkę ? Sama widzisz, że lepiej to już było i warto byłoby trochę o siebie się zatroszczyć. Znalazłby się jakiś dochodzący opiekun dla kotostwa na te 3 tygodnie ? A jeśli to odpada, to poproś o skierowanie na zabiegi rehabilitacyjne na miejscu, na pewno nie zaszkodzą. No, to się pomądrzyłam, a dziś sama się ratowałam ketonalem , bo nie mogłam podnieść lewej nogi, rwa jego mać :) Na szczęście mazidło i drzemka pod rozgrzewającą wielbłądzią kołderką pomogły, wieczorem wróciłam do świata dwunożnych.
    Mój ogród też na razie musi sobie sam radzić, pierwiosnki od Ciebie się wykluwają, ciemierniki kwitną, ale siewek żadnych nie zauważyłam, buuu... Drobiazgi cebulkowe już przekwitają, za to różowa chmurka pojawiła się na śliwie wiśniowej i pierwszy tulipanek zakwitł , wyścignął nawet hiacynty. Czekam na historię Lolity.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli wiosna musi sobie radzić bez nas, przynajmniej na razie. Może nadgonimy, oby. Co do medycznych to na razie czekam co dalej, może rzeczywiście będą niezbędni, wolałabym nie. Lolita jest w trakcie stawania się, wiec post o niej nie tak od razu😄

      Usuń
  2. U nas też zapalenie uszek, zaraz ogarnę wpis tylko kawe sobie zrobię. Yhhh. I tak nie śpię od 4, przez te potworki, co dorwały się do szuflady z saszetkami i cały dom w zwłokach.....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rominku ostry ból wymaga ostrych środków, odnoszę wrażenie że nadejszła wiekopomna chwila podczas której trza zaryzykować konflikt z medycznymi. Żeby Cię nie uruchomiło na dłużej. Wiem że medyczne to dziś często są mendyczne ale w tzw. wieku skrzypiącym czasem trza się udać. Nie pozwól barwinku zdominować ciemierniku a potem o ciemierniku i barwinku zapomni. Tzn. może nie do końca, w tym roku obetnij jeszcze kfioty żeby rośliny wzmocnić. w przyszłym roku na tym silniejszym będzie można jakiego kfiota zostawić w nadziei że mrówki się zainteresują i siewki będą. Co do tego co się w ogrodach udaje - u mła wypadajo pierwiosnki, mimo prób oswajania. Zawsze cóś nie tego, zawsze cóś... Zdrowiej.

      Usuń
    2. Kocurru, CAŁY DOM W ZWŁOKACH??!! Wyjaśnij natychmiast!!!;

      Usuń
    3. Tabi, jest lepiej, jest nawet lepiej niż przed atakiem bólu. Przynajmniej teraz. I niech tak będzie, jest różnica, od razu życie staje się lepsze 😄
      Co do ciemierników, to zrobię jak radzisz. Tylko ta moja siewka prawie czarna, ona jest totalnym zaskoczkiem, kwiaty ma zupełnie ale to zupełnie inne niż rodzice. Z trzech sadzonych dwa byly kwitnące, ciemniejszą barwą, bardziej połyskliwą krótszymi i sztywniejszymi płatkami, pojedyńcze, ogólnie kwiaty mniejsze za to obfite, a tu widzę coś w rodzaju czarnego Budynia. Te kwitnące jak nic musiały się puścić u hodowcy, ale żeby dziecko aż tak bylo inne niz rodzice to aż niemożliwe. I kwitnące tak obficie jak na młodzika 😄 Nie powiem, cieszy, ale i dziwi. Są jeszcze dwie siewki, na razie bezkwiatowe, ale całkiem blisko jest zwyklak kwitnący na biało, dał już też kwitnącą białą siewkę. Trochę dalej.

      Usuń
  3. Polecam skierowanie do ortopedy na wszelki i zapisac się najwyżej się pójdzie kontrolnie jakby minęło. Ale może by coś dał do doleczenia na receptę... Bo naproksen czy opokan na dłuższa mętę niebardzo. Choć ostatnio mi pomógł opokan jak mnie łokieć bolał, chyba od cięzkich siatek xD

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziewczynki kochane, dziś niedziela, nic nie zrobię. Ale przez noc nastąpiło polepszenie, jakby specjalnie złośliwie wczoraj tak bardzo bolało żebym bobusiowanie miała schrzanione. I cały dzień oraz pół nocy. Dziś jest lajcik w porównaniu do wczoraj, przynajmniej na razie. Zobaczymy, może juz będzie dobrze, oby, jasna dupa, no.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To dobrze, że się polepszyło, ale skierowanie na zabiegi możesz dostać od lekarza POZ, potem fizjoterapeuta decyduje, co zaordynować. Czeka się parę miesięcy, więc nie marudź i do lekarza marsz :) Najtrudniej przełamać niechęć , ale te zabiegi naprawdę nie zaszkodzą.

      Usuń
  5. Odpowiedzi
    1. Co do nuszki😄😄😄, to rozchodziłam ile mogłam i chodzę. Noga protestuje gdy dźwiga zgięta ciężar ciała, ale przy wyprostowanej i przy normalnym chodzeniu daje radę bezboleśnie. Czyli to schody i krawężniki są problemem, schodzę i wchodzę jak łamaga. Ale chodzę, oszczędzanie i nieużywanie powoduje że ból sie nasila, rano jest kłopot. Z przychodnią dupa. Czy znowu jest pandenia a ja nie zanotowałam faktu? Przychodnia zatkana, ogólny do niczego. Trafiłam na taką pindzię co skierowań nie da, nic nie widzi żeby coś bylo nie tak, tylko ona była dostępna, szlag. Miałam juz z tą panią nieprzyjemność przy którymś tam kleszczu, pretensje miała że z duperelą przychodzę, chcę antybiotyk i ogolnie dupę zawracam, klęska z nią i kupa nerwów. Sanatorium? Ona swój limit wypisała. Cholera, są jakies limity?!!! Mam dosyć, nie wstaje o piatej by załapać sie do rejestracji u normalnego medyka.

      Usuń
    2. Romana, weź i idź do doktora. Jak Cię z nagła unieruchomi konkretnie, to co Twoje zwierzątka zrobią. Zjedzą Cię żywcem w domciu? No nie funduj im takich traumatycznych doświadczeń.

      Usuń
    3. Agniecho, byłam. U konowałki. Nerw jeszcze mam i zero siły na wystawanie przed przychodnią od piątej oraz na czatowanie przy telefonie. Odmawiam, zwłaszcza że mija. Jak będę mogła stać na nodze przez pół godziny chociaż, to przysięgam, podreptam i postoję. I wyzemdam co się da. Z tą nie dalo się nic. Od razu przypomniały mi się użerki o leczenia Łojca, i z kręgosłupem i pandemią. Skierowania, błędne diagnozy, ganianie z ledwo chodzącym i obolałym od Iwana do pogana, leki przepisywane szkodzące sobą razem i znoszące swoje lecznicze działania, przy pademii to przecież chociażby szpital, leki osłonowe i pampersy, klęska to była. To jest szczera prawda że trzeba mieć kawał zdrowia żeby się leczyć, a mnie zawsze lepiej wychodziło walczenie o kogoś, nie o siebie. Tym razem po prostu nie mam siły na użeranie się. Na wsi słuczaj zamówiłam karmę.

      Usuń
  6. Romanko, do ortopedy trzeba, zaraza powinna dać skierowanie! Od razu mi sie przypomina ta wariatka u nas, co to tez nie moze, nie zna się prosze isc do chirurga, mimo że ortopeda , szef, szwfow w przychodni zalecil bym u rodzinnego lub 1 kontaktu zalatwiala resztę .Dom wariatów.
    Nie wiadomo czy to sprawa ortopedyczna ,moze rtg byloby wskazane. Moze to tylko jakies nadwyrężenie, źle stanęlaś, pchnęlaś wózek itp. i stad te kłopoty, a i zdarzylo Ci sie przeciez upaść, więc ciagle cos jest obolałe i stluczone. Regeneracja dlugo trwa. Trzymaj sie i kombinuj jak sobie pomóc, sprawnośc najważniejsza.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Doruś, jest dobrze, tak dobrze, że teraz nie ma z czym iść do ortopedy. Wręcz przeciwnie bylo gdy dokuśtykałam do przychodni w tamten poniedziałek do przychodni, tam schody mi dogodziły bo gabinety głównie na piętrze. Chodziłam bez żadnej przyjemności, owszem, w porównaniu z sobotą to był lajcik, ale byl powód do skierowania, gołym okiem było widać że nie dla kaprysu przyszłam. Nie dała, nie widziała potrzeby "przecież pani chodzi!". Fakt, weszłam, że mało żwawo to już pikuś.Nie mogę w tym wypadku uznać że miała rację, bo potraktowała mnie tak jak przy tamtym cholernym kleszczu (pretensje że go se sama z łopatki nie wyciągnęłam, foch ze przyszłam gdy pielęgniarka z zabiegowego zajęta, lekceważenie i olewactwo że chcę antybiotyk zapobiegawczo a kleszcza wyciągnęła gdy pielęgniarka ją opierniczyła, z marudzeniem że to nie ona powinna, zostawiając jego fragmenty. To sąsiadka, śp Małgosia mi wyciągnęła gdy zobaczyłam w lustrze coś czarnego w rozpapranym czerwonym. Fajnie?) Nic nie może, nie widzi potrzeby. Ma fuksa że teraz rozchodziłam, że wtedy nie było pokleszczowego rumienia, wydaje mi się że ona ogólnie ma fuksa, tyle lat i nadal leczy. A niekoniecznie powinna, nawet wziąwszy pod uwagę że część pacjentów jest pacjentami notorycznymi i pacjentuje dla rozrywki, specyfika przychodni w dzielnicy gdzie mało młodych. Od lat tak jest, kiedyś przy okazji bywania na zastrzykach miałam szansę przyuważyć zjawisko, dzień po dniu ci sami ludzie do lekarza. Ile razy zachorowałam, tyle razy widziałam ciągle te same osoby, w synchronicznosc nie wierzę. Z jednej strony nawet rozumiem że mogło sie u niej wykształcić uczulenie na pacjentów, z drugiej to jakbym kopnęła ... I rozumiem dlaczego tylko do niej były miejsca. I zero kolejki😄
      Ważne Doruś że rozchodziłam dziadostwo, to musiał być po prostu wyjątkowo wredny skurcz na moje oko dotyczący bardziej ścięgien niż mięśni, pierwszy raz w życiu takie cóś i wolałabym się upewnić że sie nie powtórzy. Bolesne to było i minęło wcale nie samo a przemocą. Ale minęło, uff.

      Usuń
  7. Też zawsze bylam zdrową rzepą, i staram się być, ale nie zawsze się udaje, a trudno jest się nie przeforsowywać, planów, że ho, ho a dopada zmęczwnie i brak sił już w polowie działań, a jqk sie jest zmęczonym czy obolałym, to latwo sobie kuku zrobić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda, łatwo. I dziwne to że jak coś szwankuje to kuku dopada szwankujace.

      Usuń
  8. Odpowiedzi
    1. O nie Agniecho, żadnego Śmigusa!!!! Może być Dyngus, proszę bardzo, nawet sie sama dowodnię prysznicem😄😄😄

      Usuń
  9. Romanko, spróbuj się jednak przełamać i wrócić do tej nieszczęsnej lekarki (to jest Twoja lekarka POZ, czy była na jakimś zastępstwie ?), powiedz, że sprawa bólu nogi się powtarza i prosisz stanowczo o wypisanie skierowania na rehabilitację ambulatoryjną , w miejscu zamieszkania. A co do wyjazdu do uzdrowiska, to pierwsze słyszę, żeby na skierowanie do sanatorium były jakieś limity, może to wewnętrzne ustalenia w przychodni, ale wtedy zapytaj, kiedy możesz się po takie skierowanie zgłosić i dopilnuj terminu. https://podroze.gazeta.pl/podroze/7,114158,29145700,chcesz-wyjechac-do-sanatorium-w-niektorych-przypadkach-lekarz.html

    OdpowiedzUsuń