Nie mam cierpliwości do obecnych mód. Owszem, niby estetycznie potrafią one do mnie przemawiać, platonicznie się podobać, ale cofa mnie przed naśladownictwem rozwiązań z wystawek sklepowych. Dwa, one wymagają inwestycji, na które nawet gdybym miała potrzebną kasę, to byłoby mi szkoda. Trzy. Co trochę obserwuję wywalane meble, przy niektórych oczka otwierają mi się szeroko. Toż to świeżynki-dyktynki, bliźniacze w sklepach za kasę niemałą. Wiem, bo szukam zastępstwa za wersalkę. Fioletowe spanko jak nowe, doprawdy ciekawe dlaczego takie nowe wyleciało? Inna sprawa, że fioletowego cuda nie chciałabym z dopłatą.
I dziwne zjawisko zaobserwowane przy czwartkowym wyjściu na świat. Gościu maltretował rozłożone na części dziecięce łóżeczko, starając się zniszczyć te części łamaniem. To nie ja zapytałam dlaczego tak, ale odpowiedż mnie zatkała, tak jak i pytajacą.
- Sąsiedzie, dlaczego pan łamiesz te listewki, toż to jakiś dzieciuch jeszcze by skorzystał.
- Dobra dupa się znalazła. Nie po to SWOJE wywalam żeby korzystał obcy bachor. Darmo mi nie przyszło, prezentów robić nie będę, mi nikt nie robił.
Kobieta poszła jak zmyta, a mnie się rozjaśniło we łbie dlaczego kiedyś widziany przy tym śmietniku fotel był tak zmasakrowany. To nie zużycie, to celowa destrukcja by nikt nie skorzystał.
Ludzie to jednak różnie mają. Ja się cieszyłam że moje biurko zabrane przez chętne ręce, głupio mi było że wyrzucam, co z tego że dla mnie niewygodne? . Wystawiłam umyte, z oczyszczonymi klejami po kiedyś przyklejonych naklejkach. Chyba ogólnie nie umiem w wyrzucanie, postawa faceta od łóżeczka w głowie mi się nie mieści.
Po czwarte, wracając do wyliczanki. Ja jestem długoterminowiec, nie lubię zmian dla zmian. Zmieniać na lepsze, owszem czemu nie. Ale na lepsze.
No dobra, w tytule notatki karnisz. To o karniszu, on też najlepszym przykładem do jakiego stopnia dbam o modę, jak nie umiem w wyrzucanie i jak u mnie musi być po mojemu. Oto on.
Tu z jakiś czas temu, bezpośrednio po myciu tynków.
Tu dzisiaj. Tynki nieumyte.
Karnisz jest oprócz instalacji w tej samej przestrzeni jedyną pozostałością po poprzednim wystroju kuchni. Fragment widać. Był najzwyklejszym w świecie karniszem sosnowym. Poniżej jego fragment na starym zdjęciu, już wtedy nie był nówką. Łojciec coś gotuje, młodszy niż ja obecnie.
Przy "nowym" wystroju (w cudzysłowie słowo "nowym", bo ponad dekada upłynęła) karnisz został rozebrany na części, ciut przycięty, zaopatrzony w nową szynę na dwa rzędy żabek, złożony na nowo, pomalowany i ozdobiony główkami guzików, złotych i srebrnych. I od ponad dziesięciu lat nadal służy, tak jak to robił długo przed renowacją.
Aktualnie z kiczowatym cekinowo-firankowym szalem zamiast firanki. Czasem mi odbija i zamiast nich jest właśnie tak lub w jeszcze inny odjazd. Bo niezależnie od Twego zdania Czytaczu, teraz potrzebuję żywych mocnych kolorów, dla kontrastu ze zgniłościami i ciemnościami tej pory roku - więc walę kolorami tkanin zasłonowych, pościelowych, narzutowych i poduszkowych. Jak będzie więcej światła to może mi minie.
Jeśli sama nie mam pomysłu jak zagospodarować niechciane, cieszę się że ktoś może ma. Może moje niechciane się przyda. Mało tego, biorę cudze wyrzucone niechciane jeśli uznam że mnie się przydadzą. Na remont czeka mały stolik, krzesło, taboret, dwa kwietniki i półeczka. Jeszcze nie wiem jak, to znaczy zastosowanie mi błysnęło od razu, dlatego porwane, ale wersje kolorystyczne i stylistyczne jak na razie nieustalone. Dużo ich, coś się wybierze.
Stół zamiast biurka też będzie miał fundowany drobny zdobno-naprawczy retusz. Tu wiem jak, ale robota dla mnie pionierska, mogę sknocić. To hamuje.
Po za tym co. Dochodzę do siebie.
No, można uznać że jest nieźle, choć chrypiąco i jeszcze kaszląco. Kaszląco, bo leci z zatok w gardło, na szczęście już mniej. Chrypiąco już tylko trochę.
Mariolu, jak bardzo się przydał bzu kwiat, on naprawdę rozgrzewa, jest pyszny. Bez niego podejrzewam że byłoby gorzej, tak się zapowiadało, a tu tylko cieknące zatoki. Niefajnie że ciekną, ale naprawdę, bywało bardzo gorzej.
Z chałupy wyszłam w minionym tygodniu dwa razy, przychodnia i zakupy trzeba było zrobić. No i w burą sobotę był krótki wypad do Bobusiów, tak było buro że nie chciało mi się cykać. Przychodnia oblężona, cofnęło mnie. Zakupy odwalone, jutro dopiero musi być powtórka. A było tak. Pięknie, niezależnie od chłopa z łóżeczkiem i braku słońca.
Faceta od łóżeczka trudno skomentować. Na szczęście raczej rzadkie indywiduum. Patrząc na strony olx "oddam za damo" oraz na fb miejskie strony "śmieciarka jedzie" i "darmo daj, weź", to normalnych ludziów jest na szczęście więcej. Swoje meble, dla których nie miałam zastosowania po remoncie lub przy przeprowadzce, porozdawałam. Oddałam również koleżance jeszcze z podwórka, obecnie krawcowej, starą maszynę singera po cioci. Wyrychtowała ją sobie, a potem mi gorąco dziękowała, bo gdy były u niej awarie prądu (a póki administrator nie naprawił solidnie to były często), przypomniała sobie o tej maszynie i gdy najemcy innych lokali musieli przerywać pracę, ona przeciągnęła starego singera pod okno i dalej jechała z robotą!
OdpowiedzUsuńSama jestem umeblowana olx-em i spadkami po rodzinie i znajomych i dobrze mi z tym. A nawet śmiem twierdzić, że jeszcze lepiej, bo wysoki połysk oraz późny swarzędz i wczesna ikea rychtyk sosnowa przeżyją mnie spokojnie, także meblowanie mam już z bańki do końca życia. Nie lubię zmian dla samych zmian - tak jak Ty - i śmieję się, że nawet jak oślepnę, to wszystko w domu znajdę, bo raz umieszczone na swoim miejscu, miejsca tego nie zmienia. Karnisz bardzo oryginalny i dający duże możliwości aranżacji - można przemalować, można oczyścić do żywego drewna, i - jak widać na załączonym obrazku - można cudeńka do niego uczepić. Pomysł z szalem i słońcem witrażowym bardzo energetyczny. Na Święta można dodać kolorowe światełka lub zielone gałązki, uprzednio jednak małemu kotu na wszelki wypadek należałoby ze dwie łapki utrącić ;)
Kuruj się! I zdrowiej! Światełka i zielone się same nie uczepią!
Tak, myślę że dobre stare jest lepsze od nowego. I bardzo warto mieć narzędzie pracy niezależne od wspomagania elektrycznego, benzynowego czy gazowego. By w razie braku wspomagania móc. Oraz niezbyt oglądać się na mody, choć zawsze istnieje możliwość że się człek zaplącze w jakąś wersję krynoliny. Owszem, pralka automatyczna jest godna Nobla, w ramach wdzięczności za wynalezienie mogłabym nawet.... Niech pomyślę co bym mogła.... O! Gdyby wynalazca sobie życzył, mogłabym nawet ostatecznie cmoknąć go w pośladek, tak jestem zadowolona ze pralka istnieje i że mam. To JEST zmiana na lepsze. Jak sobie z wczesnego dzieciństwa przypomnę pranie u babci, z wodą noszoną ze studni uliczno-miejskiej, z grzaniem wody w kotłach i balią oraz tarą, to gościu zasługuje na cmok w tyłek, gdyby chciał oczywiście. Krótko to było, postęp w postaci wodociągu i pralki Frania już zrobił kolosalną różnicę. No ale ten postęp to raczej nie dotyczy większości sprzętów. Stare lepsze😄. Łatwiej znosi cekinowe szale i witrażowe słońca 😄. Staram się zdrowieć, ale wiesz, moje zatoki uparte bestie. Tak naprawdę to przydałby się chyba antybiotyk na bakterie beztlenowe, ale złe mija i bez tego.
UsuńPolecam światełka też mam kolorowe. Tylko muszę w kuchni coś właśnie na okno dać bo ciemno się tam zrobiło. Jedna żarówka mała LED się świeci w nocy bo ślepa nie trafiam do łazienki. A jeszcze maluchy pod nogami.
OdpowiedzUsuńJa też mam na oknie takie szale zawieszone u góry sznurków bo mi się ciemny pasek materiału nie podobał. Sznurki poplotłam w warkoczyki, żeby koty ich nie gryzły i się nie splatały. A młody ma właśnie sople na oknie od dziadka i mówi, że do póki świeca mają wisieć cały rok. Więc chyba to światło nam potrzebne jednak :)
Młody wie co mówi 😄, Ty też wieszaj światełka. I szale😄 Bo światło i kolor potrzebne na pewno. Dlatego żeśmy z jaskiń wypełźli, gdy tylko opału zabraklo a z nim koloru i światła, czyż nie? Więc jak już trzeba siedzieć w chałupie, to niech to nie będzie ciemna i ponura jaskinia😄😄😄
UsuńMalinowa herbata z wrzuconymi dwoma trzema goździkami. Ja się tym leczyłam obok kropli do nosa o których pisałam gdzieś w komentarzu - na pewno jest na blogu u ciebie i Tabazello specjalnie napisałam w dwóch miejscach. Może i u siebie pisałam. Nazwa mi wyleciała puste opakowanie wywaliłem dawno temu.bbylo zrobić foto nowe. Yh.
OdpowiedzUsuńNo i witaminą C 1000 i witaminą D 2000 raz dziennie
Krople zdaje się że brałaś na receptę. Odpada. Jeszcze mi się taki cud nie zdarzył, żeby lekarz przepisał mi lek który chcę i o którym wiem że zadziała. Wiedzą lepiej. Ratuję się domowo, naproksen tym razem nie wytępił świństwa, ale być może hamuje rozwój, bo naprawdę, zapowiadało się że będzie, oj będzie. Witaminki biorę. Będzie dobrze.
UsuńWłaśnie nie mogę komentarza namierzyć. Odpisałam u mnie akcja z Mefem była. Grzeje się i odpadam.
UsuńŚnieg chociaż trochę rozjaśnia ogólna szaroburość, u mnie już zniknął, niestety. Współczuję infekcji, chyba większość teraz prycha, siąka i pokasłuje. Ja w ramach atrakcji dodatkowych miałam ból gardła- jakieś zapalenie, koszmar. Na szczęście wykaraskałam się bez antybiotyku, po tygodniu infekcja wróciła, ale już bez tego bólu gardła, raczej tak jak u Ciebie- zatoki, katar, kaszel. Teraz znów jest lepiej, i tak to się człowiek wlecze z dnia na dzień. Lubię takie zabudowane karnisze, w sypialni mam jeden staroć jesionowy z drewnianej chałupy pradziadków, stolarz dorobił mi dwa podobne ze zwykłej sosny, podmalowane robią za komplet. W dużym pokoju karnisz zasłoniłam zabudową z pomalowanych na biało paneli podłogowych, jaki pałac, takie sztukaterie :))) Z kolorowych zasłon i firan wyrosłam, teraz mam jasne, często szyte ze starych obrusów szydełkowych czy narzut. Kocham takie szydełkowe babcine zasłonki i zazdrostki.
OdpowiedzUsuńHistoria z sąsiadem mnie ogłuszyła- w życiu nie wpadłabym na to, że ktoś może tak myśleć. Ręce opadają...
Ogrzewaj się kolorami, światełkami i wracaj do zdrowia .
Zamiár opisywać to byś pokazala i zainspirowała! Do bloga marsz!
UsuńWiesz co Mariolko? Dora ma rację, pokazywuj ☺️
UsuńBa, żeby mi się chciało tak, jak mi się nie chce... Nie znoszę przekazywać zdjęć z telefonu do komputera, jakiś koszmarny śmietnik robi mi się w folderach z obrazami i ręce opadają, zanim zaczną klepać w klawiaturę. Okna nieumyte, jak tu robić jakieś fotki . No ale może nadejdzie kiedyś wiekopomna chwila :)
UsuńJeśli możesz wejść z telefonu do nieopublikowanego posta (przy wyłączonym z akcji komputerze), to z zdjęcia z telefonu wstawisz do posta. A na telefonicznych cykankach mało widać kurz.
UsuńKarnisz jest w porzo, możliwości daje i wogle jest z tych kompatbilnych. Mła lubo coolory więc czerwień pasi. Tym bardziej że jesienną porą trza się doenergetyzować. Mła ma na oknie różności, jak u Mariolki stare szydełkownictwo i coolory jak u Cię. Gryp i schorzeń ludzkich nie wymagających zaopatrzenia chirurgicznego staram się w ostatnim czasie nie przyjmować do wiadomości, dlatego Twoje zatoczane siąpienie mła umknęło. Organizm mła tak się broni przed siadaniem zdrowia Małgoś, tyle mam na swoje usprawiedliwienie. Pomysł światełkowy od Kocurrka jest dobry, sama zaraz zacznę sznurkować wszystko inne poza chujinką.
OdpowiedzUsuńFacet od łóżeczka to pozagatunek, wysort jakiś uszczknięty na umyśle. Nie wiem jak mu się udaje funkcjonować z taką ilością ulewającej się żółci.
No jak się pisze niewymagających, no jak? Co za guła ze mła.
UsuńEee tam. Zaraz guła.
UsuńKolory o taaaak. Karnisz wygląda lepiej na żywca 😄, oczka mi się doń śmieją i nic absolutnie nie szkodzi że nie nówka. Co do przyjmowania do wiadomości niedomagań. To zrozumiałe, Małgosię ważniejsze, a poza tym ileż można? Organizm wie co robi że nie notuje. Najgorszym skutkiem moich są niedospane noce, kaszel budzi co trochę. Nie wiem dlaczego zatoki uznają że nocne produkcje są ok. Tu antykaszlowy syrop nic nie pomaga.
UsuńTen facet od łóżeczka to wcale nie rzadkość, nawet go nie potępiam. Kiedyś byłam świadkiem jak podpity inny tuptuś rozpirza o betonowy słupek metalowe karnisze, te końcówki i żabki na kółkach aż świstały.
Super karnisz!
OdpowiedzUsuńSąsiad chytry i glupi, bo jak nie chce za darmo to moglby sprzedać na jakimś olx.
OdpowiedzUsuńKolorow mi sie nie chce, ale niebezpiecznie odzywa sie chęć na firaneczki w falbaneczki ku ozdobie,ale daleka drogs do nich, bo szyć mi sie nie chce😃
OdpowiedzUsuńRany, szycie falbaneczków. Mła już wymięka na samo info. Czy Ryszard z bratem się nie zachęcą do sprawdzenia jakości falbanków?
UsuńRaczej nie interesowalyby się, firaneczki mialyby falbaneczki np.na środku , hmmm, troche mi to nie pasi względem kwiatów na parapetach, ale ladnie bylobyoknom i pokojom z taka ozdobą, bo na razie jak może zauważylaś są tylko rolety.
UsuńFalbaneczki i kwiateczki pasują do siebie, byle nie przesadzić. Może być uroczo😄. Teraz w wielu oknach widzę takie "wycinanki" z białego tworzywa. No przecież że falbaniaste firaneczki to sam gust, wdzięk, cud i miód a wycinanki mi się nie podobają.
UsuńŻeby było jasne, rolety u Dory są bardzo ok. Ale jak się czegoś zachce i siedzenie na rączkach nie pomaga na zachciewajkę, to może warto tę maszynę wyciągnąć? No chyba że przysiąście rączek pomoże, takie zwłoki też potrafią wybić z głowy pomysły, czasem słuszne to wybicie, bo przynajmniej ja miewam pomysły takie niezbyt. Zasiadanie na rączkach bywa pożyteczne, jedne pomysły won, ale następne już robią puk-puk.
UsuńEee, leniwa jestem, wyszukać materiał, wymierzyć, wymyslić jak to zrobic,zeby bylo ladnie, no i naszyć falbanki,kuuuupa roboty! No i jeszcze kupić zaczepy zylkowe, czy jak to tam zwał. Tak wiec droga daleka i kręta, moze samo myślenie wystarczy😃
OdpowiedzUsuń