Następna porcja rupieci się moczy, gwint w nakarniszowej lampce jak na razie nie puścił, wyszedł do ostatniej kropli używany detergent, a mnie przyłupał szatańsko kręgosłup i prawy bark po umyciu tynków w małym przedpokoju. Oj, czarno widzę to moje augiaszowanie. Przerwa konieczna, nie ma czym myć i mój kościec i stawy sobie wypraszają. Nie może być za intensywnie. Nie bez powodu ogarniałam BORDELLO BUM BUM po wierzchu, jeśli już wysilone wysiłki to w Bobusiowie. Tam siły raczej dopisują, opuszczając mnie po, ot ciekawostka. Ale nawet tam nie jestem w stanie ogarnąć tak jak bym chciała, wiecznie dużo za dużo ryczy o uwagę. Kamasje znów nie wykopane, cholera, i nie one jedne. Jeszcze odpłyną z tego niewykopania, TFU-TFU-TFU.
Więc przerwa. Na dziś (czwartek) było dosyć. Wyjście w świat o szesnastej, postawa na siłę prosta i dziarsko do przodu. Czajnik odebrać, zakupy zrobić na Promenadzie, bo koty znów trzeba obsprawić, warzywa uzupełnić, zwizytować sklep herbaciany. Koniecznie to ostatnie, kobieta coś dla mnie chyba już sprowadziła (eee. Nie sprowadziła, nie ma na razie, ale zakupy i tak zrobiłam). Nie żebym herbaty ja sama potrzebowała, ale klitoria tearneńska, kwiat lilii i granatu na paczusie i prezenty i dowanianie naparów. Lilia. Cudo oburzające i denerwujące faktem że to kwiat lilii bulwkowatej, a żywej rośliny nie da rady zdobyć!!!!!!. Nie ma właściwie zapachu, ale jest jedna cecha dla której wyślę dla Małgoś i sprezentuję jeszcze komuś. Otóż powoduje ona że napar wydaje się słodki, a cukru chyba nie ma wcale. Przynajmniej tak zapewniają internety. Dosmacza. Po za tym bla-bla-samo zdrowie-bla-bla. I młodość. I mnie aż ssało do kawy zapachowej, "belgijskie praliny" spożyte, może tym razem inna, nie tak nałogowa.
Uffff. Po. Mało wypoczynkowa była przerwa, co kręgosłup mi wyrzuca. Odwalone to co odwalone być musiało, zakupy kocie, herbaciano-kawowe, warzywne i detergentowe, obiór paczki z czajnikiem, tu o rany!!!! Czajnik o dnie średnicy 16 centymetrów, a paczkę wyrywałam przemocą z największej skrytki, w środku taka ilość folii bąblowej że fotel uszak można obić. I do torby paka nie weszła. Ale już woda w nowym czajniku zagotowana, kawa z dodatkiem "irish cream" wypita z świeżo nabytego szklanego kubaska. Nabytego, bo u mnie regularnie szklane kubaski są bite, futra nie mają dla nich litości. I dla mnie lubiącej pić ze szkła też nie mają. Litości.
I wiesz co Czytaczu? Tak sobie weszłam przy odzipywaniu na otrzymywane newsy, to jest dno dna. Ale coś z tego szajsu wyłapuję. Stąd wzmianka w tytule notki o nadziewaniu pralki, ostatni news o dodawaniu do prania aspiryny. Co trochę takie sensacje, i o ile omijam jak mogę informacyjny chłam od Onet i podobnych, to te pralkowe newsy zaczęłam śledzić, bo co na litość jeszcze ludzie wsadzają do prania?!?. I wychodzi mi że dodatkowy wkład do pralki może pominąć pranie, sam w całości ją wypełniając. Bo.
Dodaj do prania:
- aspirynę. Pranie będzie białe, nawet to które przed użyciem tabletki pożegnało biel dawno, być może w farbiarni.
- liść laurowy. Nie będzie zabarwionych na przesłodki róż męskich gatek od pranych z nimi czerwonych skarpetek. Szkoda. Mało tego, przebarwione ciuchy podobno należycie te przebarwienia gubią. Hmmmmm.
- folię aluminiową zwiniętą w kulki. Zamiast płynu do zmiękczania i odelektryzowania. Włosy co się elektryzują i ogólnie wszystko co ładunkami strzela to wiedziałam że trzeba przetrzeć taką kulką, ale do pralki? Jeden koment że to pralkę zatyka.
- ocet. Zmiękcza i odkaża pranie. Znikają plamy po pocie i od dezodorantów.
- soda. Do jasnych łachów, wybiela. Pasta odplamiajaca działa, fakt, ale może odbarwiać.
- woda utleniona. Też wybiela i to silnie, oraz odkaża.
- skorupki jajek. Wybielają jak dziwa podane wyżej, ale polecane szczególnie do zszarzałych firanek. Zalecane umieszczanie w siatkowym woreczku, co zrozumiałe.
- nawilżane chusteczki. Nie, nie te przeznaczone do prania, obficie reprezentowane w supermarketach w dziale "pranie". Zwyczajne,takie co się do kibla nie wrzuca. Wytłuściłam tekst, bo sprawdziłam i działa. Otóż drogi Czytaczu, hodowco i pańciu sierściuchów, dodane do prania zwykłe nawilżane chusteczki 1-3-5 sztuki wyłapują sierść. Nie w stu procentach, co to to nie, ale jest znacząca różnica, na tyle by stosować. Ponadto, podobno dobrze te chusteczki robią swetrom, czego nie testowałam.
- piłki tenisowe. Zalecane jako pożadany dodatek przy praniu kurtek puchowych, poduszek, zapobiegają zbijaniu się i podobno z nimi pranie ogólnie w lepszym stanie.
- płyn do płukania ust. Silnie odkaża, likwiduje pleśń, do stosowania też sam, gdy chcemy oczyścić pralkę z nalotów i smrodu.
No. Dodaj Czytaczu wszystko, być może będziesz zadowolniony.
Osobiście i dobrym efektem stosowałam na plamy zmywacz do paznokci, żaden sensacyjny portal jeszcze nie zrobił z tego hitu, ale kto wie. Pewnie jeszcze nie raz coś wskażą jako sensację pralniczą. I będę śledzić (bo te chusteczki), kto wie może odkryją przed moimi zaskoczonymi ślepiami jeszcze cóś... W planach pranie poduszek z piłkami. Ciekawe czy przeżyją pralka i poduszki. Oraz piłki.
Pisała R.R.
A nowiutki kubasek przy drugim użyciu pękł, bez udziału futer. Być może wolał na ich widok sam polec, wybierając szklaną wersję seppuku.
Ooo, a to Ci kubas numer odwalił.
OdpowiedzUsuńPrzecudnie koteczki polegują,moim sie takie przytulanki nie zdarzają.
Jak nie zapomnę, to wykorzystam patent z chusteczkami.
Pileczki do prania mozna kupic w sklepach, nie wiem ,,zazwyczaj to w suszarce sie stosuje, jak mi mowila znajoma ktora ma suszarkę do prania. Pralam kiedys kurtkę z pileczkami , ale niezbyt zdały egzamin, bo to kurtka półpuchowa była.
Wzdech. Tak, kubasek odwalił numer, fakt. Jak to się nie zdarzają przytulanki kotuniom? Sama widziałam u Cię, może bardzo rzadko ale jednak. Co do dodatków pralniczych to nie mam zdania, chusteczki fakt zbierają sierść, widać różnicę przy ciemnym praniu. Ale reszta? Nie mam pojęcia. Z tymi chusteczkami też bym nie wiedziała, ale natknęłam się na zupełnie wyschnięte, takie co dawno zapominały że miały nawilżać. I wykorzystuję. jeśli natknę się na przeterminowaną aspirynę, to też nakarmię pranie. A to możliwe, bo w planach przegląd apteczki.. Pranie poduszek też będzie. Z piłkami.Ach te plany.
UsuńNieee to nie przytulanki, to raczej uds sie od wielkiego dzwonu Robinowi polozyc i zssnsc ovok Rysia, lub jakies chwilowe krociutkie liźniecie,.
UsuńOj szkoda.
UsuńO te chusteczki nawilżane teraz w każdym praniu będę mieć sztuk 5
OdpowiedzUsuńZ aspiryną spróbuję, bo aż się prosi wybielić. Soda przereklamowana. Piłki tenisowe to faktycznie bardziej do suszarki do prania niż do pralki. Jeśli już to lepsze są kule piorące. Chusteczki to teraz będę do każdego prania pchała!
OdpowiedzUsuńTakże dzięki i śledź dalej!
UsuńPchajcie chusteczki😀. Miałam obawy, że się rozpadną na tysiąc strzępków i tyle samo puszków i paproszków. Ale nie, nic takiego nie nastąpiło.
UsuńA może to trzeba jedna na kota liczyć?
OdpowiedzUsuń🤣🤣🤣🤣Kocureczku, a może po dwie na kota? Albo trzy? Tak naprawdę to myślę że trzy na pranie to akurat. 😃
Usuń😃
OdpowiedzUsuńW temacie paczek - od kiedy nastała wkurzająca moda wysyłania najmniejszych nawet pierdółek w kartonach wielkości pralki, wypełnionych kilometrami bąbelków, zwojów ciętej tektury i innych zabezpieczeń, to zamawiam wyłącznie z dostawą do pracy lub domu. Zwykle wysyłają tyle powiadomień, że można się zorganizować do odbioru we właściwym czasie. Wolę tak, niż tachać paki przez miasto.
OdpowiedzUsuńW temacie prania - wypróbowałam swego czasu część tych cudów, nie zauważyłam żadnych imponujących efektów polopiryny, sody czy wody utlenionej (musiałaby to być chyba jakaś potężna ilość, żeby w pralce zadziałać, bo miejscowo na plamy to owszem). Ocet potwierdzam, dodaje czasem do płukania, zmiękcza wodę i ubrania. Zmywacz do paznokci potwierdzam, moje dziecko we wczesnym dziecięctwie wymalowało pisakami kolorów najciemniejszych prawie nową sofę obitą jasno-groszkowym aksamitem, po bezskutecznym wypróbowaniu delikatniejszych metod w akcie rozpaczy zastosowałam radykalny środek (bo gorzej i tak nie będzie) i zmywacz uczynił cud, zmył malowidła bez śladu. Później stosowałam na inne niespieralne plamy, na ogół z pozytywnym skutkiem. Z piłkami w pralce to jakiś mit, może w suszarce, nie posiadam to nie wiem. Ale kurtki puchowe piorę w pralce normalnie na 40 stopniach z wirowaniem, owszem nadzienie się zbija, ale w miarę schnięcia wraca do normy. Dla przyśpieszenia procesu schnięcia i rozprężania puchu rozcieram w rękach miejsca gdzie są zbite buły, kurtki potem są jak nowe, puchate.
Jeśli chodzi o działanie chusteczek na swetry, to mam doświadczenia w praniu swetrów z wełny merynosów, wełnie dobrze robi lanolina, z braku takowej można prać lub płukać swetry w odżywce do włosów. Chodzi o pokrycie włókienek substancją, która je wygadza, dzięki czemu sweter nie jest szorstki, a także nie elektryzuje się. Myślę, że nawilżane chusteczki działają podobnie, bo one są z gliceryną, czasem jakimiś olejkami itp.
Kulom do prania natomiast mówię stanowcze nie, bo one może i czyszczą ekologicznie, ale przy okazji stopniowo niszczą ubrania. Rozumiem totalnych alergików, którzy muszą unikać każdej chemii, ale w innych sytuacjach to nie dam się przekonać.
I od dłuższego czasu nie używam kapsułek, tylko proszek, bo miałam wrażenie, poparte intuicją i dedukcją, że otoczka kapsułki rozpuszcza się i oblepia włókna tkanin, co raczej dobrze im nie robi, a wypłukać do końca tego się raczej nie da. Eksperymentowałam z samodzielnym robieniem prostych w składzie proszków do prania bez niepotrzebnego badziewia, ale lenistwo mnie pokonało i zaniechałam :).
Takie to moje doświadczenia. Ale poradników pisać nie zamierzam :).
ja pierniczę, ale się rozpisałam... nie zauważyłam w trakcie, że tyle tego ;)
UsuńI dobrze że się rozpisałaś. Sama radość. Odpowiem porządnie jak odzipnę. Znów robiłam za mocarza.
UsuńWidzisz Małgosiu, dziś też wyszarpywałam paczkę. Ale tu już nie powinno być kilometrów dodatkowego badziewia, choć jakiś rodzaj badziewia zamówiłam 😀. Jutro otworzę, po bobusiowaniu. Bo na razie nie żyję, a rzecz może poczekać. Chociaż nie, zamówiłam między innymi rękawiczki ogrodnicze z pazurami do grzebania w ziemi, mogą się u Bobusiów przydać. Ale i tak otworzę jutro.
UsuńTak, jest tendencja do wielgaśnych pak, nie wiem czemu, przrcież to droższe, kłopotliwe i dla dostawcy i dla odbiorcy. Kiedyś co prawda widziałam na filmiku jak kurier miota paczkami, ale to kiedyś. Teraz chyba już nie ma takich kurierów, a paczki puchną.
Co do prania i dziwów podawanych jako sensacja tysiąclecia przez netowych natrętów, to wątpię czy to sensacja. Chusteczki tak, widzę na ciemnym praniu różnicę, u mnie Feluś robi za sierściucha, nie do wiary ile tego z niego wyczekuję i ciągle ma. Taka własna skórna wersja "stoliczku nakryj się" . Może i na swetry rzeczywiście też dobrze robi, kto wie. Co do uczuleń i unikania chemii, oraz domowego wyrobu środków czyszcząco piorących, to jestem za leniwa. Od lat unikam tych marek co mi źle robią, na tyle pracowitości mi starcza, tu zrobię prywatną antyreklamę. Mydło Arco,ndla mnie beznadziejnie szkodliwe badziewie, narobiło mi kiedyś kłopotu z którego wyplątywałam się miesiącami. Dostałam w prezencie karton tego mydła, i jeszcze jakieś resztki są. W garażu? Łojciec zakitrał gdy chciałam wywalić.
Oj. Literówki niewyłapane, skróty myślowe za krótkie i Chamydło pokombinował. Trudno, chyba mimo wszystko da się zrozumieć. Dobranoc.
UsuńTez myslalam o tych rękawicaxh, ale mam male dlonie, mam zawsze klopot, wiec obawiam sie ze bylyby dla mnie za wielkie.
UsuńO dziwo u nas jakoś nie ma dużego problemu z kłakami na ubraniach. Jak się tak zastanowiłam, to zwierzaki mają swoje fotele i krzesła, na których my raczej nie siadamy. "Czepnych" ubrań w domu też zwykle nie nosimy, głównie bawełna przez wszystkich lubiana, to nie przyciąga, i nie jest mechata więc nie "trzyma" futra. Rolki do ubrań bardzo rzadko są w użyciu, przed praniem nie mam co obskubywać. A sześć kotów w domu i pies. Sama się dziwię.
UsuńUzywam płynów, do prabia i płukania .Do plam wanisha .Tlustej plamy z kurtki niczym nie da sie zmyć, nirstety.
OdpowiedzUsuńJa tłuste plamy przed wrzuceniem do pralki smaruje płynem do naczyń, Ludwik najlepiej daje rade, tłuszcz znika, chyba że był z czymś barwiącym, ale to już inna bajka.
UsuńM w papilotach.
Też. Potwierdzam, Ludwik jest ok, nie odbarwia tkanin a tłuszcz usuwa.
UsuńA gdzie tam, nic nie pomoglo, dotarlam do domu z ta plama i od razu zapralam, pozniekj jeszcze kilka razy , roznymi srodkami i nic, plama jest i juz.
UsuńTo mam przykrą wiadomość, to nie może być tłuszcz. Przynajmniej nie sam. Skoro tak, to zostaje Ci sięgnięcie po ciężką artylerię odplamiania. Albo dedykowana takim plamom odplamiaczowa specjalistyczna chemia, albo ryzyk-fizyk-bomba czyli zmywacz do paznokci strong lub WD40 przed praniem.
UsuńKiedyś nie mogłam doprać tłustej plamy na bluzie dziecka, aż mi powiedziało, że to nie zwykły tłuszcz ale jakiś smar techniczny, samochodowy. Potraktowałam to płynem BHP i prawie się sprało, został jakiś nikły ślad. Jak nie BHP to wd-40 albo zmywacz.
UsuńJa używam płynu do prania domol sensitive i płynu do płukania domol niebieskie kwiatki :)
OdpowiedzUsuńKapsułki rzadko, czasem trafi się partia co się źle rozpuszcza i mi zostaje glut w w pralce...
U mnie kapsułki nigdy😃
UsuńPrzez jakiś czas używałam kapsułek, bo ktoś kupił do domu zamiast proszku, nawet mi się spodobało, wygodne to było, ale potem uznałam, że to jednak szajs. Wolę natomiast proszek niż płyn, ale pomyślę o tym Domolu, mają dobre produkty, ale to marka własna Rossmanna, a ja tam rzadko bywam, więc muszę sobie zmienić trasę :).
UsuńJa z rossmanna raz na jakiś czas wpadam z plecakiem i szampony Isana kupuje, młodemu Isana MEN 3w1 bo on się nie będzie rozbijał na drobne i żele pod prysznic Isana dla dorosłych. Motylowa w plecak bierze wtedy domol płyn do prania i płyn do płukania i na plamy takie mamy na wszelki. A druga tura jest zazwyczaj z plecakami po puszki Winston, ale jak są na promocji. A i Prokurent płyn i pasta i jesteśmy zaopatrzeni.
UsuńChusteczki wypróbuję, też mam podeschnięte, to nie będzie żal )
OdpowiedzUsuńDo odplamiania używam znacznie tańszego od Vanisha proszku w podobnym opakowaniu z biedry albo Lidla, na bardziej oporne palmy dodatkowo mydełko odplamiające albo odplamiacz do dywanów- ostatnio dwa dni walczyłam z zalaną czerwonym winem białą koszulką mojego K. Udało się :) Z internetowych patentów to sprawdził mi się sposób na wywabienie śladów długopisu z plastikowej lali- otóż cuda zdziałał zwykły lakier do włosów.
Przytulasy kociaków rozczulające ! Moje mniej więcej do ukończenia roku były nierozłączne, teraz nie ma mowy o wspólnym spaniu, a próby zbliżenia kończą się łapoczynami...
Lakier do włosów na plastik??? No no, kto by pomyślał. Dobrze wiedzieć 😃. Każdy ma swoje sposoby, pisałaś kiedyś o biedronkowym cudzie, nie dotarłam niestety, zapominałam przy zakupach, a teraz najbliższą rozwalili remontowo.
UsuńU mnie łapoczyny i gryzoczyny stosuje Rysia, niby miziu-miziu, daj, wyliżę uszko, a znienacka HAPS. I starszaki spieprzają.
Rysia piękne rude i śliczne to. Dokarmiać na żądanie bo musi być ruda kuleczka koniecznie 🧡🧡🧡🧡
OdpowiedzUsuń