Tym razem cykankowa dokumentacja zielonego chaosu wydaje mi się niefajna. Niebieskie wcale nie wychodzi, odcienie nie takie, ostrość też.
Jak było?
Jeżynowo. Bezkolcowa w końcu obrodziła jak należy, o czym nikt nie wiedział. Zapomniany pnączowy krzak rozrósł się obejmując zasięgiem przestrzeń pomiędzy dwiema jabłoniami. I od strony granicy z polem na tych jabłoniach czerwono i czarno.
Pracowicie. Dziewczyny wybierały z zarosłej pokrzywami, nawłociami, chmielem, bylicami i Buka wie czym jeszcze sterty gałęzi i palet materiał na opał domowy i na ognisko. Ogniska nie było, ale będzie. Kiedyś. Ja walczyłam z pokrzywami, ostami, perzem i podbiałem. Wszystkie te prace to ziarnko piasku na plaży potrzeb. Do zatyrania by trzeba.
Bobuś i Rodzinne Dziecko sprytnie umknęli na harleyową wycieczkę, pojawili się gdy odzipałowałyśmy wysiłki. Odzipywałyśmy?
Jesiennie się już robi. Ten dzień był już krótki, ciepły i chwilami całkiem szary. Tak po jesiennemu. A wycieczkowicze zmarzli, Dziecko bardzo nie lubi, ale motocykle tak mają, tylko jazdy w bardzo upalne dni nie dają takich zimnych wrażeń. Wycieczka się udała, po Jurze była.
Rodzinne Dziecko odwiozło Asię i mnie przy okazji jazdy do chłopaka. Tak o lekkim zmroku.
I co jeszcze?
Zrobiłam małą dywersję, drobne świństwo, co lekko wkurzyło Beatkę. Trudno, nie robiłabym tego gdybym sama się nie wkurzyła. Lampioniki. O nich kiedyś będzie.
Mięta. O niej też będzie. Na razie srajtfon mnie dwa razy wywalił, ucinając pisaninę, więc kończę.
Pisała R.R.
Mła zaraz polezie na swoją plażę potrzeb. Qrcze, strach się bać. Dywersję to mła może zrobić tylko sobie więc nie planuje. A w ogóle to Mamelon zachorzała, albo ma grypę albo omicrona ale cóś ma na pewno i zaleguje. Mła pociesza telefonicznie. Rany, jak patrzę na te moje łany pozarastane to zgroza mła zdejmuje! Do boju!
OdpowiedzUsuńMamelonowi współczuję z zdrowia życzę. Pogoda taka akurat, a tu trzeba zalegać. Ech.
UsuńMów co chcesz, to ogromny luksus mieć zielone pod nosem, a już to, że można cieszyć oko i nos, na teraz, już, to raj. Jedyny minus to taki, że na bieżąco widać tę plażę, ale ziarnko do ziarnka 😀
A ja uwielbiam ten początek jesieni :). Ogrodem się w tym roku nie przejmuję, bo jakbym się przejmowała, to bym zwariowała, albo zeszła na zawał (wiadomo - wyczyny Dżemika!). Mąż w ramach prewencji kryzysowo-energetycznej wprawia się w gotowaniu na ognisku, zorganizował wielką stalową michę, w której to ognisko się rozpala, zmontował konstrukcję a'la ruszt i pitrasi nam "kociołki bałkańskie" i inne takie cuda. Słoneczko prześwieca między chmurkami, temperatura dzienna około 20 stopni, idealnie :).
OdpowiedzUsuńZ ogrodowego kwiecia to u mnie teraz są jeszcze tylko hortensje. Oleandry i aloesy wyniesione na lato na dwór już przekwitają, lawendę ścięłam późno, żeby pszczółkom i motylkom dogodzić jak najdłużej, ale drugie kwitnienie w związku z tym bardzo mizerne. Jeżyna bezkolcowa u mnie też owocuje zapomniana między jabłonkami :). Późne jabłonki owocują, śliwki się skończyły, dojrzewają winogrona, mój balkonowy ogródek wydaje ostatnie plony pomidorowo-ogórkowe, za to dyńki pysznie świecą jak pomarańczowe słońca. Pięknie jest :).
Pięknie jest, nie ma co. Temperatura taka że da się żyć i doceniać tę urodę. Ach, własne pomidorki, ach. Ta letnia kuchnia w misie też super. Wielkim urokiem jest to, że można wypić herbatę czy kawę, oraz zjeść, na tzw. lufcie. Niby też bym mogła wyjść na balkonik i się raczyć, ale jak pełno okien wieżowców i z bloku naprzeciwko, to jednak niszczy urok raczenia się.
UsuńNajlepsza pora roku. Może wpis ogarnę. Dzisiaj w pracy nie było prądu. Puścili mnie do domu. To ogarniam szafki.
OdpowiedzUsuńRomanko czy ty nosisz czasami spódnice?
A wczoraj to zalegałam i w końcu zasnęłam, co bardzo dobrze zrobiło paluszkowi.
UsuńNoszę, ale na litość, ciuchów to u mnie dostatek a nawet spory nadmiar.
a nie bo mam jedna taka jakby lniana i szkoda ja wywalic, a raczej nie schudne do niej, nie ma szans XD
UsuńNie życzę Ci niezamierzoneg chudnięcia, bo to na ogół wiąże się to z jakimiś zawirowaniami. A skąd pomysł że na mnie byłaby dobra? Kocureczku, kiedy zaczęłam blogowanie byłam na progu otyłości olbrzymiej. To przeszłość. Schudłam, fakt. Sporo, jakieś dwadzieścia kilo se poszło, ale ślady pozostały, nie odleciało do końca brzucho. Trochę go jeszcze mam 😉. Nie żeby bardzo, ale talią nie.mogę się pochwalić.
UsuńNo ja mam bułeczki i takie tam 😝
UsuńSą niebieskości (już zakwitła barbula ?) i pięknie powtórnie kwitną Ci róże. A jak zdrowo wyglądają , nie zauważyłam żadnych pleśni ani innej zarazy, takie odporne odmiany czy dobry rok ? Ja wreszcie odpoczywam po upałach, które w tym roku dręczyły i mnie, i mój zielony spłachetek. Odżywamy oboje :) Zajadam cudownie słodkie pomidorki i dojrzewające winogrona, staram się nie przejmować ogólnym nieogarnięciem . Jak będę miała wenę, to trochę uporządkuję rabaty, ale nic na siłę.
OdpowiedzUsuńI tak trzymać Mariolu. Spinka szkodzi. 😀.
OdpowiedzUsuńO tak, barbula kwitnie. Jesień nadchodzi, a róże szaleją. Nie wszystkie takie zdrowe, część się jeszcze nie pozbierała po poprzednim roku. 'Old port' np. ścięłam przy samej ziemi, zagwozdka, odbije czy nie. A szkoda by mi było wyjątkowo, tak piękny kwiat i zapach oszałamiający. Ale trzeba było.
Wessało mój komentarz! Pięknie wszystko kwitnie, suszy nie widać. Co to za kwiaty na 10 zdjęciu?
OdpowiedzUsuńLiriope szafirkowate. Znak jesieni. Ech.
UsuńŚliczne!
Usuń