Dopiero co wróciłam. Zaraz będę się wyparzać i aż mi słabo na samą myśl. Ale trzeba, bo kleszczom nie słabo. Pierwszy od jakiegoś czasu dzień gdzie dało się żyć, przynajmniej do popołudnia. Teraz znów się zaczyna, jeszcze pot mi z uszu nie kapie (ani z dziurek od nosa, kto by pomyślał że to możliwe) ale zanosi się że będzie. Cykanki pokazują zdziśki, tydzień temu byłam z wizytą z określonym celem. Przepaskudnym i do cykania nie miałam głowy, piorunem też wróciłam bo do życia towarzyskiego się nie nadawałam. No dobra, wywalę to najgorsze co się stało w czasie mojego blogowego postoju. Musiałam pożegnać zupełnie niespodziewanie i natychmiast mojego Gacusia. Rzecz się stała w piątek, w sobotę pochowałam go pod sosną w lasku na pasku. Obok Maciusia i Kubusia.
Nie pierwsze to takie nagłe pożegnanie, serce boli.
Co jeszcze się zdarzyło (spokojnie, dobre wieści) spróbuję opisać w następnej notatce.
Notowała R.R.
Ja myślę, że Gacuś to teraz biega z moim Amberkiem, Jagusiem, Nikusia i Salemkiem. I się dobrze bawią za Tęczowym Mostem :)
OdpowiedzUsuńKocurek ma rację. Gacus poznał nowych kumpli, moich tam już cała chmara bryka, na pewno ciepło przywitali Twojego przyjaciela. Przytulam...
OdpowiedzUsuńMałgosia w papilotach
Czekam na więcej wieści, zapomniałam dodać...
OdpowiedzUsuńMoje miłe, ja wiem że macie rację. Wiem, ale tego absolutnie nie czuję. Brak mi go jak cholera, no kto to widział żeby tak nagle. Kolejna bardzo trudna lekcja na temat kruchości życia. Tydzień minął i nadal nie wierzę, tak pstryk i już.
OdpowiedzUsuńMam doświadczenie, powinnam być mądrzejsza, ale ponieważ mam, to wiem że i tak jeszcze długo, długo odruchowo będę wypatrywać i nasłuchiwać dezertera. Za bramą całkiem duże stado na mnie czeka. Ciekawe co mi powiedzą, ale nie mam zamiaru się spieszyć. .i tak może być, pstryk i już.
Kocurku, jeszcze troszkę poczekasz na wieści, ogólnie wiesz co najważniejsze, a mnie rozkłada upał i pani d. Gdyby nie futra to marnie bardzo by było.
OdpowiedzUsuńTak mi przykro z powodu Gacusia. Romanko przytulam mocno.
OdpowiedzUsuńGacuś jak Felicjan odszedł nagle, cierpiąc krótko a zostawił po sobie wyrwę i cierpienie długotrwałe. Mła to rozumie, Felicjan nawet się ze mła nie pożegnał, wyszedł z tego życia kompletnie po angielsku, jak miał to zresztą w zwyczaju. Nie daj się tej d., franca w ogóle nie powinna się z kąta wychylać. Mła powoli kompletuje paczuszki, zawsze to jakaś pocieszka.
OdpowiedzUsuńUpał i mnie dobija, ale pocieszam się, że tydzień i urlop w końcu jeśli nie przesuną. Oby nie. Ja też kompletuje paczki tylko jeszcze pudło i taśmę mi wcieli jak zawsze jak jest potrzebna.
OdpowiedzUsuńWspółczuję, że tak szybko musiałaś pożegnać się z tym małym Rozrabiaką i jakoś nie znajduję słów pocieszenia. Ale o ile uboższe byłoby życie bez tych miłości i przyjaźni, chociaż ich koniec jest tak bolesny. Piękna , choć smutna notka o odchodzeniu jest dziś u Wuszki na jej blogu (nielotka.blogspot). Trzymaj się, Romuś.
OdpowiedzUsuńOjej. Smutno.
OdpowiedzUsuńAle za to obrazki ładne.
No dobrze to kiedy będzie premiera niespodzianki? :)
OdpowiedzUsuń