Czytają

sobota, 10 lipca 2021

Notatka 353 Cykanki z Bobusiowej soboty.

Pospiesznie, zanim odpłynę. Cykankowy, jak widzę nie najlepszy, urobek z Bobusiowej soboty.

















Trudno, do pisania dłuższego tekstu już nie jestem zdolna, te kiepskie cykanki i komentarz tak długi jak dam radę muszą starczyć za dokumentację.  Bo było po prostu przegięcie z robotą na zielonym. Pogoda i ciśnienie na szczęście lepsze niż wczoraj, co do wypęku wykorzystałam.

Co na cykankach, to wiadomo. Kwitnące.

Jedna 'Ślicznotka z Koblencji' postanowiła żyć. 

'Eskimo Circus Flower' ruszył z kwitnieniem.  To te zielonkawe kwiaty. Na pierwszej cykance, którejś z dalszych i jako główny bohater. Pisałam, że nie do końca jestem nim zachwycona, owszem, po zimowej zapaści znów wykazuje nieprzeciętny wigor. Ale... są dwa ale. Zielonkawe kwiaty dostają różowych kropeczek, one przypominają obsypanie wypryskami różyczki. Niby róża i różyczka powinny pasować, a nie pasują. Drugie ale, to brązowe pręciki pokazujące się przy silniej rozwiniętych kwiatach, niemiło, jakby jakieś paskudne muszydło lub inny brązowy owad. Czy są zielonkawe róże bez różyczki i z żółtym środkiem? Chciałabym.

'Crimson Circus Flower' to czerwona pod Eskimosem. Tu pełnia szczęścia że jest,  bratnie 'Piano' odpłynęło. Było i tak cienkie przy Karmazynku, co z tego że kwiat ciut większy. 

Na resztę pisanek nie mam już pary. 

Dobranoc

Pa. Pisała R.R

18 komentarzy:

  1. Może chociaż w niedzielę odpoczniesz, w sensie że poleniuchujesz ? Co to za róża na trzecim zdjęciu od końca ? A ta ciemniejsza na ostatnim ? Śliczności. Miłej niedzieli :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Choćbym nie chciała, to muszę poleniuszyć😀. Przegiełam. Na ostatnim zdjęciu od lewej 'Lavender Circus Flower'. Moja wielka miłość różana, teraz ledwo żywa. Jedna z trzech przeżyła zimę. Circusy to nieduże teoretycznie róże Kordesa, część z nich to perpetuum mobile wiecznie kwitnące i bardzo zdrowe, część pachnie, część nie. 'Lavender' nie pachnie, do ubiegłego lata byłam ciężko zachwycona kolorem kwiatów, zdrowiem, wzrostem co znacznie przekraczał wszelkie normy. Nieprawdopodobny show dawały, kwitnąć właściwie nie przestawały, jak jedna robiła przerwę na solidny wzrost, to druga zaczynała kwitnąć, a trzecia kończyła. No cóż, tak dobrze żarło i się posrało, dwie odpłynęły, trzecia najstarsza jest swoim cieniem. Zobaczymy co z nią będzie. Obok 'Ślicznotka z Koblencji' nieduża, dwubarwna, bezzapachowa, jedna z dwóch. Wdzięk na żywo duży, nazwa 'Ślicznotka' uzasadniona. Czosnek główkowaty się pcha na tej focie na pierwszy plan.
      Trzecia od dołu cykanka to 'Darcy Bussell' austinka, miniatura jeśli chodzi o austinki, o bardzo solidnych kwiatach o zapachu co powala. Ocaleniec, tak jak sąsiedni 'Old Port', co akurat zrobił sobie przerwę na wzrost 😀 Żyją. Z rudych kikutów odbiły, maleństwa na razie, ale jak cieszy że żyją.

      Usuń
  2. Z daleka wyglada wszystko ok. Co do wysypki na bialym, moze to z powodu pogodu, czy jakiegos szkodnika.Roże są wrażliwe na warunki zewnętrzne.

    Tak, lenistwo wskazane!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na razie plamek nie ma, ale spoko, one się pojawiają w drugim rzucie kwiatów, będą. Nawet na ofertowych fotach są. Borze Zielony, jakie te ofertowe foty kłamliwe!!! Gdzie widać te cholerne brązowe pręciki? Nigdzie. Kropeczki różu na fotach pojawiły się w uczciwym sklepie Floribunda, uznane za część uroku róży. Hmmm. Nie kupiłabym, gdyby były w momencie kupna, ale foty własnych krzaków sklep wstawia po jakimś czasie, gdy zakwitną im rozmnażane. Ech.

      Usuń
  3. Ja się tak szczegółowo nie znam na botanice, więc dalej nie wiem, która to ta Koblencja, ale podziwiam całokształt :). Pięknie jest, bujnie i kolorowo! W ogrodzie ma być busz i już! A jak jest to busz kolorowy, to mi to do szczęścia wystarcza, nie zagłębiam się w szczegóły. Róż wszelakich zazdraszczam, bo u mnie coś one nie za bardzo lubią żyć... Jedna ulubiona przepięknej urody bladokremowa, którą staram się zachować w dobrej kondycji, wrażliwa przeraźliwie na wszystko, na deszczyk bylejaki, na wiatr, na nadmiar słońca, na brak słońca, na stworzonka, na suszę i na przelanie... ech... Co kwiaty powalające pięknością wypuści, to w moment coś im zaszkodzi. Trzeba polować, żeby się w krótkich momentach nasycić tą cudownością.
    Sorry, że się mało odzywam, ale mam ostatnio jakiś wstręt do blogosfery, internetu itd. Przejściowy, zapewne ;).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bezczelnie się przyznam, że ustawiłam sobie bezczelnie powiadomienie o komentach na Twoim blogu. Stąd wiem że żyjesz😀, ale bardzo się cieszę, że się odezwałaś 😀. I proszę, raz na jakiś czas dają jednak głos 😀.
      Tak, kolorowy lub zielony busz podstawą, musi być. Róż nie zazdrość, to bywa miłość dokładnie taka jak w wypadku Twojej róży. Do ubiegłego lata miałam łatwo, kwitły i rosły wściekle, ale masowo zaczęły niedomagać w tym dziwnym suchym ubiegłorocznym tropiku, a w zimie umierać. Teoretycznie, róże są coraz odporniejsze, teoretycznie. Zaczynam podejrzewać, że w zamian za tę odporność płacą krótkowiecznością, na postawie porównań kumpelskich róż, które sadziła jeszcze jej babcia. To przez ogród Ewy dostałam różanego fioła, u niej głównie pnące ogromy, kwitnące raz, potężnymi plamami koloru na oporowym kamiennym murze. Widok nie do uwierzenia, także w zimie gdy koronki za szronu i śniegu😀.

      Usuń
    2. Ja mam widoki różane u sąsiadów, bardzo obfite i różnorodne, zawsze to jakaś rekompensata :). Ale u jednych i drugich są osoby nie pracujące, które całymi dniami w tych ogródkach coś dziubią, więc mają efekty.
      Na blogi czasem zaglądam (do Ciebie też), ale nie mam weny do pisania komentarzy, u siebie staram się jednak odpowiadać w miarę na bieżąco. Do nowego posta nie mogę się zabrać, a materiałów mam na kilka... No jakiś taki leń mnie ogarnął.

      Usuń
    3. Przy takim klimacie nic dziwnego. Nawet zresztą jeśli u Ciebie nie ma atrakcji pogodowych z rodzaju "hurra, mamy klimat Sahary, my urlopowe jaszczurki i żmije szczęśliwe" , to sama pora roku uzasadnia lenia. Zakodowane mamy, że jakieś wakacje się należą, przynajmniej od części aktywności. Leń mam nadzieję, po odetchnięciu minie😀

      Usuń
  4. Wysypka jest pogodowa, najpierw sucho przeraźliwie potem mokro i gorąco, trudno wysypki nie dostać. Co do róż zielono żółtych to nie wiem, prędzej takie zielono - kremowe. Cóż, cza będzie poszukać odpowiednich odmian w necie. Wygląda o grodziszcze naprawdę dobrze, poza tą wysypką różaną o której piszesz jakoś nie widać na szczęście po zielonym grozy upałów. Dżangel jest więc wygląda cool. Odpoczywaj po tyrce, koty podopieszczaj. :-D

    OdpowiedzUsuń
  5. Eskimos po prostu tak ma, pierwszy rzut kwiatów bez wyprysków lub z nielicznymi, pozostałe z różyczką, nie ma co zwalać na warunki pogodowe. Powyżej się wyżaliłam w temacie. Odmiany powstają ciągle nowe, być może lada moment taka chciana się pojawi😀. Proszę, czytaj pocztę. 😀

    OdpowiedzUsuń
  6. Wiecie co roze sa cudowne, ale patrząc od strony pracowej to juz nie tak super, po 1, kłują, haczą, i jestem podrapana i pokłuta, w domu wyciagam z dloni malutkie kolce. Po 2, z niektorych bardzo szybko opadają platki,a jak wiatr to te platki sa wszedzie i mam duzo sprzatania, nalezy obcinac przekwitle kwiatki, w dni deszczowe potrafią juz w pączkach gnić, a jesienią dostają szarego nalotu, czasami tez sa mszyce, tak wiec posiadanie róż to trudna miłość 😄

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sama prawda, nawet jak nie fikają to łatwo z nimi nie ma. A przy fikołkach typu "choruję, dbaj o mnie, choruję, mówię po francusku?!", "a co tam, mnie maluśkiej dobrze, jeden patyk wystarczy", "tam za krzakiem jest lepsze miejsce", "chodźcie do mnie, wyżerka gwarantowana", czy numeru po zimie "naciesz się urodą rudego kikuta, odbiję, a może nie. Nie. A może jednak?" to już szkoda gadać.

      Usuń
  7. 😄😄😄😄😄cudnie to wyraziłaś.

    OdpowiedzUsuń
  8. Podziwiam. Mi w tę duchotę się nic nie chce. Umieram i koniec...

    OdpowiedzUsuń
  9. Broń się. Prysznic, wiatraczek, miętowa herbatka z cukrem i cytryną. Pryskanie zimną wodą. Rolety spuszczone od południa, przeciąg kontrolowany. W domu masz możliwości, korzystaj. Nie chcę się pytać, czy kwiaty plastikowe, broń się powtarzam. Sama mieszkam na ostatnim piętrze, duchota waliła od rozgrzanego dachu przez okna, piszę waliła, bo na szczęście trochę zelżało. Ale strach się bać przyszłego tygodnia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też na ostatnim piętrze.

      Usuń
    2. Wiem, wydało się w którymś z postów, dach przeciekał. Pisz do spółdzielni, wtedy mi to do makówki nie wpadło, dopiero teraz. Mam lżej, bo dach przed chyba pięcioma laty uszczelniono, ocieplono razem ze ścianami, położono nową papę czy co tam dają. Także ciepło od ścian i sufitu nie bije, bije za to rozgrzane powietrze przy otwartych oknach. Od ścian i dachu, ale to pikuś wobec tego co było. Także pisz do spółdzielni.

      Usuń