Czytają

sobota, 20 lutego 2021

Notatka 279 Herbatka z relaksem. Ratunek na czas ponury.

Uuuu, jak brzydko. Dziś słońce starało się bardzo, ale nie poradziło sobie. Brzydko. 

Pora na herbatę, uczciwie parzona w czajniczku jest lekiem może nie na całe zło, ale na zapętlenie mózgu na niemilstwach - to tak. Przetestowałam.

O fascynujących historycznych już sprawach związanych z herbatą napisano tomiszcza,  to bez wątpienia jedna z tych roślin, co zmieniły świat. Jej uprawa, rozprzestrzenienie się zwyczaju picia na cały glob. Sprawa transportu i handlu, ekonomii na którą ma wpływ. Obyczaje, tworzenie się w narodach zwyczajów towarzyskich. Sposób picia, naczynia i narzędzia do zaparzania.  U mnie tylko o drobniutkim elemencie związanym z tematem, też w sposób mocno wybiórczy.  Zaznaczam jednak, że nawet taki odprysk, to ogrom mogący być podstawą do  fascynacji zbieraczych, twórczych. Jak zwykle, pewnie przesadę z obrazkami. Trudno, real brzydki jak nie wiem co, przyda się kolorowy świat herbacianych czajniczków.  

Pinte... jak mu tam, pokazuje mi cuda wianki i imbryki, prawdopodobnie obrażony, że Graftona, czarodzieja Pottera znalazłam bez niego. Tym razem skorzystam z nachała, sam się prosi, ciut przetrzepiemy skórkę. Wada poważna taka, że ciężko dotrzeć do autora dzieła.

Jedziemy. Herbaciany czas, więc herbaciane naczynie, co jak żadne inne  herbacie służy.

Imbryk. Czajnik, czajniczek. Do zaparzania cudownych listeczków. Piękny sam w sobie, bez udziwnień, choć ten jakby ciut... 

Gdzieś tam, w rafie koralowej znaleziono zarośnięty koralem czajniczek. Datowane zatopienie na ok. 1800 rok. 


Wygląda współcześnie, prawda?

A ten starszy, wyraźnie przeznaczony do kontaktu z ogniem.


No to jak miano nie kombinować?

Grafton nie jedyny co kombinuje z formą naczynia - chyba od zarania kombinacje są. Dwa nurty widzę. Jeden poważny, herbatka to istotna sprawa, nie żadne śmichy-chichy, ceremoniał towarzyski, świadczący o pozycji społecznej i kulturze, drugi to właśnie taki, wypoczynkowy, bez nadęcia-zadęcia.

Co nie znaczy, że nieistotny. Wręcz przeciwnie, dbałość o estetyczną stronę przedmiotu zdaje się że większa niż w tym poważnym oficjalnym podejściem do zagadnienia picia napoju. 

Samo się prosiło. Główkowania ruszyły od zarania, mimo że naczynie zatrzymane w koralu ma doskonały kształt. Tak mamy, kombinacje niezbędne, wieczne "ja ci śrubkę wkręcę w radio, o Leokadio", no i wkręcamy.  We wszystko. 

Eksperymenty z ceramiczną formą czajniczka, by było jak najlepiej dla naparu, ale i przyjemnie dla oka. Bo czas herbaty to czas relaksu, więc pojawiają szaleństwa, by ucieszyć oko, oderwać od kłopotów, przestawić mózg na tory ciut inne, zmienić wajchę. U mnie, wśród szaleństwa ceramicznego przemyciły się metalowe, dwa, może trzy. Spokojnie mogłyby być ceramicznymi, na tyle spokojnie, że zostawiam. Nie odróżniłam przy wstawianiu. 

*


*

By była ta odrobina luksusu, mimo niepowagi naczyńka. Bo o luksusie kojarzonym z bogactwem ornamentyki, wytwornością formy - to nie u mnie, u mnie o szaleństwie dającym odskocznię od realu. Szaleństwie oszczędnościowym, każącym w przedmiocie użytkowym widzieć figurkę, historyjkę, żart.

Zaczęło się od smoka. Ważny stwór dla Chińczyków, kojarzony ze szczęściem, z dobrobytem, zdrowiem. Wymarzony zwierz dla herbaty, najściślej związany z tradycją jej picia. Często takie smocze herbaciane dzbanki-zaparzacze były z jadeitu. No nie ma chyba cenniejszego i bardziej luksusowego tworzywa dla Chińczyka.
















Smok jako zwierz cały, smok w kawałkach jako uszko, dziubek, uchwyt na pokrywce, ornament. Jest, tak jak i wszystkie pozostałe stwory, częstym motywem malowanym na czajniczkach niefigurkowych, jednym z najczęstszych, z powodów podanych powyżej. 

A poza tym, można z imbrykiem wszystko. 
Najpierw te, które podkreślają co pijemy. Czyli napar roślinny.

Dziwne, ale mikro z przedstawieniami kwiatu herbacianego. Jeśli jest, to może dla mnie trudno rozpoznawalny.. Występuje raczej w towarzystwie, a ogólnie wizerunki herbacianych kwiatów częstsze w oficjalnie ceremonialnym odłamie herbacianego pijactwa, a już bardzo popularne w ojczyźnie ceremoniału, czyli w Japonii. 



Za to innych roślin moc. Nie zawsze imbryczki przedstawiają rośliny jadalne. Ogólnie roślinami wzornictwo herbacianych utensylii stoi.


Rośliny zaczęły się wcześnie, a jedyną z najdawniej wykorzystywanych jest dynia, czy może tykwa. Czy to możliwe, by było to przełożenie na ceramikę realnego wykorzystania dyniowatych owoców? Nie zgadnę jak było, faktem jest że dynia dawno była czajniczkiem. Podejrzewam, że żebrowania "brzuszka", tak częste w czajniczkach niedyniopodobnych, to właśnie pamiątka po dyni. 



Co zostało jej jak widać do dzisiaj. Aktualnie może występować i w roli zombi i jako koleżanka  czarownicy, przy wiadomej okazji.  Tyle tego, że spoko, mogą powstać kolekcje wypełniające niejedno muzeum.











Przy okazji dyni załatwimy sprawę imbryczów na Halloween. Pierwsze zombie.













Uff. Bogato w temacie, najstarszy to ten malowany, pamięta królową Wiktorię.

Inne warzywa.. rabarbar? 










Owoce, ale ten pierwszy... nie znam gościa. A może to kwiat?








Alllee.... zanim będą kwiaty, to rośliny ogólnie.







No, a teraz mogą być kwiaty.















Z ptakami. Motylami. Latactwami.






Same ptaki, nawet Dodo jest.









Ten powyżej jest chyba z metalu, ale też służy do zaparzania herbaty.












Przynajmniej ptakom zwykłe czajniczki mogą się odwdzięczyć. Tak.


I bogaty wodny  świat.
Słony i słodki.  Typowo wodny i ten co się zapuszcza na ląd.























Zwierzęta lądowe. Oszczędzę Ci Czytaczu dinozaurów. Jeden starczy.








































Czyż my ludzie nie jesteśmy dziwni? Tak kombinować.
Przebogaty w Alladynów, obcych, tupiący beztrosko pod czaszką i wytupujacy rzeczy dziwne świat naszej wyobraźni. Z czajniczka tworzący opowieść. Jak doszło do panicznej ucieczki zebr, co się stało królikowi w torbie?  No i same Alladyny.  






















A jak myślę, że już mnie nic nie dziwi, to się okazuje, że jednak dziwi.


Najdziwniejsze zaś to, że temat leciusieńko tknięty. Tu było pisane o niepoważnej ceramice, a gdzie poważna? Jest. Jest i ta starająca się kontynuować vipowskie ceremoniały i ta traktująca temat czajniczka jako pretekst do poszukiwań rzeźbiarskich estetycznych.  Leciutki sygnał w temacie co też wielki jak ocean. 










A wszystko przez nich. Zaczęli.




R.R. pisała.

Ps. Jest jeszcze sprawa pokrowców naciąganych na czajniczek, by ten dłużej trzymał ciepło. Tam też szaleństwo. Widać picie herbaty powoduje że  kreatywność strzela gejzerem.