Dosłownie. Cień tego fioletu złapany. Bo na żywca to on głębszy, ciemniejszy, prawdziwie fioletowy, gdzieniegdzie z mlecznym różem fioletowawych chmur. Nawet powietrze jakieś takie liliowe, ciekawe czy jego zanieczyszczenia mają jakiś udział w oglądanym zjawisku. Wiem, nie wszystko da się wyczuć nosem, ale powietrze jakby świeże. A fiolet wszędzie.
Samo wczesnonocne niebo. Wstawione jako ostatnio cyknięte, po odwaleniu obowiązków.
No oczywiście że odwrotnie zamieszczone.
Ta pierwsza nad tym kawałkiem tekstu cykanka, nieudana wyjątkowo, ładna dla mnie po malarsku. Więc nie usuwam, a ty Czytaczu powzdychaj nad mym ułomnym gustem. Post pisany zaraz po cykaniu, w Cz-wie, w trakcie czekania na autobus - bo ja jeszcze muszę na zakupy.
R.R. pisała.
Ps. A co mi się będą Cykanki marnować. Dokładam.
Święta prawda z tą malarską cykanką, niedawno oglądałam na Pintereście abstrakcyjne obrazy (nie wiem czyje), od razu mi się z nimi ta cykanka skojarzyła. Kolory, rozmycia, kwadratowo-prostokątne plamy i światła. Dokładnie tak to wyglądało jak na zdjeciu. Może malarz też miał taką rozmazaną cykankę i uwiecznił.
OdpowiedzUsuńWszystko możliwe Małgosiu. Fragmenty drzew i innych roślin, nieudane cykanki - abstrakcje czyhają wszędzie😀
OdpowiedzUsuńJa Cię podziwiam, że produkujesz posty tak w biegu! Ja to muszę zasięść, rozłożyć gęsie pióra i kałamarze, wenę złapać, muzę przyszpilić do biurka, a i to nie gwarantuje, że wycisnę z siebie, co tam bym chciała. Zwykle są pilniejsze pożary do gaszenia... :(
OdpowiedzUsuńBo to notatnik w sumie jest. Owszem, są takie posty, gdzie fascynacja czymś zmusza mnie do przysiąścia (😀podoba mi się to słowo), ale to dotyczy głównie rzetelnych wglądów w czyjąś twórczość lub relacji z jakiejś wyprawki. I tak się okazuje że zwłaszcza przy postach szydełkowych możnaby odgrzebać więcej (yarn bombing, Joana Vasconcelos np.), ale-do cholery nie tworzę referatów ino notatki z fascynacji i rzeczy różnych - codziennych i niecodziennych.. No i nie zapominaj o dobrodziejstwie podróży na leniucha-pasażera. Pożary.. są. I są gaszone. No nie poradzisz, trza gasić 😔
OdpowiedzUsuńPiesa to ma prawdziwe wielkie stado więc u niej to nie pożary tylko burza ogniowa. Stąd brak możliwości pisania w biegu, burza groźna rzecz. Leniuszy pasażeryzm czyli wykorzystanie przymusowego zasiedzenia godne pochwały. :-)
OdpowiedzUsuńPrawdaż co do skali u Piesy i do rozmiaru burz ograniczających jej wszystko. Moja czwórka już byea nie do wytrzymania, a co dopiero u Piesy. Pasażeryzm jest dobrodziejstwem. Nadrabiam sen, buszuję po necie, coś sklecę, coś wymyślę, nawet jeśli to wymyślanie to potrawy na obiad.
OdpowiedzUsuńWow, fioletowe,piękne!
OdpowiedzUsuńUlotne Doruś. Dziś już takiego nie będzie. Chyba. Bo czy można być czegokolwiek pewnym? Teraz "rano" na niebie brzydko się dzieje. Chmury, a może dymy, ruda burość zmieszana z czernią i szarością.
OdpowiedzUsuńZachody różowe, ale ranki chmurne, dawno ladnego wschodu nie widziałam.
UsuńWiesz jak mi się blogger przydał? Mogę Ci napisać, że ostatni naprawdę piękny wschód i naprawdę piękny zachód to 5 grudnia 2020. Czyli dawno
UsuńU mnie też coś ostatnio 10 dni przerwy było. Ale co poradzić. Białe jest od poniedziałku więc będzie wpis tylko ogarnę kabel do aparatu bo postanowienie spełniam i do Panasonica się dobrałam. Nie ma to jak dobry bezlusterkowiec który sama sobie wybrałam i spłaciłam jakiś czas temu. 0% już dawno spłacone a cieszy ❤️ tylko muszę sobie to gdzieś zapisać żeby nie cykac Finem caly czas
OdpowiedzUsuńPS. W locie na fonie to ja komenty pisze i recenzje na Taki Rzecze. :)
OdpowiedzUsuńDawaj, dawaj. Baardzo chętnie popatrzę😀😀😀
OdpowiedzUsuń