niedziela, 4 czerwca 2023

Notatka 517 zielone tło


Dzieje się u mnie, a raczej jeszcze bardziej wkoło mnie.  Istna kotłowanina. Prawie wszystko że tak powiem jest w akcji, sprawy wagi ogromnej dla nas skromnych żuczków, dopiero będą się decydować która strona mocy im bardziej pasuje, jasna czy ciemna. Nawet z Jacuniem może jeszcze różnie być, choć tu być może będzie jasno.

Sprawę globalnie ważną mój organizm olał, zasypiając tak, że już nie zdążę na dzisiejszy  marsz. Dopiero co wstałam, a marsz od południa, i zanim skończę posta to już pewnie będzie po marszu. A post będzie krótki, nie mam zdrowia do opisywania dramatów, nie chcę przeganiać tej odrobiny otuchy, którą przywiozłam w sobie z Bobusiowa pod wpływem zielonego tła i mimo wszystko pogodnych rozmów. Tu zresztą też misz-masz z przywiezionym bagażem, bo obok cykanek i niedużej porcji otuchy przywiozłam też kleszcza wbitego w podstawę łydki. Kleszcz, cholera, no. A myta mydłem z neem pojechałam, wypryskałam się chemią podobno skuteczną. Kleszcz, do cholery, jakby mało było im szajsu którego już narobiły. 

No dobra, zostawmy temat, cykanki i otucha. Cykanki oczywiście że robione znów na oślep, srajtfon nie lubi ani słońca ani deszczu, tym razem było słońce.





















Jakby dżunglą powiało, całe Bobusiowo takie dżunglowate, a w dżungli zamiast tygrysów kleszcze. Wolałabym tygrysy, z kotami się dogadujemy. 

Oczywiście że najlepiej rośnie to co nie chcemy, to chciane odpływa, rośnie słabo i nie tak jak były plany. Dżungla panie dziejku. 

Nadal natrętnie krąży mi po mózgu myśl, że nie takie znów ważne nasze dramaty w obliczu ogólnego życia. Wliczone są. Nie wiem czy to jest ogólnie pocieszające, mnie w dziwny sposób ciut uspokaja. 

To powyżej, to pokaz tego, co się dzieje z kawałkami Bobusiowa do których przykładam rękę. 

Poniżej mało czytelne cykanki fragmentów reszty. 







Na nich coś jeszcze widać, reszta to zielone tkaniny. 





Najcenniejszą cykanką jest ta poniżej, z cyklu ściśle rodzinnego. 


Dokumentacja, piesek pana i pan na Bobusiowie w odpoczynku od zaleceń lekarskich. Ale na godzinę dziennie odstępstw od zaleceń pan ma pozwolenie, więc dokumentacja pozwalania sobie. Zalecenia są surowe, i ponieważ pan pieska zdaje sobie sprawę jak wiele zależy od ich stosowania, to stosuje grzecznie,  na czas gdy może pochodzić mniej więcej prosty czeka z utęsknieniem. Na cykance właśnie ta pora, chodzi prosto cztery razy dziennie przez kwadrans.  Z Bobusiem działo się i dziać jeszcze będzie, niepewne i groźne wszystko. My się boimy, rzecz jest poważna, najlepiej z nas trzyma się właśnie Bobuś. 

Ważne, naj-naj-najważniejsze będzie się działo w środę, tu gorączkowe modły by udało się najlepiej jak to możliwe. 

Otucha nie wiadomo dlaczego w tym jest. Wbrew wszystkiemu. Jeszcze może być w miarę dobrze i niech do ciężkiej cholery będzie. Rodzinne pogaduchy pomogły część strachów spacyfikować, komiczna strona rzeczy też występuje, a jakże. Trudny ten komizm, uśmiech co nieco drżący się pojawiał, ale ogólnie to tyle go, że zignorować się nie da, więc uśmiech był, coraz pewniejszy i szerszy. I bardzo dobrze. 

Dziwnie z tym komizmem, bawi wpis u Tabi, bawi wbrew wszystkiemu, podobnie jest z Bobusiowymi przejściami, ich powaga ma dużo absurdu. Co nie zmienia jednak wagi zdarzeń, uśmiech łagodzi raczej odciski powstałe przy noszeniu ciężarów i nie jest uśmiechem beztroskim. Dobre i to.

A poniedziałek pogrzebowy, brat naszych Mam, mojej i Bobusia przeszedł za bramę. Dla nas bardzo fatalna niespodzianka, ale okazuje się że w tej niespodziewaności jest i łaskawość niebios. Bez bólu, we śnie, po wizycie najbliższych. Mogło być o wiele straszniej.  

Jedziemy z Dzieckiem, z przyczyn oczywistych tylko my. 

No i skąd ta otucha to nie wiem. W ogólnej dupandzie, gdzie rządzi mi jeszcze pani d, tym razem jest. Wbrew i na przekór. Może wpływ ma na to Jacuś na moich kolanach, znów przesłodki do mdłości pieścioch. Wysiusiany jak należy.

Kciuki, fluidy, modły pożądane na środę. 

Pisała R.R.


Ps poniedziałkowy.

Właśnie oddycham po  imprezie. Zdechła jestem, z uczuciami bardzo mieszanymi. Byłam, widziałam, a mimo wszystko to do końca nie wierzę, że jeden z wujków już Tam.  Nieprawdopodobne, jak dziwnie brzmiał chór bez jego tenoru, a raczej bez jego barytonu, jak cała impreza była jakaś płaska bez jego dbania by toczyła się żywo, by nikt nie był pominięty. Oczywiście pełno luda, rodzina tak, ale i znajomych tyłu, że człek bez temperamentu Paszczaka i w większym mieście w życiu tyle żegnających nie uzbiera. Nie zawsze było z wujkiem łatwo, no ale z którym człowiekiem jest zawsze łatwo?  Przy nim musiało się dziać, i najlepiej by działo się tak jak sobie umyślił. . Jego brat, jedyny obecnie żyjący z czwórki rodzeństwa, nie znosił tej cechy, wieczne wojny i spory, bo akurat upór i żywotność w nim też a miał inne pomysły. Całe życie obok siebie, w działaniach wspólnych i w sporach, jak to teraz będzie tak bez brata, ma koło siebie żonę i własny rodzinny ciąg, ale tak bez brata....  A żona wujka, "moja najpiękniejsza, moja ukochana" , a dzieci którym dał wyfrunać, ale piorunem leciał na ratunek gdy było konieczne? Oczywiscie że dadzą radę, muszą. Daje się radę, niestety przetestowane.  Ale dziwnie jest, pusto. 

Poniżej najmłodsi męscy nosiciele dobrych genów odeszłego wujka. Najmłodsi wnusiowie. Wnuki i wnuczki starsze też są, jest i mała drobinka-dziewczynka,  cieszył się nimi wszystkimi bardzo. Bardzo.  Starsze wnuki będą to pamiętać, w najmłodszych być może nie będzie pamięci. Ale ślad jego miłości i tak w nich mam nadzieję że zostanie. 



12 komentarzy:

  1. Moce dla Bobusia, i Jacusia oczywiście, że płyną i teraz i na środę. Romanko i dla Ciebie, bo to są trudne chwile, mnostwo dobrej energii dla Ciebie, pani d niech spada, trzymaj sie dobrych mysłi.

    OdpowiedzUsuń
  2. Busz cudny, kolory energetyczne i już czuję zapach liliowców, kiedyś skutecznie rossadzilam jedną kępkę,może jesienia uda mi się więcej, no i o mamuniuu jaki to zapach jest!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Doruś, bardzo. Busz, dżungla, jedno zjada drugie😀. Liliowce, te akurat, to pachną wieczorem, w dzień zapachu nie ma😀. Ale rzeczywiście pięknie.

      Usuń
  3. Ja nastawiam fludiy nieco będąc w jedzeniu kocim i żwirku i kupię i sikach. Wanna i wpis ogarnę bo aż nie wypada.
    Nastawiam miski moje poobrazane. No bo jak ja mogłam wczoraj wyjść na grilla. No jak.

    OdpowiedzUsuń
  4. Kocurro, ja też się zastanawiam jak mogłaś wyjść na grilla. Podejrzewam że poszłaś tak, jak to my dwunogi robimy, czyli na dwóch nogach😀, obraza to pewnie o to, że nie na czterech😀. Och Kocurro, u mnie też zaraz będzie wanna i lulu, oczywiście że obrazę też mam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Piękna ta majowo- czerwcowa dżungla. Trzymam oczywiście kciuki za Bobusia i Jacusia. Nie zapomnij w tym wszystkim o sobie, ładuj akumulatory zielonym i słonecznym , Romanko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz ładuję, ale ogólnie to nie za dobry czas mam teraz.

      Usuń
  6. A wieczorem , dla odstresowania. możesz posłuchać tu https://www.youtube.com/watch?v=uxJaBz-zpcM

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze mi ostatnia rata oglądania Nohawicy została, jakiś dwadzieścia minut.

      Usuń
  7. Odpowiedzi
    1. Średnio Kocurro. Mam nadzieję że będzie lepiej.

      Usuń