czwartek, 17 marca 2022

Notatka 416 straszny instalator i efekty jego wizyty

Tak było.. 

Kontrola instalacji gazowej u mnie była. Rutyna, co jakiś czas jest, firma (Instalator S.c) działająca przy spółdzielni to robi.  Ulotka na klatce i owszem, trzeba być. I byłam. 

Nowy gościu, tupiący głośno, zamaszysty i z grzmiącym głosem. Co dziwne wcale nie wielkolud ani grubas, a hałasu i zamieszania robił za tuzin. Do mnie mówił jak do głuchej, owszem mam przytępiony słuch ale jego słowa to słyszeli chyba na parterze, o ile nie dwie ulice dalej. Moich futer jakby nie było, pochowały się i nie mogę się dziwić, sama też bym się schowała. Na domiar szczęścia wypachniony intensywnie czymś słodko ziołowym. Coś jak miętowe bagno na mole. Słodkie, no fuj.   No nie wiem, jak dla mnie zapach też ogłuszający. Jednak krótko to trwało, wszystko ok i gościu se poszedł zostawiając za sobą zapach. No fuj, stanowczo.  Ale poszedł.  Jaka cisza.... Ufff. Kawka, niech mi inaczej zapachnie, okno uchylone, ale zapach uparty. Ciasteczko. Zaparzyłam, usiadłam i dopiero w połowie kawy zorientowałam się że coś nie tak. Normalnie już bym miała na kolanach jedno futro, na blacie drugie, nad głową trzecie. Bo to okazja do wyłudzenia przekąski i zawsze milutko jak posiłek zbiorowy. A tu tak sama tę kawę piję, połowa wafelków znikła, a futer niet. 

Wołam, bez odzewu. A przecież zawsze przychodzą na wołanie. Co jest? Szuram miseczkami, szczękam otwieraną puszką - nie ma. Awaryjne zawołanie niezawodne (Futerka!!!! Ratujcie pańcię!!!)  zawodzi. No nie ma. Rany boskie, może drzwi były uchylone, gościu był tak ogłuszający, nie zwróciłam uwagi. Wciągam kurtkę, klucze w dłoń i galop po schodach. Drę się na osiedlu, zaglądam pod samochody.  Bez efektu. Przy powrocie w przedpokoju Gacek.  Jedna zguba jest. Dobrze, to znaczy że chyba wszystkie są w domu. Wołam. Z otwartych drzwiczek do wnętrza konstrukcji kibla (typu Geberit), wyłania się Feluś. Namiętnie te drzwiczki otwiera, nie ma na niego siły, ale byłam przekonana że w życiu się nie zmieści w wąziutką szparę. A tu proszę, jednak, szykował sobie schron. Brak jeszcze Jacusia. 

Godzina mija, jego nie ma. Przepatrzyłam wszystkie schowanka, łeb nawet wsadziłam za kibel by zajrzeć do Felusiowego bunkra, nie ma. Cholera, chyba jednak drzwi były niedomknięte, idę znów zaglądać pod samochody i się drzeć. W głowie mi już wiruje treść ogłoszeń, rany!!!! Niech się znajdzie!!!! Gdy prawie już zamykam za sobą drzwi, widzę pulchny tyłeczek przemykający do kuchni. Jasna dupa, gdzie on był!!!!

Zguba znaleziona. Śpi. Żeby nie było, futra są, ale obrażone. Co w sobie miał ten kontroler że musiałam wymienić wodę i suche, bo stał koło miseczek? I one nadal obrażone, mogę zapomnieć o głaskaniu. Odsypiają jak na razie traumę, może po przebudzeniu się im odmieni. 

Choinka, też pójdę spać. 


Tak jest. Druga w nocy. 





Pisała R.R. 

16 komentarzy:

  1. Mnie kaszel obudził, ale odksztusilam co się nazbierało i wzięłam leki. Wyciumkana tabletka i idę spać. Normalnie bym do pracy wstawała się szykować i dawała misiom puszkę. Ale teraz powiedziałam im, żeby mi dały wyzdrowieć. Przechodzi to na szczęście, ale zobaczymy. Może nie będzie trzeba dzwonić po te magiczne trzy tabletki.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jacus na zdjęciach? Śliczny! A prążki ma jak mój Morfeuszek i Chessur. Tyle, że Morfi taki rudawy, a Czesio ma paski. 😆
    Nie dziwię się nerwom, sama bym oszalała chyba. Znaleźć takiego uciekiniera to nie musi być łatwo, a szczególnie jak to jest jakaś żbikowata łajza.
    Odsuńmy te myśli i spijmy z futerkami 🌕

    OdpowiedzUsuń
  3. Niech przechodzi!!!! Ja jeszcze nie wrócę do łóżka, futra szaleją. Możliwe że dzień mi się już zaczął. Taaak, nerwy miałam straszne,myśli już katastroficzne i ulgą mnie rozłożyła. Tak, to żbikowata łajza, Jacuś. I utopiona resztka myszki Trixie, oczywiście był miauk by wyłowić topielca😀

    OdpowiedzUsuń
  4. Mysz utopiona na znak protestu! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja znajduje myszki też w chrupkach czy to coś znaczy? 🙃

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też u mnie czasem mysz w chrupkach😀.

      Usuń
    2. A tak mi się przypomniało. My mamy zabawkowe myszki, topione, chowane w chrupkach czy butach. A Tabi i być może Pieska mają prawdziwe ubite, nawet w kawie była, prawdopodobnie jako poczęstunek. To już wolę zabawki. Topione.

      Usuń
    3. Tak pamiętam te mysz u Tabs! Jakby nie zauważyć i się napić. O Jezu. Chyba bym na całe życie przestała pić cokolwiek z kubka 🤢

      Usuń
    4. Ale też, pamiętaj, to nie była podrzucona resztka. To był cały egzemplarz. PREZENT.

      Usuń
  6. Mam mandarynki z Biedry! Smaczne :) komunikuje :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze. Dobrze też robią na drogi oddechowe, jedzcie ile się da. ❤️

      Usuń
    2. Kupiłam mandarynki w Biedrze. Okropne niestety, choć z wierzchu ładne.

      Usuń
    3. Łączę się w bólu. Moje, też z Biedry ale kupione trzy tygodnie temu też be. Co trzeci dzień jem ze wstrętem jedną. Łeeee.

      Usuń
    4. Ja lubię lekko kwaśne ale nie za bardzo.

      Usuń
    5. Te były piękne. Ale no niestety, albo ja wyczuwam coś czego nie ma, albo rzeczywiście szpikowane sztucznością. I to taką której nie znoszę. Multiwitamina, podobno zdrowa, więc ze wstrętem jem. Wcale nie smakują mandarynkami,juz wszystko jedno, słodkimi czy kwaśnymi.

      Usuń