wtorek, 21 września 2021

Notatka 374 kolory na wzmocnienie.



Święto Holi powinno być w czas szarości i ciemności.  Kaprawości.

Takiej to pory jeszcze nie ma na zewnątrz. Na dworze co prawda szarawo i zimnawo, wilgocią jedzie, ale kolorowe plamy jeszcze widać. Wszędzie. Czy to miasto, czy spłowiałe łąki i ciągle zielone lasy, czy ogród.



Dla mnie mało. Szarości za dużo, ona spotykanym kolorom ujmuje jaskrawości.  To nie czas u mnie na subtelne i spłowiałe niuanse kolorystyczne. Tak, ja z tych, co to ich do furii estetycznej doprowadza różowy papier toaletowy, żrący się przeraźliwie z resztą łazienki. Co drażnić ich potrafią mało subtelne zestawienia kolorów. Ale nie teraz, teraz to ognia mi trzeba, bo coś serce zszarzałe, zmarznięte strachem,  a ten z kuchenki i świec jednak mało energetyczny. Powodów jest parę że potrzebuję doładowania. Futerka robią co mogą,  pomagają bardzo, nie mogę jednak ich zamęczyć. 



Bo wobec natarcia wieści choćby o trwającej walce o Rudego u Kocurro, ja kibic potrzebuję rac, flag, tiutni i wyjców wydających dźwięki zagrzewające. Bo kibicuję gorąco nie tylko Kocurkowi i Rudemu, zużycie energii jest. Ja-zmagacz z życiem własnym też potrzebuję, bo wyraźnie nie wyrabiam.




Czasu mi brak, sił też, o kasie nie wspomnę. Dodatkowo przydałby się zapasowy mózg, bo ten jeden coś zmęczony, ze trzy pary dodatkowych rączek i z jedna nóżek, oczka, uszka, ząbki i kręgosłup wymienny i jeszcze może....  Aaa. Serce zamienne koniecznie. Jedno boli, odstawiłabym, niech się wyboli.

Ciekawe, jak bym to składowała by było do użycia w nagłej potrzebie. Takiej jak teraz. 



Więc takie erzatze energii, by to co mamy starczyło przy doładowaniu... Tak popularne mandale mające nieść energię, szczęście, zdrowie, inteligencję i inne pożądane cechy. Tak pożądąne, że ich tworzeniem zajmują się wyspecjalizowane warsztaty i firmy malujące, haftujace, układające ze szkieł i kamieni, pokrywające barwnymi emaliami pracowicie poryty metal. Nazwy mają cudne, mandala zdrowia, szczęścia,  ogólnie koncert życzeń w nazwach, same też cudne. 

Ale.  

Nie dorównują w urodzie tym malowanym sypanymi proszkami, układanym z kwiatów w swej ojczyźnie. Tybecie, Nepalu, Indiach. One z założenia są proszalną i dziękczynną modlitwą co ją niesie do wszechświata rozwiewający je wiatr. Wysyłaną. Ulotną. Nie mieści się nam w głowach, tyle trudu w stworzenie kolorowego cudu i wiaterek?  Lub ogień. Ano.  Więc zatrzymujemy na stałe przy sobie, modlitwy co nigdy nie ulecą z wiatrem. Nam poprawiają samopoczucie, samym energetycznym zestawieniem barw, malowane jednak w nurcie New Age, a jeszcze te nazwy też New Age. Więc kupujemy. Niektórzy tworzą amatorsko, dorabiając się przy okazji (oprócz pogorszenia wzroku oczywiście) cierpliwości, precyzji, umiejętności skupienia się, coraz pewniejszej ręki.  Oraz umiejętności wyciszenia się. I zostaje niebanalna, własna urodność.



Znaczeń i tłumaczeń czym jest mandala jest więcej. Tak, te sypane grupowo przez mnichów, ogromne, złożone i ulotne są modlitwą, usypywane w imieniu wiernych. Sypane przez pojedyńczego ludzia odbiciem jego podswiadomości ujętym w geometrycznie uporządkowane kolory. Czy pojedynczy ludź też może sam wysłać sypaną mandalową modlitwę to nie wiem. Może może. Na pewno służą jako narzędzie terapeutyczne do wyrzucania emocji, mogą leczyć.  Takie też się niszczy, tym razem bez wiatru, by zniszczyć złe emocje zaklęte w dzieło. 

Na marginesie zaznaczę, że skoro są modlitwą, to krew w żyłach z lekka tężeje, że mogą być modlitwy do np. Kali. Nie do wykluczenia, ludzkość tak ma, obok błagań o szczęście i zdrowie życzenia złe o szlag co ma trafić sąsiada.  Wracamy. Ja nie z tych co do Kali, mam nadzieję, że Ty też nie do Kali Czytaczu.

Tworzone w niewielkich grupkach integrują lepiej niż spotkania aranżowane w korporacjach, możliwe że i tam zaczną sięgać do mandali. Znaczenie kolorów i wzorów, sens ich tworzenia w aspekcie religijnym, filozoficznym, społecznym, psychologicznym,  leczniczym i ogólnie kulturowym dorobiły się grubaśnych bibliotek we wszystkich językach świata. 

Ja jednak barbarzyńsko chłonę tylko kolory, to one mi dziś potrzebne. Owszem, doceniam aleee. 

Spotkane kolory w Lookah, zestawienia mniej subtelne, ostrzejsze, nie do pojęcia pracowicie wyszywane drobniutkimi krzyżykami. Na powłoczkach poduszkowych w sklepie orientalnym o nazwie już wymienionej. Takie. 





Cena studzi, choć jak za pracę włożoną w wyszycie żałosna. No ale ja niebogaty centuś jestem. Więc se tylko popatrzę.


Nie podejmuję się wytworzenia czegoś takiego własnoręcznie. Krzyżyki 1,5x1,5mm te droższe, 2x2mm te tańsze. Są też takie ściśle zapełnione haftem płaskim, to można maszynowo.  

I co? Dawka chaotycznej terapii kolorami wchłonięta? Może jeszcze dla utrwalenia.


























Te ostatnie dwie są mandalami "prawdziwie i jedyne słusznymi" przedstawicielami tysięcy starych tybetańskich wzorów. Chyba tylko te...  Reszta, to wybacz Czytaczu, podpinanie się pod mandale profanów, wariacje na temat bez zrozumienia pierwotnego znaczenia. Są na przykład mandale-łapacze snów, mieszające tradycje bardzo różne. Sedes w mandale, to już zgroza. A w poście biorą udział tkaniny, metale, szkło i ceramika, drewno, obrazy i grafiki. Jest narzuta i łazienkowy dywanik, guzik i witraż do zawieszenia w oknie...

Przewrotnie, zgryźliwie i wrednie stwierdzam, że trochę w tym temacie jesteśmy podobni do New Age-owskiego  gościa tatuujacego sobie chińskie "znaki mocy", które okazują się oznaczać kurczaka po syczuańsku, lub kaczkę w ostrym sosie.  

Nie zmienia to jednak faktu, że tak, mandale mają na nas wpływ, nie byłoby ich tyle, nie powstałyby biblioteki, ogromny rynek warsztatów tworzenia i wytwórni komercyjnych gdyby nie działały. Samymi kolorami już działają, co przecież mają na nas udowodniony wpływ. Są piękne, to też działa. 

Pisała nienasycona R.R.

22 komentarze:

  1. Ja pierniczę.... ale szaleństwo! Powiem Ci, że ja nie jestem podatna na depresyjne działanie jesiennej szarugi. Owszem, jak zimno to się cieplej ubieram i piję dużo gorącej herbaty, ale w temacie światła i kolorów nie mam większego zapotrzebowania niż latem. Mandale lubię jako harmonijny układ plastyczno-geometryczny, bez filozoficznych podtekstów. Ale ponieważ "siedzę trochę w temacie", to zwróciłam od razu uwagę na te dwa ostatnie zdjęcia - tak, tam są klasyczne mandale, najłatwiej je poznać po tym, że kwadrat jest wpisany w koło. Kiedyś popełniłam wpis na blogu z krótką teorią mandalową. Ale pozostałe mandalopodobne obrazki też są przecudnej urody no i o to w tym chodzi :))).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie to za wcześnie się w tym roku zaczyna pragnienie ożywczych kolorów. Tak mi się robi gdy smuta dopada, najczęściej gdy naprawdę wstrętnie z porą roku i aurą, lub tak jak teraz, psyche i fizys chcą doładowania bez wpływu aury. Oczywiście złapię oddech, nie ma inaczej, doładowanie się przyda na teraz.

      Jeszcze o mandalach. Pisałam o tych, które w pochodzeniu mają Indie. Nie myśli się o tym, ale my indoeuropejczycy, to "indo" pokazuje jaką drogą tu przyszliśmy. Czy witrażowe i rzeźbiarskie rozety mają coś wspólnego z Indiami? A ludowe, sporo ich? Do Twego wpisu popędzę, pięknie Ci wychodziły 😀

      Usuń
    2. Bardzo pięknie. Nie zaspokajają mojego głodu barwnych eksplozji, ale poczucie estetyki już tak.

      Usuń
  2. Niektóre przypominają wzory, które układały się w dziecięcym kalejdoskopie, miałaś taki ? Teraz nie widziałam takich zabawek, pewnie już ich nie produkują.
    Fajne te szydełkowe mandale na poduszki.

    OdpowiedzUsuń
  3. Kalejdoskop, tak, był w rodzinie i znam😀. Rzeczywiście, potrafił pokazać motywy łudząco podobne😀 sympatyczna zabawka.
    Te szydełkowe mają źródło w Kufrze, i niestety, to nie są maleństwa. Prędzej dywaniki niż poduszki😀. Fakt, fajne.😀

    OdpowiedzUsuń
  4. Już w domu. Fluidy chyba działają bo chrupki jadł troszkę. Teraz o dziwo poszedł sam z siebie się napić. Oby to były dobre znaki ❤️❤️❤️

    OdpowiedzUsuń
  5. Mandale lubię kolorować :) w ogóle jak kolorowalan to na takie żywe kolorki :) gdzieś mam album na FB, ale mogę wrzucić i na blog. Rudy nadojony saszetka z wodą i strzykawka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 😀 Żywe kolorki ożywiają 😀 Nawet jeśli występuje przy okazji wqrw. Miewam, bez głodu kolorów wybrzydzam.😀
      Dzięki za głos 😀♥️😀, wygląda że ku dobremu idzie. A teraz Rudy nadojony i dojąca spać! Dobranoc♥️😀♥️

      Usuń
  6. Rudaskowi jak najlepszego samopoczucia i zdrowia.
    Mandale piekne, chociaz magii nie odczuwam i nadmiar barw by mnie męczył.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Doruś, one dodają energii samymi barwami. Takie pogotowie energetyczne, na co dzień zbędne i może męczące, może też wkurzające. Może wypadało by mieć taki wściekle żywy zestaw wystawiany w razie godziny "W".
      Co do Rudego, to tak, życzenia, zaciskania kciuków, i wszelkie dobre myśli się bardzo przydadzą. Bardzo. Kocurro uzupełnia wieści na pomagam.pl. i gdzie może. A ja naprawdę bym se życzyła z całej siły, by zwierzaczki nam były zdrowe, a jak chorują by zdrowiały w tempie pendolino. Jakieś czary były się przydały.

      Usuń
  7. Rudasowi coolorów z mandali, mła tyż się cooloryzuje, cza jej jak Romanie. Ech... tzw. proza życia mła dopadła. :-/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda, trzeba mi, bo ta cholerna proza coś ekstremalna. Jak zwykle, czwartek miałam rozrywkowy, zaczął się rozrywać od początku, dziesięć minut po północy, i jeszcze dziś czuję tę rozrywkę. Leciałam z Gacusiem jak z pieprzem w noc wiejną, mokrą i zimną do nocnej przychodni. Wystraszona bardzo, a Gacuś na szczęście ok, głupią i uboższą mnie zrobił, zdrowy. Zagadką dlaczego zaczął charczeć i się dusić, strasznie to brzmiało i wyglądało, po pięciu minutach spokój, ale tak był osłabiony że nie umiał ustać na łapkach. Doszedł do siebie, po pół godzinie powtórka. Więc kota w kontener, ręcznik wokół bo zimno było i wrednie, sweter i długa spódnica na piżamę i hajda w noc. Dwa kilometry przeleciane piorunem, z kotem któremu atak przy akcji odleciał won. W lecznicy zaprezentował sam urok i zdrowie oraz zdziwienie protestujące, bo o co kaman? W ramach powątpiewającego przeciwdziałania oberwał strzał antyalergiczny. Drogi. Czwartek wzięłam wolny, by pilnować Gacka i dojść jakoś do siebie. Gacuś zdrowy i bardzo zadowolony z uwagi, Feluś korzysta przy okazji tuląc się do Gacka, mała CHUPACABRA szaleje z zadrości bijąc własne rekordy, ja po odpływie adrenaliny i pracowym dniu zdycham. Mandale koniecznie.

      Usuń
    2. Widzę że kotowskie czują się w obowiązku dołączyć do kocich chorych znajomych z wirtualu. No czują, madka się kimś inszym martwi znaczy cza jej dołożyć. Taa...

      Usuń
    3. Omg też bym na zawał zeszła.

      Usuń
    4. Ech. Tak, na to wygląda, jak się madka martwi, to niech madka się martwi o nas. Na szczęście Gacuś nadal zdrowy, podejrzewam że coś dostało mu się do rurek oddychających z czym sobie jednak poradził. Feluś też zdrowy. Dziś seans kichania urządził Jacuś, napasiony Rutinoscorbinem rano, pięć minut po tabletce wyładował furię po tabletce skacząc pomiędzy szybą a firanką za muszką. Na wysokość metr osiemdziesiąt. Po wieczornej tabletce intensywnie trzymany i przepraszany dał się udobruchać.
      Kocurku daj cynk, jak Jaguś? ❤️🌊❤️🌊❤️🌊

      Usuń
  8. Nie oszczedzają kotowskie swoich czlowieków:(

    OdpowiedzUsuń
  9. No nie. Nie oszczędzają.😔.

    OdpowiedzUsuń
  10. Wszystkie kolorki mi się podobają :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nic dziwnego😔. Piękne są, dla mnie też 😀

      Usuń