Są. Te dziwne uciechy.
Przelałam wczoraj kasę do firmy pogrzebowej. Błąd. Należało pobrać z banku i z żywą gotówką iść do nich, żrąc się o wszystko. Może by się to skończyło tym, że oberwałabym morderczy cios w łeb (w końcu przyzwyczajeni do trupów), a może i tym że wyjaśniliby parę kwestii. A tak, to mam uczucie bycia wycyckaną. Oszukaną. Zrobioną w bambuko. Nauczka raczej już nie dla mnie, i mam nadzieję, że dla nikogo. Nikomu nie życzę. Ale uniwersalny sens taki. O ile kogoś dobrze nie znasz, nie powierzaj żadnych spraw obcym rękom. Nie było wyjścia, powierzyłam. I mam.
Żadnych. Spraw. Obcym. Nigdy.
Ależ dzień dobry. Proszę, oto komplet dokumentów, tu sprawne tasowanie papierów. Nie, nie wydajemy faktur innych niż na kwotę łączną. Urna zapakowana z zabezpieczeniem (pudło, styropianowe narożniki i wkładki wewnątrz). Czy da pani radę? Nie mieści się do torby? Może zdejmiemy zabezpieczenia? Nie? To przyniosę może reklamówkę, czy taka może być? Dziękuję, do widzenia.
No i wyszłam, z lekka się uginając pod ciężarem niezbyt lekkiego pudła. Autobus. Sprawunki. W domu zajrzenie delikatne do pudła i potem już jazda w szoku.
Pisałam o urnie. Że koszmary na fotach przysyłają, że wybralam z katalogu brzydką ale skromną. Drewnianą. Nie mieli już dokładnie takiej jak na stronie, fason ciut inny w mahoniowym odcieniu. Zgodziłam się na mahoń. A powinno mi dać do myślenia, że rozmawia ze mną facet. I że pół godziny po tej rozmowie telefon od kobiety upewniajacy się czy na pewno ta. Ze mnie wyszło: "Drewniana, mahoń, bo brązu i czerni już nie macie, skromna". Od niej: "Drewniana, jasny mahoń, taka jakby złocista", a ja głupia przytaknęłam, że może być. W domu szok. Ona żółta jak Pikachu.
I co tu zrobić? Moje słowa przeciw słowom firmy. Nie nagrywałam rozmowy. Wepchnęli mi tą, której nie chciałam, choć na przysłanej focie przydymiona. Brzydka na przysłanej focie, w rzeczywistości ładna, może nawet piękna. Ale i tak, musiałabym na głowę upaść, żeby ją wybrać. Awantura telefoniczna, bezskuteczna, ze strony firmy z grzeczną odpowiedzią o sensie "pocałuj nas babo w dupę".
Ta urna absolutnie nieodpowiednia. Dodać rumieńczyki, oczka, kropkę noska, kreskę usteczek i uproszczona wersja gościa poniżej. Z uszkami co je można narysować na "pleckach".
No trudno. Nie będę przemalowywać ani na pokemona, ani na bardziej odpowiedni kolor. Mam za sobą emocjonalne padnięcie zakończone ekspresowym położeniem się do wyra i trzygodzinnym odespaniem. Rodzinie wytłumaczę. Może zrozumieją, jak nie to powiem, że zawsze zostaje słoik po śledziach.
Pisała rozśmieszona i załamana R.R.
Jest jaka jest. Nie mialas innego wyjscia jak zdać sie na firmę, a firmy wypychaja klientowi nieobecnemu co mają, cena wazna, a czy ladna,czy brzydka,kwestia gustu daj spokoj.
OdpowiedzUsuńSorki, zemsta Lisiczki działa.
OdpowiedzUsuńCena to 600. Za potencjalnego pokemona.
OdpowiedzUsuńNo, jak to ma byc tanio , to ja pierdziu, bisnes niezly.
UsuńNiezły.Fakt
UsuńMówisz? Ja machnęłam ręką, nie przeskoczę, jak zawsze we wszystkim co związane z Łojcem absurd musi być, choćby w odrobinie. Z drugiej strony, biorąc pod uwagę ściany w pokoju, ilość żółtych podkoszulek, bluz i koszul, to ulubiony kolor. Nie kombinuję.
OdpowiedzUsuńZnaczy los tak chciał.
UsuńMoże i tak. Los na przewrotne poczucie humoru, wynika z tego.
UsuńOj jak złoto to może się zachwyca jeszcze ;)
OdpowiedzUsuńPikachu na wysoki połysk.
OdpowiedzUsuńMła tyż sobie pomyślała że to msta Lisiny, cud coolorek i w ogóle sam smak w stylu Trafo dla bliskich i najbliższych. Karma zawsze wraca jak to miauczy Kot Jaśniepan, brakuje tylko dyskretnego napisu mazaczkiem uczynionego - "Łojciec już Ty wiesz za co". A tak na poważnie to są gorsze rzeczy pogrzebowe niż żółta urna, daj na luz. Nie sądzę żeby o tę żółć Łojciec miał pretensję, prędzej zbiesiłby się na cenę ustrojstwa i "maniowdupizm".
OdpowiedzUsuńToteż dałam se luz. Po szoku, awanturze, padnięciu i odespaniu. Luz nie całkiem luźny, bo z poczuciem wycyckania i oszukania.
OdpowiedzUsuńTeż pierwsze, co pomyślałam, to że Lisiunia musiała być zamieszana w akcję z przemianą mahoniowej urny w pokemona . Jak bardzo cię razi, to może przewiąż ją czarno- złotą wstążką ? Mają takie w kwiaciarniach.
OdpowiedzUsuńMoja Lisiunia mściwą zołzą? 😔🤔😔
OdpowiedzUsuńJak na razie jeszcze nie myślałam o kwiatach i wstążkach. Pomyślę 😀.
A gdyby tak wielkanocne wzorki?
UsuńMam wrażenie, że z firmami pogrzebowymi to jak z budowaniem własnego domu. Robisz to tylko raz, no może dwa, i zawsze jesteś mądry/a po szkodzie.
Mnie akurat przyszło zajmować się organizowaniem budów przeróżnych w czasie ostatnich 15 lat ( oczywiście nie cały czas, lecz z przerwami ), pierwsza to była tragifarsa w odcinkach, a ostatnia to już prawie że śpiewająco.
Natomiast nie wyobrażam sobie nabywania doświadczenia w użeraniu się z branżą pogrzebową. Chociaż kiedyś ( oby jak najpóźniej ) trzeba będzie i tego się nauczyć.
Nie kuś 🤣!!! I tak już groteską zajeżdża, a gdybym tak złapała za pędzel lub za te serwetkowe zdobiny (jakżeż im tam, wyleciało z głowy), lub mazaki, mogłoby się skończyć skandalem.🤣
UsuńMasz rację, to dokładnie ten typ doświadczenia, rzadki. I oby jak najrzadszy był zawsze. Natomiast doświadczenia z budowami, ach ciut zazdroszczę, pewnie trauma to była przy pierwszym, ale budowanie, to to jest TO! Znacznie lepsze zajęcie od burzenia.
Decoupage? ;D
Usuńkotka bys nakleiła !
Z podpisem "Wiesz za co". Rudego. Kombinacjom może nie być końca.
UsuńMoże to okrutnie , ale tak mi się skojarzył napis karma wraca dosłownie i w przenośni
UsuńOch Kocurku. Wiesz, myślę że tak nie powinno być w wypadku karmy i Łojca. U Łojca rachunek zamknięty. Jeśli będzie rozliczenie, to już nie przez nas. I myśl co chcesz, ale wolałabym by żył. Nie ze względu na finanse, czy strach czy sobie poradzę. Poradzę sobie jakoś. Nie lubię kostuchy, ciężko się pogodzić z jej ostatecznością.
UsuńJa o kolorku mówię :)
UsuńWiadomo, że lepiej, żeby się nie stało tak jak się stało...
Eh. No nikt nie lubi, ale kurczę, jak Morta Pratchetta czytam, to gościu nawet spoko jest.
Literatura, filmy, gry to jednak fikcja. Daleko od nas, nawet zabawna, interesujaca. Cytowany u Tabazelli w komentach Słonimski miał rację.
Usuńa juz szukam cytaty, bo u Tabazelli komentów mnóstwo
UsuńRabarbary cytata z wieszcza: "Doświadczenie nas uczy, że zawsze kto inny umiera..". Genialne i prawdziwe.
UsuńI koniecznie dodam tekst do głośnego przeczytania. Spróbuj.
Czy tata czyta cytaty Tacyta.
Jak widać we łbie mam nadal kiełbie😀
https://instagram.com/kisia.exe?igshid=1enj8k13664e4
OdpowiedzUsuńO tak na dzisiaj :)
Instagram be! Artystka fajna, ale jakby wtórna. Ale jak miło, że niekrzaczkowa 😀
OdpowiedzUsuńsuper wpis
OdpowiedzUsuńEee. Dziękuję. Super, czy nie super to nie wiem, nie znam się. Na pewno trochę niesprawiedliwy wobec firmy. Tak. Dali ciała z urną, ale porównałam koszty u mnie z rachunkiem zapłaconym za to samo tydzień temu przez kolegę w innym zakładzie. I mi wyszło, że ta cena to jest standard. Czyli moje narzekanie niesłuszne, drogo jest ogólnie i tyle. Szkoda że nie wiedziałam wcześniej. No ale skąd niby miałam wiedzieć? Rozmowa z kolegą przed godziną.
OdpowiedzUsuńJa pamiętam w sierpniu jak z dziadkiem było. Masakra. Te ceny. To, że ozdobili trumnę itd. Ja tam nie weszłam. Nie chciałam i nie oglądałam dziadka w takim stanie. Wystarczy mi pamiętać z ostatniej wizyty, a nie oglądać.
UsuńChoć serial Sześc stóp pod ziemią lubię.
To jednak nie na żywo. Tak jak iZombie mogę oglądać z kostnicą, tak nie wiem jak mama z babcią dały rade identyfikować w szpitalu, bo - uwaga ! - zgubili które to ciało... Komedia była.
Taka czarna, eh
Tak. Groza i groteska. Tak to jest posplatane, komedia z dramatem i tragedią. A jak dały radę - ktoś musiał dać radę, gdyby zaszła taka konieczność, dałabyś radę i Ty. Oby Cię omijały takie doświadczenia jak najdłużej, ale nie mam wątpliwości, dałabyś radę.
UsuńMyślę że Łojciec podszedłby do sprawy urny filozoficznie - cenami kroją bo mogą, a niekiedy nawet muszą. Martwiłby się raczej tym że Ty się martwisz. Ceny są jakie są a zasiłek jest jaki jest i to jest skandal za który wiadomo komu nogi z tyłka i tymi nogami po głowie aż płaskie się zrobi. Nie martwiaj się i nie zadręczaj mahoniem wpadającym w brzozę, zawsze to lepsze niż te absurdalne dziwolągi z metalu i pseudokamienia.
OdpowiedzUsuńWiesz, znalazłam sposób na szok. Najbardziej gadatliwym rozmówcom telefonicznym (jedna osoba ze strony Ł, druga z mojej) opowiedziałam jak było. Jedna konkluzją taka: "Lubił żółte, może mu będzie weselej", druga "mahoń jest sraczkowy". Ceny, to okazuje się standard. Zasiłek pogrzebowy rzeczywiście mokry przy nich. Gorzej, że zbadałam sprawę dostępu do środków Łojca. Tu dupa. Zwrot kosztów pogrzebu, tak. Reszta to same schody.
OdpowiedzUsuńNo niestety, o tym zazwyczaj się nie myśli a potem jest jazda. Polisa insza rzecz, polisy nie trza na koszty pogrzebu z tego co pamiętam, bo to ubezpieczenie. Więc może koszty pogrzebu da się z środków Łojcowych?
OdpowiedzUsuńTo zawsze i na pewno, to znaczy zwrot kosztów pogrzebu na podstawie rachunków z konta zmarłego. W każdym banku. Natomiast widzę, że nie ma wyjścia, trzeba będzie przeprowadzić przez sąd sprawę spadkową.
OdpowiedzUsuńNo to wyrazy współczucia bo to wyciąganie akt, rodzeństwo, dzieci i małżonkowie jakby co. Może przejdzie opcja tylko z aktami rodzeństwa, jeżeli odbyła się tam jakaś sprawa spadkowa po rodzeństwie. Dzięki naszemu przeświatłemu reformującemu wymiar sprawiedliwości mynistrze mła sądzi że to co najmniej parę miesięcy czekania na termin, przynajmniej tak jest w Odzi.
OdpowiedzUsuń😩 fatalne.
UsuńAha, jeszcze jedno - koszty wyciągania akt, wypis kosztuje więc ściągaj od rodziny. Nie syp swoim groszem bo i tak pewnie Ty załatwiać będziesz, a to już jest obciążenie. Chyba mła źle odmieniła mynistra ale w jego przypadku deklinacja to najmniejszy z problemów.
OdpowiedzUsuńCo będę mogła kosztowo ominąć, to ominę. Ale jak nie lubię tego gościa!!! Kazik go kiedyś ośpiewał jako "Moherowego ninja"
OdpowiedzUsuńW przypadku naszych 3 spraw spadkowych korzystalismy z notariusza, szybciej ale pewnie drozej, ale tez jakos jasniej i konkretniej, chociaz po smierci mej tesciowej ,tez jedna taka pani notariusz wyciagnela wiecej kaski , bo naciagnela J.na wiecej aktow niz potrzeba, a z jednym wszedzie mogl obleciec wszystkie inne miejsca, nie potrzebowali , zeby im zostawiać. Przy kolejnym zalatwianiu bylo juz latwiej i u innej.Zalatwiania bylo w dwoch miastach i urzedach skarbowych.
OdpowiedzUsuńDoruś, tu się naprawdę nie ma o co bić. Waham się bo jednak upier... tego w sądzie, u notariusza kosztownie chyba. Jest czas, pomyślę.
OdpowiedzUsuń