środa, 3 marca 2021

Notatka 283 komiksy Tove

Dorwane. 

Jaki żal, że nie wydano wcześniej. Na razie jestem zła. Nieoswojona jestem z formą komiksu, to mój kuzyn się nasączał Papciem Chmielem, Thorgalami, Asterixami i tym zwariowanym cudownie polskim komiksem o szalonym profesorze. On, nie ja. Gdyby wyszły wcześniej.... A tak czytam i żałuję. Nie ma już odruchowego  chłonięcia do krwiobiegu obrazków.

A to jest jedenaście opowieści, krwistych i tętniących życiem, każda spokojnie mogąca być książką.  Gdzie zdarzenia jak w rodzinie Carringtonów, akcja bogata, a bohaterowie pokazują nieoczekiwane strony osobowości. Muminek prawie dorosły, z panną Migotką w parze. Mama Muminka lek i spoiwo rodziny, ale do czasu. Tatuś Muminka, ech. Przeczytane i przeoglądane dwa z jedenastu.   Dobre, nawet bardzo dobre, ale świat Muminków bardziej złożony niż się to wydaje. Carrintonowie jak nic, czarne charaktery są, a i Muminki nie zawsze białe. Aleksisy słabe, ale Mama Muminka pirzgająca w kąt mamowanie bezcenna. 

Wydawniczo nieźle, naprawdę nieźle.  Karty żywszego niż na cykance koloru, rozbielona z lekka cytryna, zcytryniały banan. Nawet się idzie szybko przyzwyczaić do takiego tła. Oczywiście że były pierwotnie drukowane na papierze gazety, bez dobarwiania tła, więc albo gazeta używała żółtego papieru, albo kolor kart delikatnie imituje zżółkły ze starości. Miały prawo zżółknąć ze starości te gazety, bo Tove Jansson podpisała umowę na wydawanie komiksów w 1953r. Niestety nie wiadomo z książki w jakich cyklach obrazków były publikowane. Pojedynczy pas rysunków, podwójny, czy może jeszcze inaczej.   Nie do odgadnięcia, opowieści toczą się gładko.  Ale ładne są takie konsekwentnie pogrupowane, a rysunki jak to u Tove, genialne.  

I jakie ładne wykładki. 

Drugi tom kupię na pewno. Spojler to nieduży, oględny, a ja będę przez najbliższy okres wchłaniać w organizm solidną dawkę rozszerzonego uniwersum.  Proszę mi zazdrościć.

Pisała R.R.

10 komentarzy:

  1. Dla milosników komiksow ok, ja jednak wolę normalne ksiazeczki do czytania.Nie mam, mam tylko jedną, gdzies w czelusciach biblioteczki strychowej.Moze doczekam dokonczenia remontu drugiego pokoju,gdziexw koncu wszystkie ksiazki znajdą swoje stale miejsce,cteraz jest w kazdym katku po dzieciatku.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wiem, czy bym wolała książeczkę. Obrazki są świetne a że mózg rozleniwił się i zaskorupiał... Ale chętnie bym i poczytała. Może i doczekasz biblioteki, takie marzenia to Ty przecież spełniasz😀😀

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Heh,natenczas ksiazki wyladują w balkonowym, to calkiem dobre miejsce.

      Usuń
  3. U mnie książki wszędzie. Nawet u Łojca w jednym z pudeł są. Jedyne teoretycznie wolne od nich pomieszczenie to łazienka, ale jakaś zawsze jest, bo zawlokę.

    OdpowiedzUsuń
  4. Zrobiłam przeprowadzkę z remontowego i sypialni do pustych półek w szafie, w balkonowym. bardzo wielu ksiazek sie pozbyłam, ale jeszcze trochę zostalo z sentymentu, moze sie kiedys poczyta, jak nie ja to moze ktos inny i tak są, bo jak to dom bez książek?!

    OdpowiedzUsuń
  5. Dom bez książek to teraz norma. To Ty, Kocurro, Tabaaza i Małgosia zapapilotowana oraz ja - jesteśmy w mniejszości. Nietypowe i staroświeckie, na przekór tryndom. I wiesz co? Bardzo mi żal tych, co w domu książek nie mają. Toż to nie dom, a hotel bez dodatkowych sekretnych "drzwi do Narni". Bo tym chyba książki są, co nie?. Nawet jak zamknięte i nieczytane, są "wyjściem awaryjnym". Tych do Narni to nie mam i za nimi nie tęsknię, ale w innych kierunkach to moc. Pokój balkonowy z książkami, jak to fajnie brzmi😀😀

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No ja mam dwa regały w kuchni, dwa na przedpokoju, w pokoju trzy i u Mlodego jeden. Ale planuję mu dopchać jakiś słupek, bo już się nie mieszczę z fantastyką. Chyba, że w innym miejscu, jeszcz myślę.

      Usuń
  6. Dom bez książek jest w trzech czwartych pusty. Amen. Mła się zabiera za lekturę.

    OdpowiedzUsuń