sobota, 29 czerwca 2024

Notatka 551 Cykanki po mrozie..


Tekst to może później, tytuł może też będzie inny i ogólnie może będzie pisemniej. Bateria na wyczerpaniu, u mnie też - albowiem jestem padnięta i nietrzeźwa. Z buszem walczyłam, stąd padnięcie, Bobuś na prośbę o picie podstawiał drinki. W tym upale!!!!

Busz. 




















Nic na razie nie jestem w stanie, konieczny pad na wyro i odespanie. Jeszcze ogarnąć kotunie. 

Nara Czytaczu. Ja w wyro, strajtfon w ładowarkę.

🍀
No, teraz dam radę. 
Było dobrze. Sympatycznie i spokojnie. Szpice pierwotne, kosiary, tokarki/wiertarki i maszyny rolnicze trzymały pyski zamknięte, znaczy tym razem sobota była cicha. Jak rzadko. Gorąco oczywiście że było, ale ten stół długo w cieniu, a przy nim chłodniej.  


Morda z żeliwa, ta z góry posta, wisi na sąsiedniej ścianie i jest kołatką. Dużą,  rozmiar na bramę zamkową, a takiej brak, więc wisi na ogrodowej ścianie.

Od razu napiszę że byłam u Bobusiów po ponad dwumiesięcznej przerwie. Nie chciałam. Przyczyn było kilka. Pani d oczywiście przede wszystkim, ale trochę podbudowana tym co zrobił kwietniowy mróz i reakcją na mrozowe zniszczenia Bobusiowej Beatki. 
Wyglądało wszystko strasznie. Że nie ocaleje nic z posadzonego. Żadna z magnolii np., a sadziłam cztery, dwie które już cieszyły kwiatami i dwie do tej pory niekwitnące magnolie Siebolda. I żeby tylko magnolie, ale wszystko, dosłownie wszystko poza niektórymi chwastami było dotknięte mrozem, reszta ścięta. Co dziwne, cały pas zniszczeń obejmował zachodnią stronę Bobusiowa, na całej długości, a ono wąskie i długaśne i moje zielone akurat na zachodniej zmrożonej stronie. Od wschodu zniszczeń było mniej, słabsze, w sadku te jabłonie co rosną od wschodu będą miały owoce, mało, ale będą, po zachodniej stronie owoców zero, nawet aronii nie będzie. Nic dziwnego że zabolało.  

Prezentowany powyżej busz pokazuje że podłamka nie była słuszna, straty oczywiście że są, ale akurat nie tych roślin które prezentowały się najżałośniej. Magnolie, kielichowce żyją. Karczowanie potrzebne dla budlei (ale są młodziutkie odrosty od korzeni, na jednej z cykanek widać zmarzłą na amen budleję-matkę), bukszpanów co miały młode odbicia po ataku żertej ćmy, brzoskwini która i tak chorowała no i cholera jasna, dla róż też potrzebne. Połowa róż odleciała, reszta mocno oberwała, oberwała i moja ukochana Inka, ale ona odrasta, tak jak Lawender Circus Flower i Ślicznotka z Koblencji.  Byliny i cebulowe, tu nie wiem co będzie z liliami, kamasjami - były padłe, wymrożone ubiorki, w tym ten lawendowy, hakonechloe, są nieliczne pojedyncze źdźbła po jednej z czterech wielkich kęp, reszty nie ma. Floksy, połowy nie ma.  Ale zapowiadało się że będzie o wiele, wiele gorzej, choć że akurat aż tak rąbnie w róże to akurat niespodzianka, one nie wyglądały aż tak źle.  Pozytywne niespodzianki są, nie spodziewałam sie że ocaleje akant np., biedniuś był.

Minęło mi, nie od dziś wiem że Bobusiowa Beatka, kochana kobita, potrafi mieć jęzor wyjątkowo kolczasty. A wcale nie chce. Wtedy, to jej "oj tam, oj tam, posadzisz nowe", "popielisz, to ci przejdzie" wypłoszyło mnie z Bobusiowa natychmiast. I nie przeszło jednak mi na tyle żebym chciała "posadzić nowe".  Porozsadzać co się da, tak. Uratować co się da, tak. Popielić tak. Nowego nie. Nie będzie na razie żadnej Azuriki.  Przynajmniej do czasu aż zrobione zostaną karczunki. 

Ale bylo dobrze. Naprawdę.

Twarz była trzymana. Dlaczego trzymana? Bo Bobuś ostatnimi laty włącza licytację, bo fakt, sam miewa cholernie trudno. Bo nie jest bardzo super z jego zdrowiem. Np. dlatego trzymana. 

Ale u Bobusiów ogólnie ok. Dziecko opalone na miodowo po Majorce, Bobuś się trzyma, Beatka na nic nie narzeka, pies wydaje się że zdrowszy i na mój widok żwawy.  Czyli bardzo ok. I oby tak dalej.

Pisała R.R. 

Ps.  
Podczytałam o planach odchudzalniczych u Tabi. No cóż. Ja nie planowałam a schudłam. Ma to obok dobrych niemiłe strony. Jedna z nich to taka, że nie ma się w co ubrać, paski mają za mało dziurek, wszystko z człowieka leci, z majtkami w zestawie. Ale jak na razie niczego z tych  za wielkich łachów nie wyrzucałam. Koszulka nowa, spódniczka to bluzka w dawnym rozmiarze, tułów wsadzony w dekolt, rękawy robią za pasek, taki dookoła talii. Można i tak, o czym informuję. 
Jacuś zdziwiony. 


  

30 komentarzy:

  1. No to mła sobie strzeli koziołka, żeby nie było że tylko Ty nieczeźwa. ;-D

    OdpowiedzUsuń
  2. Eeee tam! Składnie piszesz i po polsku, to znaczy żeś trzeźwa jak niewinne dziecię. Ale dla towarzystwa idę sobie chlapnąć małą lufkę. Tym bardziej, że powód mam i na nerwy muszę wziąć :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzisiaj ludzkość urządziła sobie zawody, kto bardziej wkurzy psicę w swetrze. Tzw rodzina wysforowała się na prowadzenie. Jak nie chlapnę to ktoś rana nie dożyje. To pisałam ja. PwS. Ale z telefonu

      Usuń
    2. No, przetrzeźwiałam. Zdaje się że Wy być może przeciwnie😄. Ale jak trza, to trza.
      Uwaga. Piszę.

      Usuń
  3. Ja dzisiaj w upał cole piję jakaś najtańszy szłam, bo ma dosyć wody ,🤣

    OdpowiedzUsuń
  4. Żeby nie odstawać od pijanej blogosfery dołączam i ja - z mężem zrobiliśmy sobie strefę kibica na piłkarskie Euro 2024 i przy piwku oglądaliśmy mecze w tv.
    Romi, dobrze, że wróciłaś :). Coś mi się porobiło z listą blogów i połowa mi zniknęła z listy czytelniczej, Twój też, na razie nie wiem jak to naprawić, dziadostwo z tym bloggerem...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No dziadostwo, fakt. Nie poradzę, sama miewam z tym kłopoty, tak jak i z wchodzeniem na bloggera, komentarzami co nie chciały się pokazywać na skrzynce, itd.
      Na zdrowie! Ja już z piciem pasuję, na dziś dość. Póki siedziałam po robocie w cieniu to było ok, ale jak Dziecko wysadziło po podwiezieniu to się okazało że w upale ścięło mi koordynację ruchów natychmiast. Niemiła rzecz jak trzeba obrobić futerka.

      Usuń
  5. Najważniejsze że krzewy w większości przeżyły. Cebulowe powinny znieść, gorzej z bylinami i trawami. Natura jednak się odradza i jakoś daje radę. Chyba czeka Cię sezon dzielenia bylin tak gdzieś na przełomie sierpnia i września, no nie ma lekko. Beatka to Beatka, trza brać z dobrodziejstwem inwentarza, że tak to określę. Najważniejsze że byłaś w Bobusiowie, ogród i Bobuś doglądnięci, drinki wypite, dziecko opalone a pies żwawszy, szpice pierwotne ciche. A teraz sobie pozalegaj z futrami w ten upał. :-D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też myślę że dobrze że byłam.

      Tabi, ja nie wiem jak u Ciebie, ale u mnie jest szaro i bardzo duszno. Nawet nie tak gorąco, ile właśnie duszno. Opływam potem, juz wczoraj bylo raźniej i rzeźwiej. Furta pochowane, co jakiś czas któreś bierzy do wodopoju lekceważąc żarcie . Burze i deszcze maja być w nocy, takie duże, ostrzeżenia przychodzą. Możliwe. Nie bardzo da się żyć, może te burze pogonią duchotę.ona tez chyba zapowiada i sądząc po jej rozmiarze to burza może być potworem a opady utopią wszystko.

      Usuń
    2. "Bierzą"? Jaki wstyd. Przecież bieg, przecież bieżnik, a tu "bierzą".

      Usuń
  6. U mnie 35stopni. Umieralnia. Dziecko jedzie już pociągiem. Ale mieli opóźnienie 1.5h. masakra jakaś. I przedział stary

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A teraz? Dojechali? A jak temperatura?

      Usuń
    2. Dojechali. W Jantarze są
      U nas już lepiej a tam chyba burza nadchodzi

      Usuń
    3. Dobrze że już dojechali. Dobrze ze burza teraz i u Was lepiej. U mnie wstęp do czegoś gwałtownego, wichur zaczął duć.

      Usuń
    4. Dojechali a to najważniejsze, reszta to prycho.

      Usuń
  7. Busz niezły ! Jest co robić, mnie by przeraził, ale Ty masz jednak więcej powera :-) Schudnięcie ma jednak więcej plusów, niż minusów, ciuchy zawsze można przerobić z większych na mniejsze (umiesz szyć ? ), a zysk dla stawów i kręgosłupa ogromny. Ja się poddałam i po kolejnych nieudanych dietach i osiągnięciu wagi niezłego tucznika, że o cukrzycy i nadciśnieniu nie wspomnę, sięgnęłam po nowoczesną farmakologię i na razie jestem dobrej myśli.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O co to za farmakologia? Bo też się zastanawiam... 😵‍💫😺

      Usuń
    2. MP. Busz przeraża, ale.... No co zrobić, coś trzeba, choćby w mimimalnym zakresie. I w takim mini-mini zakresie dla buszu robię, a ze ten mini-mini zakres powoduje u mnie padnięcie to juz inna bajka. Co do chudnięcia. Jesli sobie życzysz schudnąć to chudnij. Przyznaję, lżej, zdrowiej. Jeśli tak trudno, to niech farmakologia pomoże. Sama miałam już przy wzroście 160 cm 110 kilogramów, lub może nawet więcej. Lekarz opieprzał, zdrowie szwankowalo, wysilki odchudzajace przy takim trybie życia i żarcia nie dawały efektów. itd. Co do wysiłków dietowych to mam swoje przemyślenia, u mnie chudnięcie to efekt braku łaknienia przy pani d, większej jednak ruchliwości, innego niż przy Łojcu jedzenia, ale czasem do chudnięcia potrzebna farmakologiczna lub ziołowa pomoc bo metabolizm szwankuje, czasem wytworzenie w sobie nawyku że je się tylko wtedy gdy jest się naprawdę głodnym i je się tylko takie rzeczy które nie rozpychają żołądka (więc won z dietetycznymi ryżowymi gówno dającymi krążkami ryżowymi, uczciwy chlebek lepszy), lub nie je sie tego czy owego lub je sie o określonych godzinach. Różnie ludzie mają i robią, ale tak naprawdę to myślę że nie ma wielkiego znaczenia ani pora, ani rodzaj posiłków, ważniejsze żeby obkurczyć sobie żoladek, a potem pilnować żeby go nie rozpychać i jeść na głodno. Nierozpychanie żołądka przy "na głodno" trudne, ale że rodzaj żarcia ma dla chudnięcia obkurczajacego niewielkie znaczenie? Na krótką metę tak właśnie jest, na dłuższą to już trzeba rozsądniej. U mnie to proces zaczął sie po śmierci Łojca, padł mi przy covidzie smak, tak naprawdę to wtedy sie zaczęło to chudnięcie. Ciuchy to prycho, nie będę szyć, w podstawowym zakresie umiem co prawda, ale nie. Nie będę.

      Usuń
    3. Będę sobie obkurczać, nie ma zmiłuj.

      Usuń
  8. Ze zdjęć wyobrażam sobie, że to strasznie rozległy teren.
    Fajnie, że u Ciebie właściwie wszystko przeżyło. U mnie też, się okazało. I nawet kielichowiec, po przycięciu przemarzniętych pędów, ogarnął się i zakwitł. Widzę, że Twój też. A azalia wypuściła całą masę nowych pędów i zakwitnie pewnie w przyszłym roku.
    Pozdrowienia z ochłodzonego Dolnego Śląska. W końcu można oddychać i nie trzeba się chować przed słońcem.

    OdpowiedzUsuń
  9. Kłamią. To jest nie do końca, bo Bobusiowo to tasiemiec, wąski i długaśny, łepek to część cywilizowana w różnym stopniu, reszta to lasek na pasku. Cykanki z niej, te drzewne to z sadku, potem już lasek.

    Dobrze z tą azalią, nawet bardzo dobrze😄.

    A wiesz że u mnie tak fajnie to nie ma, burza była słabiutka, zaczyna sie od nowa upał i duchota. Ze słońcem przed którym trzeba się chować.

    OdpowiedzUsuń
  10. No to byś mnie znienawidziła, bo ja bym Cię pocieszała jak Bobusiowa Beatka. W pocieszkach widać jestem równie finezyjna jak kafar :) Bo faktycznie odrośnie, albo się dosadzi. A zdjęcia cud-miód!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pociecha to trudna sprawa, a jeszcze przy pani d. Nie przewidzisz reakcji, racjonalizm siada. I nie, nie znienawidziła bym, po prostu w momencie wszystkiego mi się odechciało.

      Usuń
    2. Faktycznie pocieszki to trudna sprawa, bo człowiek jakby dobrze nie chciał i jakby się nie starał to palnie, jak kulą w płot. Choć Beatka zapewne ze szczerego serca odwołała się do przyszłych dobrych wydarzeń, że się ucieszysz, gdy odrastać będzie i będziesz miała frajdę w zakupach i sadzeniu nowego. To pani d... trzyma Cię w smutku straty.

      Usuń
    3. Wiem, wie się po czasie, gdy w końcu włączy się dystans. I myślisz ja nie mam kolczastego jęzora? Nie "działam jak kafar" ?
      Z najlepszych chęci to potrafi wychodzić, kafarowata kolczastość.

      Usuń
  11. Hej :) Zaciekawił mnie Twój blog, będę zaglądać.
    Ja właśnie na diecie jestem i chciałabym wejść w spodnie, które leżą w szafie... Przytyło mi się tak w ostatnim czasie i nie chcę żeby ta waga sie utrwaliła.
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zaglądaj, zapraszam, choć uprzedzam że o chudnięciu będzie mało. Tyle tego, tych metod. Ja nie mam, mnie się zrobiło przy okazji. Owszem, całe życie obok mnie gdzieś dietowania były, zdrowotne konieczne przy chorobach czy alergiach, odchudzające. Jedni odstawiają gluten i rzucają się na mięso, inni wyrzucają je z jadłospisu. Co dla jednego ludzia super, dla drugiego be. Więc dobierzesz sobie to co będzie skuteczne i jak najmniej przykre, bo ta przykrość i represyjność diet sprawia że tak szybko się je rzuca i waga wraca. Znam taką która przez sześćdni nie stosuje żadnych ograniczeń w jadłospisie, jedząc ze smakiem. Tyle że jednak się nie opycha, a w piątek wyłącznie pije wodę. I to też działa. Więc powodzenia!

      Usuń