środa, 10 stycznia 2024

Notatka 542 Polecajka


Dziś obok wieczornej wieści bardzo smutnej, na którą nic, ale to zupełnie nic nie mogę poradzić, było coś, co spowodowało niniejszy post. Wieść zaskoczyła i przybiła, powstały tekst nagle wydał mi się niestosownie pogodny, ale nie zmieniam, może potrzebny i taki. 

Rano kupowałam w Biedrze jedzonko dla futer i siebie. Grzebałam w kocich Feliksach, Purinach, Whiskasach, Gourmetach gdy do mojego koszyka zostały wrzucone dwie puszki takiej karmy co to moje futra nie lubią. Jakieś wołki na szarawych etykietach. Na górkę już wrzuconych do koszyka. Myślałam że kobieta się pomyliła z koszykami, chciałam wyjąć i oddać wrzucone, ale się nie pomyliła. Moje ręce z puszkami zostały złapane w silny uścisk i usłyszałam:

- Niech pani weźmie, polecam. Mój przepada.

Moje nie przepadają za wołkiem, wręcz nie tkną za skarby i na głodzie.  Ale wystraszyłam się, ręce trzymające moje były silne, oczy patrzyły stalowo i nieustępliwie, przemoc jak nic. Czy ona jest poczytalna?! Niby na oko wszystko w normie. Rany boskie, trzyma jak imadło. Więc podziękowałam. Łapska puściły, włożyłam puszki z powrotem do koszyka, podniosłam się z przykucu, dorzuciłam odłożone Feliksy i czym prędzej zwiałam z zasięgu rąk, udając że wcale nie zwiewam. Krążyłam po tej Biedrze upiornie długo, wypatrując szarej czapki kobiety, czy już sobie poszła. Poszła, uffff. Oczywiście że nie kupiłam tego polecanego, musiałabym sama zjeść. 

Stąd ten post. I mam zamiar coś polecić, ale tu żadnej przemocy. Chciałam i bez kobiety, poczekałabym z postem, no ale kobieta była i przyspieszyła pisanie.

Jak bardzo różnią się nasze upodobania, futra też mają swoje, do wołka ich nie przekonam.

Z jednej strony to czyste szczęście, bo "co by to było gdyby każdemu się moja żona podobała", jak stwierdził pewien Żyd na nietaktowną uwagę o miernej urodzie jego połowicy. I tak są dobra pożądane przez ogół i z nimi bywa ciężko. Problem mają nawet ci o prostych gustach, teoretycznie prostych do zaspokojenia. 

Taki zestaw "róże, złoto i diamenty",  sztandarowy dla prostych upodobań. I co?

No nie ma lekko, Opatrzność się co prawda stara, ale znaczna część z gustujących musi się zadowolić sztucznymi plastikowymi błyskami na sweterkach, cynfolią po czekoladzie i w najgorszym wariancie różą-chorobą na ciele. Tłumaczą potem życzliwej Opatrzności że to nie o taki zestaw diamentów-złota-róż chodziło, a co ona może, tak wielu gustujących że brak na stanie zestawów właściwych i daje co jest. Taaa.

Ale na szczęście nie wszyscy gustują w tym samym. Oferta tego co świat nam oferuje przeogromna, mamy na ogół wybór co lubić, czego nie. I korzystamy, testując co dostępne. Tyle że najbardziej popularne upodobania powodują że wyrasta przed nami góra plastikowych-szklanych brylantów ze skrytymi w niej prawdziwymi w ilości bardzo mikrej, i my, wielbiciele szmaragdów np. mamy górę przed oczyma, nasze na pewno ulubione gdzieś tam w tym stosidle są, a może za nim. Szukamy. 

Brylanty prawdziwe jak wpadną w łapy i je rozpoznamy zawsze możemy spylić gustującym. A może nam się spodobają? Kto wie, do tej pory to przecież sztucznidła i podróby były widziane. Może coś jeszcze dla siebie znajdziemy..... 

Każdy ma ciut inaczej. Co mu się podoba/ smakuje/pasuje nie  musi koniecznie podobać się koledze, koleżance. Wystarczy że część upodobań dzielona, wśród panów to np. piwo. Mało który facet nie lubi.  

Są ogólnie ludzie co chcą się dobrem dzielić. Bo jak znajdzie się coś co wydaje się super, no istny diament a nawet szmaragd, to człek, przynajmniej co któryś człek, chce się podzielić dobrym, mądrym, cieszącym, pożytecznym. Niezwykle rzadko to są rzeczywiste diamenty, takie z węgla, mineralne do błysku w oślepionych oczkach, metaforyczne diamenty przy dzieleniu się o wiele częstsze. Szmaragdy też. 

Lektura co sprawiła przyjemność lub dała jakiś pożytek, czasem te zyski łączne. Widziany film. Jedzonko. Muzyka. Czyjaś twórczość, impreza, piękne miasto lub kraina. Sklep z niezwykłościami lub ze zwykłościami lecz w jakiś korzystny sposób dla nas się wyróżniający. Przydatne narzędzie. Wygodny fotel. Dobra szkoła lub kurs które coś dobrego przyniosły, wiedzę i umiejętności np. 

Tak mają ludzie. Co prawda z niektórych  struga polecajek zupełnie nam nie pasujacych, tak bardzo że nie w temacie "polecajek", raczej jeśli już to wychodzą "antypolecajki" mimo najlepszych chęci polecajacego. Jak dzisiejszej kobiecie, choć z oporem przyznaję, chciała dobrze.  Ale przeguby bolały, ten chwyt na nich był.... bezlitosny? Zostawię "bolesny".

Polecamy rzadko kiedy aż tak inwazyjnie jak zrobiła to kobieta w Biedronce, przynajmniej do tej pory ja się nie spotkałam. Wróć, skąd, babcia karmiła prawie na siłę bo "pyszne, zjedz", ale potem już nigdy nikt tak z rękoczynami.

Częściej metaforycznie uszczęśliwiają polecajkami na siłę, zapodając swoje ulubione, wtykają, bo na pewno potrzebne, pożywne, spodoba się. Wcale nie musi.  Wtedy niezrozumienie, jak to, dlaczego. Przecież piękne, dobre, mądre, pyszne. Nie dla każdego jednak. Raz zostałam ochrzaniona, jak mogę nie lubić. Wolno mi, mogę. Sens mają takie polecajki co to może i nie dla mnie, ale komuś przypasują, w poprzednim poście było o szpinaku, np. I bez rękoczynów ma być.

Z polecanych to tylko część nam pasuje. Większość nie w naszych klimatach, smakach, ciągotach, uwarunkowaniach. 

Polecającemu się wydaje że poleca super, żle, wróć. Wcale mu się nie wydaje, dla niego naprawdę polecane jest super, a trafia jak kulą w płot, bo różnie mamy i już. 

Takie jedzenie. Moje nie lubią wołka, wątróbka lubiana od niedawna, Rysia zawsze woli cudze a najlepiej moje, itd.

Dziecko z mięsek kocha kurczaka i właściwie tylko jego, jadłospis ma ograniczony i za nic na świecie nie da się przekonać do jego rozszerzenia lub zmiany. Nie rozumiała jak można nie lubić kurczęciny. A w rodzinie wegetarianie i mięsożercy, a wśród mięsożerców taki co się brzydzi ptakami we wszelkiej postaci, tymi na talerzu bardzo a bardzo.  Jeszcze dochodzą ograniczenia jedzeniowe spowodowane dietami, ten nie może cebuli, czosnku, grzybów, ta (ja!) nie zje szpinaku, flaków i kaszanki, inna nie ruszy niczego pochodzenia zwierzęcego z mlekiem i jajkami włącznie.  Ciekawie jest jak zdarza się wspólny posiad posiłkowy, ale na szczęście kwestia upodobań już przerobiona, nikt nikogo już nie nawraca - tylko szkoda Bobusia co się gimnastykuje przy gotowaniu.  Z drugiej strony on bardzo lubi, umie i przywykł do tego np. że najpierw smaży tofu, a kurczaka dla Dziecka i mięska dla mięsożerców po tofu.  Jest bardzo doceniany, może dlatego nie protestuje przeciw fanaberiom. 

Na siłę nie da się nikogo zmusić do pokochania czegoś, tak myślę, choć istnieje coś takiego jak syndrom Sztokholmski. Zjawisko paskudne.

Bywa, że zadowalamy się nielubianym lub podobnym do nielubianego. I wtedy może być tak:

- jak pomyślę, że tyle tego barszczu zjadłem, to mi niedobrze. Anka, tyle razy prosiłem, nie gotuj niczego z buraków, nienawidzę.

- ty głupi, ta zupa buraczka nie widziała, to czerwona fasolka puściła kolor.

Nie uwierzył. Dialog z zaprzyjaźnionego domu. 

Różnice w gustach potrafimy mieć subtelne i drastyczne.  Czasem wydaje się że coś komuś może bardzo pasować, polecamy, a tu chała, niuanse decydują że nie, czasem ten ktoś może by i docenił, ale akurat moment życia ma taki, że czego innego mu trzeba. 

Mimo najlepszych chęci nie pasi. 

Toteż bez łapania za ręce i wciskania na siłę, z wahaniem polecam. Tym większym, że rzecz dotyczy czegoś, z czego polecaniem mam kłopot, zawsze jest przynajmniej jedna trzecia takich co otrząsają się od moich polecanych. Obraz ruchomy. Z książkami jednak ciut lepiej mi wychodzi. 

Pięć przykładów gdzie polecałam pewna że filmy spotkają się z zachwytem, sprawią przyjemność, a tu chała, nic z tego.  Nie są to oskarowe dzieła, polecałam pewna że odprężą, ucieszą oczy i uszy i że pasują do gustów. A tu nie. 

AMELIA nudne, nic się nie dzieje.

BAGDAD CAFE co za kretyńska akcja.

ŻYCIE PI Dostał Oskara za efekty specjalne i miał tyle nominacji??? Niemożliwe, chała. Gorzej, okropny. 

MAMMA MIA tu było najgorzej. Poleciłam jako relaks dziewczynie która co prawda lubi Abbę, od tej strony było ok, ale w środek serca została ugodzona przedstawioną w filmie relacją matki z córką. Bo ona tak nie ma, nigdy nie miała i raczej mieć nie będzie, dobrze że udało się jej dorosnąć. Trafiona w miękkie przepłakała wieczór, czego w życiu bym nie przewidziała. I czego za skarby świata nie chciałam. Nawet nie wiedziałam jak przepraszać. 

BRACIE GDZIE JESTEŚ od lat zachwalam i jak na razie nikt, dosłownie nikt nie obejrzał po zachwalaniu. Zostaję prawie sama z ulubieńcem, prawie, bo Taba też lubi, ale innych wielbicieli nie znam, nie znam też nikogo kto widział. A do filmu wracam co jakiś czas. 

co teraz polecam? 

Serialik kryminalny.  Jeszcze w entuzjazmie po obejrzeniu polecam, jaki inny, jaki oddech od sztampy. I w żalu że jest tylko jeden sezon polecam.  

PRZEPISY NA MIŁOŚĆ I ZBRODNIĘ

Zrobisz Czytaczu co chcesz z tą polecajką, za ręce nie łapię, wszyscy co im się nie podobały polecane przeze mnie filmy żyją i chować się przede mną nie chowają.

Polecam, bo może komuś ten szmaragd-diament wśród kryminalnych seriali podpasuje. Może tak jak mnie. Polecam, bo tak ja też mam, lubię się dzielić dobrym. 

Obiecuję, nie będę zła, ba, nawet mi żadna nerwowa żyłka nie drgnie jeśli mi powiesz Czytaczu że dla Ciebie to chała. Dla mnie szmaragd.

Obrazy Iris Scott zdobią, wybrane nie dlatego że tak bardzo je lubię, bo lubię nieliczne, ale dlatego że są kontrastem do widzianych na odwiedzanych blogach. Miejskie, zimowe, ale Iris Scott maluje (bez udziału narzędzi-palcami) tych obrazów wściekle dużo (one wszystkie duże) na ogrom tematów. Zwierzaki, krajobrazy, autoportrety, świat morski i fantastyczny, wszystko, część z jej prac drukowana na kanwach do haftu i tkania. Niestety na części z nich widać do czego będą służyły. 

I tak umie.



Albo tak.




I zima, śnieżna i nie miejska.




Pisała R.R.

Ps z 12.01.2024

Chciałabym dostać choć jedną opinie na temat polecanego serialu. Zły, dobry, może wcale nie jest tak nietypowy jak mi się zdaje. Są jakieś podobne? Bo nie mam wśród seriali kryminalnych bardzo wielu zaliczonych, zaczęły mnie wkurzać. Tym, że detektyw musi być bardzo inteligenty,  mieć traumę lub chociaż psychozę, odróżniać się od reszty inteligencją, ale dla równowagi i bycia interesującym mieć to "cóś", przemocowo i nachalnie to "cóś", co koniecznie mu utrudnia codzienną egzystencję. Znacznie ponad poziom wymemłania Colombo, alkoholizmu detektywa Chandlera czy pedanterii i wysokiego mniemania o sobie Poirota. A już rzadko kiedy narracja jest niespieszna i pozwala się cieszyć nietypowym tłem, wachlarzem osobowości bohaterów pobocznych filmowanych z sympatią. Może dlatego tak, że serial opowiada o jednym śledztwie i jest adaptacją powieści. To co, typowy? Są podobne?

24 komentarze:

  1. Polecajki lubię, wszelkiego rodzaju- kulinarne, filmowe, blogowe, książkowe, bo w obecnym natłoku i morzu możliwości łatwo utonąć samodzielnie :) Oczywiście nie wszystko mi "podchodzi", ale zawsze jakaś część się przydaje, a nawet jeśli nie, to poszerza horyzonty. Z filmów obyczajowych i kryminalnych jestem nieustająco wielbicielką angielskich produkcji, mogę pasjami :)
    Obrazki jakoś tak pasują mi na puzzle , te parę z początku notki wyglądają wypisz-wymaluj jak seryjnie malowane pamiątki sprzedawane na Montmartre, te ostatnie jak grafiki komputerowe, a nie malowane palcami, ciekawe.
    Podziwiam Bobusia, dostosować się do tak różnych wymagań kulinarnych, to nie lada wyczyn, ja pewnie z lenistwa szukałabym kompromisu , czyli dania "zjadliwego" dla wszystkich .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też jednak lubię i fakt, na parę "diamentów" a nawet szmaragdów dzięki nim trafiłam, co bez polecajek by bylo niemożliwe. Więc warto polecać mimo tego że znaczna część nie trafia, co nie?
      Iris Scott jak dla mnie jest artystką bardzo nierówną, maluje te płótna seryjnie w dużych formatach, jak maki to dwadzieścia z makami, i część tych maków od razu z przeznaczeniem druku masowego, ma podpisane umowy na sprzedaż reprodukcji, a drukowanie masowe o rozmaitym przeznaczeniu, puzzle też wchodzą. Widać to bez specjalnych wysiłków.
      Bobuś ma wprawę od lat, on mięsożerca, Beatka nie, Dziecko z tak samoograniczonym menu że tylko ręce załamać, potraw wspólnych jest tak mało że prawie wcale.

      Usuń
  2. Zgadzam się z komentarzem powyżej, zresztą sama piszesz, że to masowa produkcja. W sklepach z pamiątkami, nie tylko na Montmartre, bo widziałam podobne obrazki w niemieckich i węgierskich sklepikach, i nad Wisłą, maki się dobrze sprzedają, bo kolor przyciąga oko, te rozmazane niby w deszczu też, taka moda ostatnio, zatem jest tego pełno. Pani zatem jest rzemieślnikiem produkującym chałturki, to co się ludziom podoba i dobrze idzie. Bez obrazy zresztą, biznes to biznes, jest popyt to i podaż się znajdzie, ktoś lubi takie rzeczy malować, to maluje i się cieszy, że ludzie kupują. A ludzie kupują i też się cieszą :). Nie powiem, obrazki przyciągają oko, zwłaszcza te pierwsze, na zasadzie kontrastu światło-ciemność i jaskrawe kolory, coś jak słynny taras kawiarni nocą Van Gogha, ale... jakoś wolę ten jego taras. Malowanie palcami jest techniką wykorzystywaną przez wielu artystów, poczytałam sobie o tej pani, ona korzysta też ze sprężarki powietrza, czyli coś na kształt popularnego pouringu - włączenie elementu przypadkowości, stąd rozmaite rozmycia. Prace w drugiej części mnie też kojarzą się z grafiką komputerową, stawiałabym tutaj raczej na grafikę z użyciem programu, niż ręczną pracę.
    Mojemu mężowi te obrazki pewnie by się bardziej podobały, niż mnie, bo on lubi wyraziste kolory, bajkowe klimaty itd. A jeszcze dodam, że najpierw obejrzałam obrazki w telefonie, to tak bez powiększenia podobał mi się nr 1, 4 i 5. Na komputerze - zostawiłabym może nr 5, ale nic więcej. Jednak nie moja bajka. Ale jak dobrze, że każdy może znaleźć coś dla siebie :). No i polecajki jak najbardziej, ja też wielokrotnie trafiałam na ciekawe tematy dzięki takim polecajkom właśnie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Co do artystki. Z zimą mam do czynienia w wersji miejskiej, często bezśnieżną, mokrą, brudną. Ciemną lub szarą bez miejskich świateł. Nie ma za grosz tej urody i magii widzianej na ilustracjach przeglądanych blogów. U Olgi foty takie że aż niemożliwe, na dwóch innych zimowe obrazy artystów co to ich wcale nie znałam. Najchętniej po sroczemu bym się poczęstowała, no ale przecież nie będę kraść, ani małpować, zresztą, zachwyt zachwytem, ale moja zima nie taka. I kontrast musi być do oglądanego. Na panią Iris trafiłam dawno, przy przeglądaniu papierów do decoupage, podpis jak widzisz czasem daje bykowaty, ale zapomniałam o niej i całkiem niedawno trafiłam na nią znów przypadkiem, o dziwnej modzie była to stronka, przez Pinterest wchodziłam, jej autoportret naturalnej wielkości w wielobarwnej kiecy, obok ta kieca którą sobie też wymalowała. Opis techniki, kilkanascie obrazów. Jak mi przy szukaniu kontrastu do posta wyskoczyła przed oczy po raz trzeci, to uznałam że nosem kręcić nie będę, no i jest. Kontrastuje. Za jakiś czas zrobię post o artyście co jego twórczość to "moja bajka", a nie znałam, to właśnie będzie efekt dzielenia się dobrem. Dla mnie bardzo pozytywny, artysta-szmaragd😀

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasem człowiek po prostu potrzebuje odmiany. Ja przy własnych obrazkach nie mogę powiedzieć, że mam jakiś własny wypracowany styl, a nawet przynajmniej - ulubiony. Wciąż szukam, próbuję, zmieniają mi się upodobania. To samo jeśli chodzi o kolory w otoczeniu. W młodości miałam fazę na czerwienie, gorące i mocne kolory, teraz bliżej mi do zgaszonych beżowości, szaro-czarno-bieli, spokojnych monochromów. Jedynie co do klimatu i krajobrazu mi się nie zmienia - zawsze bardziej mnie zauroczy surowy pejzaż Islandii czy fiordy norweskie, niż hawajskie plaże :).
      Pokazuj te swoje bajki, ciekawam bardzo :).

      Usuń
  4. Nie może być tak od razu, jeszcze by było że małpuję. Na razie sobie krążę po twórczościach artystów i okazuje się że w nich też nie wszystko mi pasuje, nawet u artysty - szmaragdu. W proporcjach odwrotnych niż przy pani Iris są te podobania

    Ja też nie mam jednego stałego ulubionego estetycznie, też mi się zmienia a skala zawsze bardzo obszerna. Przestałam już analizować co i dlaczego, za skomplikowana analiza, po prostu, trafia lub nie. Czasem tylko wiem dlaczego podoba mi się jakiś obraz - i proszę bardzo, z obrazków pani Iris to będzie na pewno czwarty. Tematycznie. Ona tego na pewno nie planowała, ale mimowolnie wyszła jej miejska poodwracana parodia zachodu słońca. W kolorowych niebnych pasmach wypatrujemy zabudowań, gór, dodatkowych pasm lasów, smoków. Te unieruchomione realistycznie przedstawione zawsze mi zostawiają niedosyt, często przejaskrawione, przerysowane i nic do rzeczy nie ma że w realu potrafi być jeszcze bardziej. Ale uwielbiam i wschody i zachody i bardzo mnie cieszy gdy zdarzają się na obrazach tak jak w tym, niechcący i niedosłownie. Do pewnego etapu tworzenia na pewno sprawa przypadku i "zachód" jest jak byk, znacznie ciekawszy niż gdyby go wymazała paluszkami dosłownie. Barwnie. Co do barw, to ostatnio lubię koło siebie i na sobie bardziej monochromy niż kontrasty, nie znaczy to że muszą być stonowane, i że kontrastów ma nie być. Tu też pasuje. Zimą i ogólnie ostatnio bardziej potrzebuję mocnych nasyconych kolorów, nie zawsze tak było i pewnie nie zawsze tak będzie. Ogólnie to co napisałam to prawda, jakąś czastkeczkę skali oddaje😀😀😀. Malutką😀😀😀

    OdpowiedzUsuń
  5. Mla te coolory dzisiaj dobrze zrobiły, za oknem dodupnie i bezcoolorowo, źle mi z tym że u Kocurrka wyszło jak wyszło i Sheri powędrował do Mefisia, Pasiak zalega pogryziony i pobity, coolor ratuje przed depresyjnym nastrojem. Z polecajków zawsze cóś się wybierze, Bebłacza sobie podsłuchuję, minerałki oglądam, obabrazki. Z filmików to wszystkie są młowe z wyjątkiem śpiewogry, mła się na niej zasnęło. Natomiast Amelka, Bagdad, Życie Pi i Braciszek mła sobie co jakiś czas przypomina.

    OdpowiedzUsuń
  6. .
    Fakt, Sheri w głowie siedzi, fatalnie wyszło. A jasna dupa, u Kocurro nie koniec strachu, tłumaczę sobie że MUSI BYĆ DOBRZE i będzie DOBRZE, no ale głupie serce się kurczy z niepokoju. Moje futra na tym korzystają, wyoglądałam i wymacałam czy ok, wygłaskałam i głaszczę ciągle. Im się podoba, mnie uspokaja. Zastosuj ze swoimi, polecam🤣🤣🤣. Pasiaczka też, te pogryzy wymagają.

    Dobrze że kolory dobrze zrobiły, to cieszy😀, tak jak cieszy że coś z "moich" Ci też się podoba i pasuje. Ja też przecież korzystam od Ciebie, zdaje się że dużo więcej niż Ty ode mnie. Amator Tyskiego czy Lecha zdaje się że nie ma takich uczuć gdy zetknie się z kolegą, wielbicielem Lecha lub Tyskiego🤣🤣🤣,

    OdpowiedzUsuń
  7. Cóż, choróbska nie omijają ukochanych zwierzaczków, niektórym udaje się zaradzić, niestety czasem dopada ostateczność , chociaż tak bardzo chciałoby sie jeszcze mieć skarbeczka przy sobie i w zdrowiu. Boli bardzo każde odejście, nie mogę jeszcze, bo mi sie przypomina wszystko to najgorsze , a jeszcze bardzo źle z kotkiem Kajtkiem mojej kol.G., az boję sie zadzwonić i zapytać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie że by się chciało i że boli odejście. Co zrobić, nie my decydujemy. Robimy co się da, żeby stworek był z nami, jak trzeba podejmujemy cholerne tak trudne decyzje gdy wiadomo że po tej stronie życia futerko już nie da rady. Czarne strony bycia pańcią są, dokopują. I pamięta się dłuuugo, na szczęście te dobre nie minuty a lata też.

      Usuń
  8. Obrazki energetyzujące.
    Polecajek nie znalazłam, Disneya nie oplacam aktualnie, na immych platformach nie ma, o, jeszcze CDA nie sprawdzilam.
    Te pierwsze wspomniane znam od dawna, chyba najbardziej mi Amelia przypadla do gustu, a najmniej Mamma Mia, piosenki Abby lubie, ale to nie ma nic do rzeczy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja oglądałam na Vider, półpirackiej stronie gdzie ludzie wrzucają. Jak na kompie wpiszesz w Google, wybierając opcję "filmy", powinno Ci się pokazać, łącznie z użytkownikiem który zamieścił.

      Usuń
  9. A, to nie używamy takich stron.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Żeby nie było, podejrzenia że Vider to rzecz półpiracka mam od niedawna i bardzo możliwe że one niesłuszne. Nie znam się. Pilnują się w każdym razie przed botami🤣, Część ludzi z Vider-a zamieszcza też filmy na CDA. Część rzeczy jest niedostępna bez zarejestrowania się, część w postaci linków do stron gdzie za opłatą można obejrzeć. Ten serial jest bez takich, dostępny bez rejestracji i bezpłatny. Vider czasem znacznie wyprzedza prenumeratowych oficjeli w publikacji filmów i seriali, jest ogrom takich mało znanych, są przeboje, wielu jednak rzeczy nie ma wcale. Są też jak widać i takie, których nie ma gdzie indziej. Niestety, nie mam możliwości by sprawdzać gdzie co jest, obejrzałam, zachwyciłam się i szukanie po prenumeratowych oficjelach trzeba odwalić we własnym zakresie.

      Usuń
  10. Mnie się niektóre z tych mazai bardzo podobają na ekranie komputera. Nie wiem, jak by to wyglądało z bliska, kiedy widać fakturę farby i prawdziwe kolory. Ale jak na tu i teraz, obraz z makami bardzo mi podpasował, takoż jeden z zimowych pejzaży, drugi od dołu, neonowo niebieski. Energia z nich tryska, a chyba mi jej brakuje więc organizm zauważa to czego mu trzeba. Może.
    Zdrowia dla kociorów oraz Ciebie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ona lubi duże formaty, na drukach są oczywiście mniejsze i jeszcze mniejsze, więc mogłaby być zaskoczka. Przetłumacz sobie te plameczki na większy rozmiar, biorąc pod uwagę że maluje palcami. Jeśli są tak duże jak myślę to działają potężnymi plamami koloru, wyraźną fakturą pewnie też. To co masz na ekranie lub gdy kupisz puzzle, papier do decoupage lub kanwę to miniatura. No, kanwy potrafią być może nawet w wymiarach oryginału. Myślę że każde wnętrze poza wystawowymi i halami pałaców wezmą pod buta i zdominują - co wcale nie musi być złe, przeciwnie, myślę że obrazy zyskują na wigorze i wyrazie, a wnętrze w momencie robi się np. ładownią energii przy energetycznych obrazkach. Potrzebne i takie energetyczne, teraz doładowanie mało komu zbędne. Latem może być inaczej😀. Więc jak Cię doładowanie dopadlo i chwalisz, to na zdrowie, cieszę się😀. Może trzeba mieć kilka nadających ton obrazów, zmieniać w zależności od potrzeb organizmu, chować za szafę te co aktualnie nie pasują? Ja tak mam z tekstyliami, żongluję.

      Za życzenia dzięki, niech zdrowie Ciebie i Twoich dopadnie i się Was trzyma. Jak rzep włosów, tak nachalnie. 😀

      Usuń
  11. Dobrze sobie przypomnieć filmy braci C , wlasnie oglądneliśmy Bracie, gdzie jesteś, bedziemy jeszcze inne oglądać. Jutro serialik.

    OdpowiedzUsuń
  12. Ach! Daj znać o wrażeniach. Jakichkolwiek. Dobre czy złe, nudne czy nie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobre oczywiście,,pośmialiśmy się😀

      Usuń
    2. Serialik dziś mam zamiar, ale juz widzę, że fajny J. gdziss tam wyszukal,na razie 5 odc.

      Usuń
    3. Wystarczy do stwierdzenia czy warto szukać następnych 😀

      Usuń
    4. Warto, świetnie się ogląda, aktorzy bdb., krajobrazy, ogólnie kolory. Dziękuję za polecajkę. Na razie 3 odcinki wciągnęłam za jednym zamachem.

      Usuń
    5. Serial klimatem , muzyką podobny do Dr.Martina.

      Usuń