Blog był na próbę. Czy umiem, czy moja codzienność na to pozwoli, czy będzie mi się chciało.
Mam na imię Romana i jestem unikatem, tak jak mój numer PESEL 50+. Żaden ze mnie cud . Jestem obrośnięta kotami, książkami, myślami o roślinach i tysiącami zaczętych spraw. Siedem wiatrów w tyłku, wciąż i ciągle, ale blog jest.
poniedziałek, 18 grudnia 2023
Notatka 538 stonowany luz i inne dźwiękowe kontrasty
Szanowny Czytaczu, post jest o piosneczkach i z piosneczkami które są kontrastem do aktualnie przebojowych i tryndy. Albowiem jakiś czas temu przedawkowałam przymusowo dźwięki tryndy. Nie żebym się rwała do przedawkowywania brzmieniami tryndy, nie reaguję też na nie specjalnie nerwowo, ale z własnej woli i sama nie przedawkowała bym nigdy. Ale stało się.
Umilkło u mnie radio oraz odtwarzacze płyt. Cisza totalna. I dobrze, bo gdybym usłyszała choć kilka sekund dźwięków tryndy, to nawet nie wiem co by się stało. Coś paskudnego pewnie.
Dźwiękowa fobia jednak mi mija i zaczynam słuchać, skrzętnie omijając to co aktualnie świąteczne, nieświatecznie modne i poważne oraz przeżywające. I ekstatycznie radosne. I świąteczne. I jeszcze raz świąteczne. Bo to jeszcze nie czas i za straszność uważam fakt, że w sklepie spożywczym znów od regału z nabiałem od listopada dobiegają mych uszu dżingobele zdecydowanie świąteczne. Strach podchodzić do twarożków i śmietan. Niby kiedy puszczać ten świąteczny ogrom dźwięków, po Mikołaju przecież można, ale w tym roku świąteczne rozpasanie dźwiękowe coś wnerw u mnie nasila.....
Starocie sobie puszczam, takie stosunkowo nowe starocie co to nigdy nie były przebojami. "Stonowany luz" Bajora to nie wiem dlaczego się nie stał przebojem, to mój bajorowy naj-naj, jeden z kilkunastu.
Z przebojowatoscią tego co słucham jest słabo, choć zdarza się. Kiedyś np. uznałam że najlepszą piosenką z wielce przebojowej sprezentowanej mi płyty Brodki jest ta, nie mająca szansy zaistnieć na radiowej antenie bo koleżanki piosenki hiciory.
Długo po premierze płyty piosneczka jednak stała się hiciorem, koncertowym.
Oj, mogłabym Ci tu Czytaczu zapuszczać rozmaite dziwa, powodując u Cię przedawkowanie akustyczne. Więc nie. Atualiów muzycznych w tej mojej playliście nie ma właściwie, dopiero teraz nieśmiało sprawdzam co grają, i w te pędy wracam do swoich ulubionych, choć ze dwie-trzy nowości to nawet całkiem ok.
Muzyczne ulubione każdy ma swoje. Niekoniecznie ulubione ze względów muzycznych.
Tu wstawiam po strasznym czasie utwór co to go mi podły blogger nie dał wstawić w swoim czasie - notatka 106. Pasuje, bo na nim widać co jest oprócz muzyki ważne w tym czego słucham.
Duś, duś gołąbki, czyli piosenka o nieudanych wczasach. Piosenkowe produkcję Andrusa są wspaniałym kontrastem do smętnych pieśni głęboko i przeżywajacych, już obojętnie co przeżywających, a takich obecnie pełno i przeżywają na całego. Na palcach jednej ręki mogę wyliczyć tych, co czasem odstępują od szastania emocjami. Emocje doceniam, owszem, ale aktualnie to jakby nie. Bardziej pasują mi te stonowane.
Święta jednak idą, już nie będę się odzywać w ich temacie (chyba żeby jednak), więc na stonowanym luzie życzę Ci Czytaczu. Mam zawsze problem z tym czego komu życzyć, więc przyjmij że życzę tego czego Ci trzeba.
I tytuł stosunkowo nowy artysty nie nowego. On umie w luz, a miejmy nadzieję że tytuł w kontekście Świąt nie będzie proroczy.
Proszę bardzo, artysta Lech Janerka, tytuł to "Dupa jak sofa". To kołysanka, taka wredna, na pobudzenie. Przewrotna, a nie wiem czy pisałam, niekoniecznie przepadam za oczywistościami. Tu mam trochę wyrzutów sumienia, ta pseudokołysanka nie jest z krainy łagodności. Ale ogólnie sennie jest, chociaż u mnie nie, młot pneumatyczny chodził u sąsiada. Już wieczór a jeszcze odzipujemy te straszne dwie godziny.
Już daję Ci akustyczny spokój Czytaczu.
Zrobiłam sobie urodzinowy post-prezent muzyczny z tego co lubię, ale już go starczy, tego prezentu chociaż bardzo promilowy-wycinkowy.
Zdrowia, dla Cię i Twoich, no i oczywiście tego co Ci trzeba Czytaczu.
Zaraz sobie posłucham do herbaty, zacznę od dupy jak sofa. Deszczowo to wydawa mła się pasić do klimatu piosnki. ;-D Kotostwo poprzytulane bo pogoda niewychodliwa.
Taaa, Lech Kamerka i Bródka, wykryłam przed momentem i poprawiłam, Chamydło znów w formie. U mnie aktualnie futra poprzerażane dochodzą do siebie. Młot pneumatyczny działał od rana, ja w słuchawkach i stoperach, ale ich nie da rady ochronić. Na szczęście (oby stałe), chyba już sąsiad skończył z młotem.
Urodzinowe serdeczności przesyłam zatem :) Zdrowia przede wszystkim Tobie i podopiecznym i łaskawości losu, niech Ci dobre sprzyja. Muzycznika posłucham jutro, piosenki Bajora i Andrusa bardzo lubię, Lipnickiej również, Brodki różnie, wcześniejsze bardzo, ale ostatni koncert woodstockowy mnie zanudził. Mało słucham muzyki, w dodatku zgubiłam kod od radia w aucie i jestem całkiem odcięta od aktualności . Ale za to od Mikołaja kupiłam sobie gramofon (stary wnuczki zdekompletowały) i mam plan odsłuchania sterty starych płyt :) Spokojnych Świąt , Romanko .
Dziękuję serdecznie😀, tak, ma być spokojnie, pomyślnie i zdrowo, u Ciebie też 😀.
Ach, gramofon, no przecież! Też mam, ale jakoś od ostatniego malowania i przemeblowania nie używany! No tak, igły nie ma ... A sterta płyt analogowych też jest... Z tego mojego zestawu to nie wiem czy będziesz zadowolona. tak naprawdę, to teraz pasuje mi rzeczywiście stonowanie, ten mało bajorowaty Bajor. Nie do końca mi się udało to oddać w zestawie, ale kontrast musiał być. Co do spokoju, to ach. Niech będzie. Jak na razie po odespaniu porannej traumy (młot!) stworki mnie pobiły. To znaczy porysowały. Nie żeby specjalnie, za oknem jakiś jełop odpalił o dwudziestej drugiej fajerwerk, a ja miałam na kolanach Jacusia-Cycusia-synusia, nad głową na lodówce Rysię i na nadlodówkowej szafce Felusia. Jak huknęło wszystkie jednocześnie w panice zwiały z kuchni, po mnie oczywiście, więc rysy na nogach od Jacusia i w bonusie wylana herbata, rysy na czaszce i szyi od Rysi (krwawe, bo te części ciała nie chronione), obolałe plecy od Felusia. Tak w sekundzie mi zrobiły, po jednym fajerwerku, nerwowość po młocie zapewne. Nie mam pojęcia jak to będzie w Sylwestra, już się zaczynam bać.
O matko, że też na tych kretynów od fajerwerków poza sylwestrowym pokazem nie ma odpowiedniego młota ! Współczuję, trudno winić w takiej sytuacji futerka, ale to marna pociecha, kiedy lakier zdarty- tak mawia mój K., gdy znów w chwili nieuwagi zadraśnie skórę na głowie (a jest byłym brunetem, więc nie ma co go chronić :)
Fajerwerk był jeden jedyny, być może puszczony na próbę przed Sylwkiem. Wystraszył, szkody narobił, fakt, ale futerka i bez niego nie mają tego stonowanego luzu. Sąsiad wierci, wali zwyczajnym młotem, jakieś trzaski, piłowania i inne tego typu dźwięki. Do tego duje u mnie, co słychać jak u sąsiada cicho. Świszczy w kominie, chwilami to wręcz gwizd, jeśli by tak było na morzu, to byłby to nielichy sztorm. Na szczęście Twojego K i moje nasze lakiery jakoś się pogoją. Gorzej że Sylwek będzie, po tej reakcji Rysi na fajerwerk, to widzę że i ona będzie "paniczna".
Tym od fajerwerków nich pourywa co nieco, nie będę ich żałować. Sylwester w związku z tym mamy już zaplanowany - ze zwierzątkami. Od paru lat nawet jak gdzieś wyskakujemy do znajomych, to wracamy najpóźniej 23.30, bo już niecierpliwi wokół zaczynają walić. Spokojnych świąt, dobrego nastroju i dużo zdrowia!
E nieee, niech nie urywa, jeszcze by poszli na renty i sobie chwalili.. Jakaś inna kara, może by tak porobili za cel na polowaniu? Takim gdzie strzelają śrutem albo twardą gumą. Huku dużo, strach też może być, siniaki byłyby kolorowe.... A serio, to nie wiem co można im zrobić, Sylwek u mnie będzie jak zwykle, z mnóstwem gubionego ze strachu futra. Tak myślę. Co do życzeń dziękuję, Tobie i Twoim zdrowia, a poza tym niech będzie radośnie i spokojnie ❤️😀
Zaraz sobie posłucham do herbaty, zacznę od dupy jak sofa. Deszczowo to wydawa mła się pasić do klimatu piosnki. ;-D Kotostwo poprzytulane bo pogoda niewychodliwa.
OdpowiedzUsuńTaaa, Lech Kamerka i Bródka, wykryłam przed momentem i poprawiłam, Chamydło znów w formie. U mnie aktualnie futra poprzerażane dochodzą do siebie. Młot pneumatyczny działał od rana, ja w słuchawkach i stoperach, ale ich nie da rady ochronić. Na szczęście (oby stałe), chyba już sąsiad skończył z młotem.
OdpowiedzUsuńUrodzinowe serdeczności przesyłam zatem :) Zdrowia przede wszystkim Tobie i podopiecznym i łaskawości losu, niech Ci dobre sprzyja. Muzycznika posłucham jutro, piosenki Bajora i Andrusa bardzo lubię, Lipnickiej również, Brodki różnie, wcześniejsze bardzo, ale ostatni koncert woodstockowy mnie zanudził. Mało słucham muzyki, w dodatku zgubiłam kod od radia w aucie i jestem całkiem odcięta od aktualności . Ale za to od Mikołaja kupiłam sobie gramofon (stary wnuczki zdekompletowały) i mam plan odsłuchania sterty starych płyt :) Spokojnych Świąt , Romanko .
OdpowiedzUsuńDziękuję serdecznie😀, tak, ma być spokojnie, pomyślnie i zdrowo, u Ciebie też 😀.
UsuńAch, gramofon, no przecież! Też mam, ale jakoś od ostatniego malowania i przemeblowania nie używany! No tak, igły nie ma ... A sterta płyt analogowych też jest...
Z tego mojego zestawu to nie wiem czy będziesz zadowolona. tak naprawdę, to teraz pasuje mi rzeczywiście stonowanie, ten mało bajorowaty Bajor. Nie do końca mi się udało to oddać w zestawie, ale kontrast musiał być.
Co do spokoju, to ach. Niech będzie.
Jak na razie po odespaniu porannej traumy (młot!) stworki mnie pobiły. To znaczy porysowały. Nie żeby specjalnie, za oknem jakiś jełop odpalił o dwudziestej drugiej fajerwerk, a ja miałam na kolanach Jacusia-Cycusia-synusia, nad głową na lodówce Rysię i na nadlodówkowej szafce Felusia. Jak huknęło wszystkie jednocześnie w panice zwiały z kuchni, po mnie oczywiście, więc rysy na nogach od Jacusia i w bonusie wylana herbata, rysy na czaszce i szyi od Rysi (krwawe, bo te części ciała nie chronione), obolałe plecy od Felusia. Tak w sekundzie mi zrobiły, po jednym fajerwerku, nerwowość po młocie zapewne. Nie mam pojęcia jak to będzie w Sylwestra, już się zaczynam bać.
O matko, że też na tych kretynów od fajerwerków poza sylwestrowym pokazem nie ma odpowiedniego młota ! Współczuję, trudno winić w takiej sytuacji futerka, ale to marna pociecha, kiedy lakier zdarty- tak mawia mój K., gdy znów w chwili nieuwagi zadraśnie skórę na głowie (a jest byłym brunetem, więc nie ma co go chronić :)
UsuńFajerwerk był jeden jedyny, być może puszczony na próbę przed Sylwkiem. Wystraszył, szkody narobił, fakt, ale futerka i bez niego nie mają tego stonowanego luzu. Sąsiad wierci, wali zwyczajnym młotem, jakieś trzaski, piłowania i inne tego typu dźwięki. Do tego duje u mnie, co słychać jak u sąsiada cicho. Świszczy w kominie, chwilami to wręcz gwizd, jeśli by tak było na morzu, to byłby to nielichy sztorm. Na szczęście Twojego K i moje nasze lakiery jakoś się pogoją. Gorzej że Sylwek będzie, po tej reakcji Rysi na fajerwerk, to widzę że i ona będzie "paniczna".
UsuńWszystkiego naj i spełnienia marzeń i zdrowia! 💕🐱🍀
OdpowiedzUsuńDziękuję i oczywiście życzę wzajemnie wszystkiego co trza i o czym się marzy, o Kocurro, z naciskiem na zdrowie!!!
UsuńTym od fajerwerków nich pourywa co nieco, nie będę ich żałować. Sylwester w związku z tym mamy już zaplanowany - ze zwierzątkami. Od paru lat nawet jak gdzieś wyskakujemy do znajomych, to wracamy najpóźniej 23.30, bo już niecierpliwi wokół zaczynają walić.
OdpowiedzUsuńSpokojnych świąt, dobrego nastroju i dużo zdrowia!
E nieee, niech nie urywa, jeszcze by poszli na renty i sobie chwalili.. Jakaś inna kara, może by tak porobili za cel na polowaniu? Takim gdzie strzelają śrutem albo twardą gumą. Huku dużo, strach też może być, siniaki byłyby kolorowe.... A serio, to nie wiem co można im zrobić, Sylwek u mnie będzie jak zwykle, z mnóstwem gubionego ze strachu futra. Tak myślę.
UsuńCo do życzeń dziękuję, Tobie i Twoim zdrowia, a poza tym niech będzie radośnie i spokojnie ❤️😀