sobota, 1 kwietnia 2023

Notatka 495 Niobe - część ostatnia

No i został kawałek najtrudniejszy. 

Raz - nie udało mi się zachować przy cięciu pierwotnego posta-giganta żadnych ilustracji, ze słowa pisanego ocalał szczątek. Ilustracje, to nie kłopot, ale tekst. 

Dwa - Niobe już  nie tak daleko od nas na drzewsku ewolucji. Ma kręgosłup, ma już kończyny i mózg w czaszce.  Częściowo wyszła na brzeg. Nikłe szanse by mogła skamieniała trafić do nas jako ozdobność, ale bywa w ofertach handlowych. 

No trudno. Jedziemy.

KOŚCI I NIE KOŚCI



To co powyżej to opalowe odlewy zębów pradawnych stworów. Owszem, w ozdobach są głównie używane skamieniałe  zwykłą krzemionką, wystarczy do ząbeczka takiego doczepić rzemyk i już nabiera klasy.  Fajne, ale to nie o nich post. Występują przecież w ozdobach właściwie same, jeśli oprawka to z kaprysu, nie z konieczności.

Noo dooobra. Przyjrzałam się co z tymi zębami. Skamieniałymi lub nie.

Okazuje się że jest na nie rodzaj mody, ba żeby to tylko zęby były w ozdobnej modzie. Biżuteria z zębami megalodona, spoko, naprawdę. To jest niewinna kraina łagodności.




Do ozdób w stylu archeodentystycznym nadają się okazy drobne. 


Okazuje się, że zęby zawsze były pożądanym ozdobnym trofeum. Naszyjniki których nie powstydziłby się łowca sprzed prawieków powstały teraz




A kształt zęba zawsze modny. Ok, może być. Ale nie doceniłam ludzkości, naprawdę. Och, czemu, ach czemu nie da się odzobaczyć widzianego!!!! To dziewiętnastowieczna myśliwska bawarska straszna biżuteria z zębów lisa mi tak zrobiła, a przedtem treści dostępne poniższym linku.

Szukasz bawarskich potworności na własną rękę. Wejście w link też zależy od Ciebie, ale ostrzegam. Nie da się odzobaczyć. Prędzej jednak pogodziła bym się z prezentowaną w linku biżuterią, niż z myśliwskimi bawarskościami, bardzo źle myślę o nosicielach bawarskości. Fuj.



To co poniżej, to skamieniała kość dinozaura, zalana agatem. Rzecz tak rzadka że raczej nie skończy pocięta na oczka.



Ale już stwardniałych niezbyt barwnie moc. Tak naprawdę, to Buka wie czyje to kości i czy to kości. 



Bo  wiesz Czytaczu, w pogoni za niezwykłościami bywamy nieobliczalni, tak jak i w pogoni za zarobkiem. 

To powyżej to podobno kości dinozaura. Skamieniałe. To poniżej to podobno jego gówno, też skamieniałe. 


Koprolit to się nazywa. Jakbyś Czytaczu odczuwał potrzebę posiadania skamieniałego ludzkiego, to spoko, net Ci wynajdzie, takie naturalne w kształcie też.  

Nie usiłuję udawać że rozumiem potrzebę świadomego posiadania skamieniałego gówna.  Nie rozumiem i nawet nie mam zamiaru próbować. Że naukowcy mogą się interesować pozostałościami diety odeszłych to tak, rozumiem, od idei noszenia skamieniałych odchodów to mnie jednak odrzuca.  Nic nie pomaga wiedza że to gówno nie śmierdzi i jest nim wyłącznie dla wtajemniczonych. 

Ale inne, nie wydalane pozostałości Niobe i nie Niobe - to już inna sprawa. My zwierzęta z pochodzenia, nie umiemy w fotosyntezę, dieta roślinna nie była w stanie zapewnić nam wszystkiego co naszym organizmom potrzebne. Polowanie to była konieczność. Dawało przy udanym pokarm, odzienie, materiał na narzędzia i ozdoby. Gdzie bylibyśmy bez igły? One były kościane. Z kości najczęściej były narzędzia do polowań, zastępujące nam mocne szpony i zęby. Haczyki do łowienia ryb choćby, łatwiejsze do wykonania w kości przy pomocy kamienia niż z kamienia.To głównie z upolowanych stworów pochodziły przedmioty codziennego użytku, grzebienie, szpile, pierwsze instrumenty muzyczne. W części naszej planety kości są nadal jednym z dwóch (drugi to kamień) dostepnych miejscowych materiałów pozwalających wykonać rzeczy trwałe, a mięso jedynym dostępnym pożywieniem. Nie wyprzemy się tego. 

A w ozdobach i ubiorach skóra, kości, pióra, pazury, szpony i zęby niosły przez miliony lat informację: umiem polować. Jestem sprytny, dzielny,  szczęście mi sprzyja. Mogę wyżywić rodzinę, odziać ją i obronić.  Informacja/reklama oczywiście że skierowana  wyłącznie do innych homo, łącznie z komunikatem niewerbalnym -jestem groźny. 

Mięsożerni jesteśmy nadal, ale, ach. Większość z nas gdzieś zgubiła szacunek dla odbieranego życia.  Chciałabym by było w nas więcej z tych ludów pierwotnych, co jeśli muszą odebrać życie, to starają się przetworzyć na użyteczne wszystko. Za łatwo przychodzi nam zabijanie. 

Więc moje stanowcze NIE dla noszenia szczątków i ogólnie chwalenia się szczątkami zabitych współcześnie stworów. Bo o czym one świadczą? No? Nie są mnie wstanie przekonać takie trofea do niczego pozytywnego dla łowcy, tamte czasy minęły. Co innego noszone skóry zjadanych zwierząt, co innego skóry takich hodowanych wyłącznie dla skór. Z próżności.

Nie rozwijam tematu, szacunek zresztą tak różnie okazywano, od wykonywania rytuałów przebłagalnych wobec duchów ubitych zwierząt, po zjadanie ciał własnych krewnych lub sąsiadów..  To ostatnie, to nie, stanowczo nie. 


Po prostu pokażę to, co jest wykonane w najtwardszym i najtrwalszym materiale składającym się na ciała kręgowców. czyli w kościach, zębach. Kościanej broni tu nie ma. Najstarsze, najlepiej się przechowujące są dzieła z ciosów słonia lub mamuta oraz z kłów morsów. Te kościane głowy są w surowcu datowanym na dwadzieścia pięć tysięcy lat. Mogły powstać duuużo później, ale i tak młodziutkie nie są.


"Poduszka" w wersji egipskiej, grobowiec Tutanchamona.


Szósty wiek naszej ery..... No trudno. Nie mam zdrowia do chronologii i szczegółowych opisów.  Wszystko co możliwe z kości, w stylistyce nam bliskiej i znanej, nadal tworzą rzeźbiący w kości mamuta artyści. Tak. Na słonie, nosorożce, morsy, narwale i wieloryby już się nie poluje w celach zdobycia  materiału rzeźbiarskiego, słusznie nie wolno, handel też zakazany. Natomiast na wykopanie zmarzniętego mamuta trzeba mieć zgodę, owszem, ale nie może ona być bardzo trudna do uzyskania. Handlować można. Działalność rzeźbiarska kwitnie, co do obejrzenia.



A skoro tak, to przedstawię coś, czego na filmikach nie znajdziecie.  

Pierwsza rzecz, to połączenie przedmiotu użytkowego i sztuki. Wzięło się stąd, że tradycyjny strój japoński nie miał kieszeni. Owszem, dawał jakieś możliwości przechowalnicze, ale takie być może pieniądze to lepiej było mieć pod ręką. Zamiast kieszeni stosowano pudełeczka inrō i sagemono z umocowanym sznurkiem. Sznur przełożony był przez pas przytrzymujący kimono, a zakończony był rzeźbionymi bryłkami - brelokami. Z otworami do przewlekania sznura. Całość musiała tworzyć komplet estetyczny - w Japonii nie może być inaczej, odżałować nie mogę że przedmiotem powszechnej pasji kolekcjonerskiej stały się głównie "breloki" . Często były z kości, ale wykonywano je także z laki, bursztynu, twardego drewna, korala. Miały być wytrzymałe, urodne, przyjemne w dotyku i oglądaniu i nie być zbyt ciężkie. Część z nich sama była pudełeczkami na pieczęć, wtedy inrõ było pojemnikiem na barwnik do odciskania, taka aktówka urzędnicza. 

Pudełeczka wykonywano z rozmaitych lekkich i wytrzymałych surowców, dla ozdoby i wzmocnienia często pokrywane były laką.  W zestawie z sagemono - pudełkiem ułożonym szerszym bokiem prostokąta w poziomie, za brelok w zestawie robiło netsuke w formie dzisiejszego pojemniczka na długopis lub szczoteczkę do zębów, lub takie jak pozostałe, brelokowate.

Komplety, inrõ i netsuke, nie takie częste.






Netsuke - pudełeczko na pieczęć.


Same, brelokowate.




Mnie serce ciągnie do stworzonkowych, ale spokojnie, znajdziesz wśród nich wszystko znane Japończykom łącznie ze scenkami erotycznymi lub obscenicznymi, ludzkimi i zwierzakowymi, będą sprzedawczynie krabów, rybacy, damulki, no co tylko chcesz. I z rozmaitych materiałów rzeźbiarskich również.

To Japonia. 

A drugie dziwo wiąże się ludami strefy arktycznej bardzo i ciut mniej, od Europy przez Azję po północ Alaski.  Inuici, zwani Eskimosami (co uważają za obraźliwe), oprócz figurek zwierząt - prześwietnych  zresztą, czasem rzeźbią duchy dobre i złe. 

Te złe to bardzo złe, lepiej mieć je pod kontrolą, albo im w drogę nie wchodzić. Można je wysłać na wroga, ale jeśli wróg się obroni to obrócą się przeciw wysyłającemu. Na przykład.  Tupilak zły duch, różnie wyobrażany od Grenlandii po wschodnie krańce północnej Alaski. Raz śmiertelny wróg, innym razem domowy tygrys co łasi się do swoich a obcych rozszarpie. Niebezpieczna bestia. 








A za Tupilakiem pokazał się ogromny świat rzeźbionych dobrych i złych duchów, rzeźbionych i w kości na ogromnej części ziemi, sam Tupilak w rozmaitych odmianach imienia popularny przestrasznie. Tu Rakszasa, nie wiadomo dlaczego w tym wypadku zaliczony do jasnej strony mocy.


Pokazał się i artysta kanadyjski wywodzący swoją sztukę z inuickich źródeł,  Karoo Ashevak, a za nim inni. Pan Karoo po prostu wlazł swoimi rzeźbami pomiędzy Tupilaki.








A ja nagle zaczęłam podejrzewać skąd do Muminków Tove Jansson przyczłapała Buka. Z inuickiej północy przylazła. Może nie ona jedna.

No. To na koniec ten bezsprzecznie dobry duch inuicki. Podejrzewam go o solidne braki w inteligencji. Przykro mi, innego nie wytrzasnę, net woli Tupilaki. 


Pisała R.R.

10 komentarzy:

  1. Bezsprzecznie dobry duch jest prześliczny. Sympatyczny. I dobry. To widać.

    OdpowiedzUsuń
  2. Peliken mu na imię. Rzeźbią go bardzo rzadko. W ogromnej masie Tupilaków znalazłam jeszcze jednego, ta sama poza, uśmiech i przymknięte w uśmiechu oczy. Tylko że bardziej krępy, z wyrazistym brzuszkiem.😀

    OdpowiedzUsuń
  3. Przeczytałam wszystkie Niobowe, bardzo me gusta. :-D Tupilaki wymiatajo, choć mła ciągnęło do korali zopalizowanych i skamienialych gąbek. Co do urody gówienek to mła ma tyż opory, no nie tego. Post gigant ale warty czytania. Mały błądek się zakradł, zapewne ze zmęczenia, bo kawał dobrej, ba, świetnej roboty odwaliłaś Rominko :-D - tego Tutanchemona pochowano w kamiennym grobowcu, za późno mu się zmarło na piramidowe ekscesy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, bardzo miło że Ci się podoba.😀.
      Piramidę usunęłam, dzięki. To mój błąd, nie pamiętałam, choć wiedziałam. Automat mi się włączył, faraon=piramida. Ale też widzę moc literówek, efekt pewnie powtórnego pisania tego ostatniego kawałka, może jutro poprawię.. Przez te gówna, to będę się bardzo przyglądać kamyczkom w "barwach ziemi"🤣 Co do zaopalowanych kawałków przy koralach, to foty brałam ze źrodel które używały słowa coral, sama to myślę że opal zalał samą konstrukcję stwora, a ta być może miała strukturę gąbki. Może ukwiały tak właśnie zaczęły być koralowcami -przyczepiając się do gąbek. A może opisujący foty raz mieli włączony automat?

      Usuń
  4. He, he, he, tyż mam amonitowy wisiorek.

    OdpowiedzUsuń
  5. Szkoda co niektórych mamucich kłów na kiczowate figurki. Chociaż co niektóre rzeźby czy pudełka są naprawdę piękne.
    No i te japońskie pudełka - prześliczne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, też myślę że mogliby niektóre dłubać w mniej szlachetnym surowcu. Ale to kwestia gustu, wiadomo. Ja się mogę tylko cieszyć że wśród ogromu tego co człek tworzy i tworzył znajdzie się coś, co dla nas naprawdę piękne 😀. W każdej estetyce, co dziwne😀

      Usuń
  6. Wreszcie udało mi się przeczytać, mnóstwo ciekawostek i zdziwności :) Najbardziej podobają mi się figurki z tych nieregularnych pereł, piękności ! Cudne są też połączenia korali z turkusem. Za kości kręgowców i ekskrementy podziękuję, zostawiam bardziej wyrafinowanym odbiorcom sztuki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdyby nie parę przepięknych rzeczy, mnóstwo netsuke oraz Peliken (jednak!!!) to też bym podziękowała. Mieć nie muszę, ale świadomość że jest piękne i dobre jakoś pozwala mi się z tymi kośćmi pogodzić.

      Usuń