piątek, 11 listopada 2022

Notatka 467 znów księżyc, zły dzień i paczka.

Niewiarygodne, ale trzeci dzień łysy wygląda pełniowo. Trzeba się nieźle wysilić żeby zobaczyć że jednak ciut go ubyło i nie jest to pełna pełnia. Od prawej strony, tak od góry, łysy już przycięty.

Paczka do mnie przybyła. Ho-ho-ho! Mikołaj przed czasem☺️.

Dzień miałam paskudny bardzo do pewnego momentu, zawrotowy. Zataczałam się po chałupie, opierając się sugestiom ciałka że najlepszą pozycją to leżąca i nastrój siadał mi w szybkim tempie. Nie poprawił sytuacji telefon z wieściami wrednymi, na które lekarstwa nie mam. Nie moje to kłopoty, ale cholera, że też nie jestem ani nababem ani cudotwórcą. Ani chirurgiem o złotych rękach. Starałam się pocieszać strapionego kolegę jak umiałam, ale prawda jest taka, że pamięć jak to było z chorobą Mamy odzywała się przeszkadzając w pocieszeniach. Tak z mamą kolegi jednak być nie musi, prawda? Prawda. Ale to że może już niezwykle przykre. 

Nie mogłam po tym telefonie znaleźć sobie miejsca, tłukłam się po chałupie jak pijany Marek po piekle i dopiero konieczność ratowania Rysi mnie otrzeźwiła. 

Przy mnie moja kocia zapragnęła zanurkować jednak za kuchenką, odsunęła jakimś cudem jedną zastawiajacą szparę pomiędzy kaflami a kuchnią pasztetową foremkę i dalej badać dziurę. Foremki są dwie, z acropalu, dosyć ciężkie, ale jednak nie dość ciężkie.  Za ogon wyciągnęłam rudą małpę, w ostatniej chwili. I z przypływu adrenaliny od razu przestałam się zataczać. 

Dziura zastawiona garami, ale od razu i natychmiast zaczęłam myśleć co by tu, żeby więcej nie było takich akcji. Wymyśliłam. Castorama, natychmiast, póki wiem co chcę zrobić i póki w oczach mam pomysł JAK. Listwa do przyklejenia na kafle, docięty kawałek grubej sklejki i nie będzie nurkowań. A dodatkowo podpórki pod półki i zawiasy, i biała  farba do metalu i kołki rozporowe. I popatrzeć na podłogowe sprawy. Na krany. Po drodze do sklepu odebrać paczusię wysłaną przez MP. 

Cykanki z drogi po paczkę i do Castoramy. Głównie łysego.









W Castoramie nastąpił odpływ adrenaliny. Te ceny, rozpacz decyzyjna które kołki najlepsze, podpórki nie takie, białej farby młotkowej Hammeraita nie ma. A już podłogi i krany, o rany. Na razie mogę sobie wybić z głowy, ceny poszybowały i nic mi się nie podoba. Nie przykroją na poczekaniu sklejki. Listwy do doklejenia z tego wszystkiego nie umiałam znaleźć a potem podjąć decyzji która. Przegląd klejów, jak do ceramiki to nie do drewna ani do pcv. Bardzo miły castoramowy poleca klej za ponad cztery dychy. No nie. Jednak nie.  Nie kupiłam, stwierdziłam że spróbuję z rzeczy walających się w piwnicy, tam przynajmniej deszczułka i jakiś kawałek listwy powinien być. A potem kleje, i nie ma mowy o blisko pięciu dychach, u modelarzy kupię taki co wszystko wiąże na mur a jest w niewielkich opakowaniach i o wiele tańszy. Kupiłam za to przeceniony wiciokrzew, co tylko odrobinkę pomogło na dupandę znów wracającą. I kręciołę. 

Paczkę otwarłam późno, gdy co nieco ochłonęłam z kręcioły, i od razu dupanda mi przeszła.  Zdumiewające, prawda? 

Co w paczusi opiszę może w którymś kolejnym poście, w nim też postaram się odtworzyć to, co pożarł mi kiedyś przy publikowaniu świnia Blogger, Kocurku. 

Nie teraz, bo jednak wypadało by już się rymnąć lulu i raczej nie dziś (trzecia godzina tego dnia wybiła), bo będzie pracowity inaczej. Ogólnie to się zapowiada mrówcze zabieganie w najbliższym czasie.

Dziekuję bardzo a bardzo.

Pisała R.R.


10 komentarzy:

  1. U nas tyż kręcioła - Małgoś ma spadek formy - a paczki dopiero w połowie spakowane. Koty niedobre więc zdrowe, Okularia wysiaduje pod oknem Lafiryndy razem z Kituchną, dno. Może skonczy się na dniach bo Kituchna już wchodzi do domu Lafiryndy i wyraźnie się adaptuje. Ja w Casto byłam ponad dwa miesiące temu i już wtedy mła ceny przytkały. Teraz pewnie by mła zatchły na amen. Uważaj na się, złe myśli wygoń - może nie będzie jak z Mamą, w końcu nawet na naszym zadupiu pojawiają się nowe terapie. Gorzej że ogólnie służba zdrowia nie teges. Mój boszsz... Jacenty cóś poważny, to Ruda psoci.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kryzys formy każdego może dopaść, mam nadzieję że u Małgoś to nie ostateczne. Te ciśnienia, coś fatalnego, choć dziś o wiele lepiej, więc może u Ciebie i Małgoś też. Oby.

      Kituchna idzie za głosem serca, ach biedna Okularia, i biedni fabryczni, tak chcieli przytulić Kituchnę a tu pojawiła się Lafirynda.
      Co do mamy kolegi, to na pewno będzie cholernie trudno. Może i są nowe terapie, ale cholera, jaką trzeba mieć obecnie siłę żeby się zmierzyć z służbą zdrowia. Herkulesa by dobili. Wniosek -dzielna Małgoś, niech ten spadek formy naprawdę będzie chwilowy.

      Usuń
  2. Ja jak zalewalam sasiatke kupiłam kran w Brico najtańszy jaki był ale i tak za 89.... Masakra. Na allegro kiedyś kupiłam za 45 do kuchni i nadal daje radę. Ale tu był potrzebny już teraz więc nie było wyjścia. Yh

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obiecuję sobie że jak dadzą mi w pracy podwyzke w styczniu (te od państwa...) To zamówię jakiś kran żeby był w domu schowany bo chyba moje duchy lubią jak tu się coś z wodą dzieje. Np jeden palnik zalany przez przypadek na kuchence nie działa i koniec. .

      Usuń
    2. Kocureczku kupuj wtedy, gdy zaczną być pierwsze sygnały że armatura się żegna, nie na zapas.

      Usuń
  3. Ach, ta Rysia, nieustająco testuje Twoją czujność ! A jaki kran do kuchni potrzebujesz, bo jeden mam w zapasie, ale taki stojący, pojedynczy , jakby był odpowiedni , to mogę się podzielić, tylko musiałabym go odszukać w jakiś zakamarkach garażowych . Wiadomo, że całego świata nie zbawisz, ale koledze już pomogłaś - choćby tym, że miał się komu wygadać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rysia niby grzeczniutka, ale jednak trzeba mieć na nią nieustannie oko, zwłaszcza wtedy gdy usiłuje zwrócić na siebie uwagę lub czegoś chce 😄
      Mariolu, spoko, dopadnę kranu. W Castoramie nie było, a jak to zwykle u mnie potrzebuję lekko nietypowego. Tu nie chodzi o przyłącza, bo te typowe, tylko o zasięg kranu, zasięg ma być dość duży , a kran dość wysoki i żeby się obracał. Były w Castoramie podobne, ale jednak niewłaściwe, za małe lub za duże.. Co do pocieszania kolegi, to bardzo mi go szkoda. Pamiętam jak to było. Aż za dobrze pamiętam.

      Usuń
  4. Pelnia mi w ni zym nie przeszkadzala, spalam dobrze, dni byly intensywne, z dlugomi spaceramo, wiec spoko. Teraz wysokie ciesnienie, pogoda sie zmienia na zimna i na lekkim minusie noca, i chyba to odczuwam,,a moze tez zmiany wyjazdowe , no i tu to nasze gorskie kilmaty ciezkawe,,jeszcze nie zaaklimatyzowalam sie .

    OdpowiedzUsuń
  5. Stawiam na aklimatyzację. Mnie w górach ona wcale nie wychodzi, trochę wyżej i już mam jazdy, ale Ty. Zdaje się że aklimatyzacja to powrót do stanu codziennego, więc lada moment będzie ok. ❤️

    OdpowiedzUsuń