Majtki w dżunglę poszły w kosz. W końcu. Kupione zostały w dramatycznych okolicznościach i jakoś zawsze gdy miałam je na sobie knociło się dramatycznie.
Dziś był jeden z najbardziej pechowych poranków-ranków-przedpoludni. Po nieprzespanej bólowo nocy, szereg niefortunnych zdarzeń tak dokopujących, że popiszę i rąbnę się spać. Pieprzy mi się wszystko w rękach z nerwów, do niczego qrwa się nie nadaję. Zysk jedyny że przestało boleć.
Zobaczymy na ile ze mnie zejdzie. Najwyżej się nachlam, mam czym, leki właściwie już całkiem won - więc chyba mogę. Temat notatki: jak w mojej komodzie pojawiły się majtki w dżunglę.
Liczyłaś/łeś Czytaczu swojej bieliźnie przebieg? Normalne że raczej nie. Wywala się złachane i tyle, sztuka bieliźniana musi się wyróżniać okolicznościami nabycia i znakami szczególnymi by w chwili wywalenia mimochodem mózg zapodał, że ten komplet świetnie udający bikini to jeszcze z Hiszpanii od plażowego sprzedawcy, a ten stanik, (nie do użytku pod cienkimi bluzkami, bo falbanki) to kupiony razem z pończochami samonośnymi (zupełnie one nie do noszenia bo za długie i guma odparza mimo zawinięcia) w Kołobrzegu, rany osiem lat temu!. Taaa.
Majtki w dżunglę zostały kupione w trybie ratunkowym. Bo to było tak.
Jakieś chyba osiem lat z niezbyt dużym kawałkiem temu wróciłam w czwartek pociągiem z pracy i się okazało że nie mogę się dostać do własnego domu. Kluczem owszem mogę gmerać, zamek szczęka, ale otworzyć drzwi nie da rady. Prztyk blokady przekręcony i nie ma mowy by pomogło na to przekręcenie szarpanie. Pierwszy wniosek - Łojciec jest w domu, prztyka nie da rady przekręcić z zewnątrz. Pewnie śpi, kąpie się lub może się zanietrzeźwił. Dzwonek, łomot w drzwi niosący się grzmotem po klatce, bo drzwi blaszane. Zero reakcji. Niemożliwe żeby tego nie słyszał. Rany boskie, coś mu się stało!!!!!
Do sąsiada piętro niżej, wlezę po balkonach, dał kiedyś radę sąsiad z pierwszego piętra, dam i ja. Kicha, nie ma sąsiadów z dołu. A tak, wyjechali na wrześniowe wczasy. Matko jedyna co robić!!!! Do sąsiadki. Tej obecnie św. pamięci, balkony dzieli tylko niecałe dwa metry, zdjąć wewnętrzne drzwi położyć na balustradach i przejdę z balkonu na balkon. Dupa, też nie ma, w sanatorium po operacji biodra. Łomot jeszcze raz w drzwiową blachę i w końcu jest jakaś reakcja Łojca. Żyje!!!!! Przedwczesna ulga.
Naprany był tak, że nie był w stanie wstać, niby bełkotał że już idzie, ale po chwili chrapanie lub cisza. Rany boskie. Z bełkotu wynikało że leży w przedpokoju. Bo upadł i zasnął.
Czekać aż się obudzi przetrzeźwiały? Głodna, bez dostępu do łazienki, picia. Futerka, żeby dało się wytłumaczyć stworzaczkom, może by pijusa pogoniły gryzieniem.. .
Co godzinę robiłam wściekłe larum, mając nadzieję że to już. A skąd. Łomot go budził. pijackie mamrotanie że już zaraz lub wyzwiska na hałasującą mendę co spać nie daje. Efektów żadnych.
Pobliska biedronka zaradziła na głód i pragnienie, ale łazienka!!! Z minuty na minutę coraz bardziej tęskniłam do niej, raz że w niej sedes, dwa czułam się coraz bardziej brudna i lepka od nerwowego potu.
Tuż przed zamknięciem Biedronki kupiłam w niej poduszeczkę z Myszką Miki, schody to nie jest najwygodniejsza rzecz, a już zaczęłam się godzić z myślą że trudno, do mieszkania to się nie dostanę. Nocleg na klatce. Krzaki zwizytowane w końcu w celach wydalniczych, i tu kolejna przykrość. Okres. Z nerwów prawdopodobnie się pospieszył o ponad tydzień. Wcześniej to pojęcia nie miałam że to możliwe, organizm mi udowodnił, że owszem, możliwe.
Łazienka niedostępna, Biedronka już zamknięta. Fantastycznie, doprawdy. Nie miałam wtedy komórki, telefon owszem był, w domu, więc też niedostępny. Do Tesco, ono chyba całodobowe. Lub Mc Donalds'a, jeden kierunek, idę. Łazienka, podpaski..... marzenie.
Tesco nie było całodobowe, pracowało wtedy do północy i byłam w ten czwartek absolutnie ostatnią klientką. Podpaski, majtki w dżunglę, czyli z bawełny drukowanej w motywy z filmu "Księga dżungli", z doszytą fioletową gumą z różowym napisem "Disney" . A z łazienki mnie wyganiali.
Człowiek sobie nie zdaje sprawy jakim szczęściem jest własna dostępna w dowolnej chwili łazienka z toaletą. Jakim szczęściem jest CZYSTA bielizna na umytym, niechby i pobieżnie tyłku.
Uznałam że skoro rozpaczliwa łomocząca kanonada przed wędrówką do Tesco Łojca nie ruszyła, to nie ma sensu wracać pod drzwi. Wpół do pierwszej znalazłam się w alejach. Tam ławki. Tam nie tak daleko dworzec z kiblem. I znów nie tak długo do pory o której zwykle wstawałam.
Była przepiękna wrześniowa ciepła noc, gwiaździsta i złocista, bo lipki alejowe wcześniej przemrożone piorunem dostały złotych listków. Dłużąca się jak cholera. Noc pełna patroli policyjnych paradujących i objeżdżajacych co trochę, stałych bywalców, doświadczonych bezdomnych obserwujących też patrolowo moją osobę, grupek młodzieży imprezujących chyba od zeszłego piątku. Czułam się absolutnie nie na miejscu i pod lupą policji i bezdomnych. A młodzieży zwyczajnie się bałam, to nie były miłe trusie, o nie.
O trzeciej miałam dość. Stwierdziłam że jak tak, to pojadę do pracy. Zdążę się umyć. Napiję się kawy. I będę "na swoim", nie ukrywam że patrole i młodzież źle mi robiły na wszystko. Tak zrobiłam. O szóstej dotarłam do pracy, niedomyta i rozczochrana, w przepoconych ciuchach.
Jedna jedyna noc spędzona kawałkiem jako bezdomna i już wiem że taki los to stanowczo nie dla mnie. Niech niebiosa wezmą to pod uwagę. ANIOŁ SŁYSZYSZ?!
Około czternastej zadzwoniłam do domu. Łojciec odebrał, skacowany ale kontaktujący. Na fali ciągle jeszcze szarpiącej mnie furii stwierdziłam że jak wrócę do domu, to ma go nie być. Może się pojawić w sobotę, ale wcześniej to niech mi się nie pokazuje bo uszkodzę. Ma ponad trzy godziny na wyszykowanie się na nocleg poza domem i niech się cieszy, bo mnie tyle nie dał. Posłuchał. Pojawił się na wszelki wypadek w niedzielę.. Jak mogłam tak, co? Mogłam. Spoko, jest garaż, tam zamelinował, jest w nim nawet dmuchany materac. Lokum w czwartek było mi niedostępne, bo kluczy od garażu i piwnicy przy sobie nie noszę.
Po fakcie twierdził że miał zawał, a ja jestem podła megiera, wyganiać bidulka z zawałem???!!!!!. Acha.
Z kolei ja myślę sobie, że ten pijacki upadek, pijacki, żadne zawały, przyczynił się do tego, że kręgosłup w części lędźwiowej był jednym popękanym półzrostem. Kręgosłup został przy kolejnej popijawie złamany całkiem, tym właśnie sposobem.
Też po fakcie usłyszałam mnóstwo porad.
A po co ci takie drzwi. Zachciało ci się stalowych to masz. Acha. Tu był przekręcony prztyk blokady, taki sam efekt dałby skobel lub haczyk w dykcie. Dyktę co prawda łatwiej wywalić.
Mogłaś przyjść do nas, do mnie. Do kogoś tam. Lista adresów długa. Mogłam. Ale po co? Fundować komuś niemiłą nocną rozrywkę z baaardzo wczesną pobudką?
Mogłaś do nas, mnie, do kogoś zadzwonić. Jakbym się postarała to bym pewnie mogła. O ile prawidłowo wybrałabym numer. Tylko co ten wydzwoniony ktoś by zrobił, hę?
Mogłaś iść do sąsiadów. Acha. Ci co mogli być przydatni byli nieobecni, reszta udawała głuchotę totalną. Wtedy wśród sąsiedztwa rzeczywiście dwa lokale były zajmowane przez osoby starsze i niedosłyszące, ale reszta? Ech.
Dało radę. Ale nie wspominam tej nocy z czułością. O nie.
No i przy takiej to okazji zostały nabyte majtki w dżunglę. Dziwnym trafem gdy miałam je na sobie różne niemiłe przypadki dotykały mnie częściej. Apogeum to dzisiejszy poranek, nie będę opisywać bo dobroczynny skutek pisania szlag mi trafi i nie zasnę do piątku. Dość powiedzieć że opierniczyłam i wyzwałam mojego Anioła Stróża, JAK MNIE PILNUJE???!!!!
Żądam rekompensaty w postaci wygranej w Lotto. Przynajmniej. A majki w dżunglę poszły w kosz.
Kontrastowo do treści posta pioseneczka z filmu.
I jeszcze inna, też kontrastowa do posta dżungla. Limeryk z przypisów książki Johna Irvinga "Regulamin tłoczni win". Cała książka równie urocza i niepoprawna. Buntownicza, przestępcza wręcz. Polecam gorąco.
Cesarzowej Bułgarii (zwłaszcza latem)
Pewne miejsce się robiło tak włochate,
Że jej mąż, Książę Peru,
Z pomocą terierów
Tropił je przez krzaczastą kuciapę.
Angielski oryginał dla bystrzaków. Zwięzły.
Tłumaczenie dobre jest, bystrzaki?
Three once was a Queen od Bulgaria
Whose Bush had grown hairer and hairer,
Till a Prince from Peru
Who came up for a screw
Has to bunt for her cunt with a terrier
No. Zeszło ze mnie.
Pisała R.R. Dobranoc.
O mamuniu... Najwyższa pora była wyrzucić te pechowe majty, wraz z towarzyszącym im złym wspomnieniem. Teraz będzie już tylko lepiej !
OdpowiedzUsuńMariolu, a jak to nie wina majtoch? Prawdopodobne przecież, bardziej niż to że majtki winne. Swój przebieg miały, i tak była pora wywalić. Fakt, wczoraj padł swoisty rekord, strata blisko trzech stów, rozdarte spodnie i rozbite kolano, dodatkowo chrypa i ogólne poczucie dodupności wszystkiego. Zgruchmoniona poduszeczka z Myszką Miki jeszcze jest.
UsuńOMG! Co się stało?!
UsuńKocurku, opisałam dwa zdarzenia sobotniego poranka. Usunęłam ten opis. Dwa epizody, a dużo było, Małgosia ma rację, czarna, bardzo czarna komedia. Nikt mnie nie pytał czy chcę być jej bohaterem. Jak na razie totalna rozsypka po sobocie, nie ułatwia sprawy to, że zdaje się że się pochoruję, chrypiąco i grypowo jest, ciało zbuntowało się i w ten sposob. Rosół się robi, może co pomoże. Wybacz, nie będę się odzywać przez najbliższy tydzień.
UsuńOmg. 🙀
OdpowiedzUsuńFluidujemy 🐾🌊🐾🌊🐾🌊🐾🌊🐾🌊🐾🌊🐾🌊🐾🌊🐾🌊🐾🌊🐾🌊🐾🌊🐾🌊🐾🌊🐾🌊🐾🌊🐾🌊🐾🌊🐾🌊🐾🌊🐾🌊😹🌊🐾🌊🐾
Tego płaczącego kotka miało tam nie być
UsuńOn płacze ze śmiechu 😀
UsuńNo bo tak z boku patrząc , to komedia, chociaż nikt by nie chciał zostać jej głównym bohaterem. Najważniejsze, że majty poszły precz, razem ze złymi wspomnieniami.
M w papilotach
Wspomnienia zostały. Jak chałupa za pusta, coś nawala co zwykle Łojciec naprawiał, to takie wspomnienia leczą.
UsuńTak naprawde to Ci współczuję. Masz ogromny bagaż trudnych doświadczeń, dużo złych wspomnień... mam nadzieję, że pisanie o nich przynosi Ci jakąś ulgę. Ja robię odwrotnie, złe wspomnienia wypycham z pamięci, zarzucam nowymi sprawami, szukam sposobu na oderwanie się. Nie rozgrzebuje i nie opowiadam o nich. U mnie to dobrze działa, przykre rzeczy się zacierają w pamięci. To takie bardziej symboliczne wyrzucanie dżunglowych majtek z głowy.
OdpowiedzUsuńM w papilotach
Symboliczne wyrzucanie tak, ałe nie całkiem, toż bym miała pamięć jak dziurawe sito😄. Wszystko mija, jeden rodzaj przeżyć już nie ma szans się powtórzyć, przychodzą inne. Może kiedyś bez nerwów opowiem co było wczoraj, kto wie😄, na razie brak mi dystansu i nerw mnie szarpie.
UsuńTak się zastanawiam leniwie czy uduszenie Łojca jungle panties nie odczyniłoby ich złej mocy? No to już zostanie zagadką, tajemnicą Mundialu. Dobrze że wywaliłaś szmatę złoczyniącą. Wierszyk radosny. :-D
OdpowiedzUsuńŁojca nie raz miałam ochotę udusić, nie tylko gaciami. Najśmieszniejsze, że zwykle mu się upiekało, a obrywał (słownie, tylko słownie niestety) wtedy gdy był niewinny😄
UsuńNo ale żeby gacie pecha przynosiły, wywalaj co ma złą energię!
OdpowiedzUsuńA co ma złą energię Doruś? Czy to przypadkiem nie we mnie jest coś co prowokuje los do kiksów? Zwalałam na gacie, na siebie zwalać dziwnie- i co sobie zrobić? Wywalić? Anioł stróż w każdym razie ochrzaniony.
UsuńMozna czegos nie lubić z jakis powodow, lub wlasnie kojarzacych sie ze zlymi doswiadczeniemi, przykrymi wydarzeniami, czyli stygmatyzujemy te rzeczy i dobrze sie je pozbyc wyrzucajac jednoczesnie te nasze przykre wspomnienia.
UsuńAcha.😄. To znaczy że dobrze że gacie wywalone😄
UsuńGdzies to sie tamk tam uklada w mózgu, czasem warto powalczyć, nadsjac znaczenie rzeczom, trzeba sobie ulatwiać uporanie sie z przeszloscią, żeby nie wracały jak bumerang.
UsuńCiekawostka, że w polskim przekładzie z księcia, który przeleciał, zrobił się książę małżonek.
OdpowiedzUsuńGaciom z dżunglą mówimy radosne: "Żegnaj, szmato!"
Ale teriery nie przelatywały? Bo podajrzrwałam😄😄😄😄
OdpowiedzUsuń😃😃😃😃
OdpowiedzUsuńZ Ciebie to miłosierna chrześcijanka jest, że byłaś w stanie zachować czwarte przykazanie przez przestrzeganie piątego. Ja jestem taka furiatka, że oba przykazania złamałabym jak raz, a trwałoby to długo i boleśnie i jeszcze czerpałabym kojącą przyjemność z tego aktu! W najlepszym wypadku eksmisja do garażu miałaby charakter stały. Ale ja mam gówniany charakter.
OdpowiedzUsuńCoś w tym jest, że są takie szmaty, które po wciągnięciu na grzbiet lub rzyć (ewentualnie inszą część ciała) jakby złe przyciągały. Ja mam taki słiterek - chyba też pójdzie w kubeł.
Odpoczywaj, odparowuj, wyspokojniej! Buziaki!
Moje szmaty wszystkie są miłosierne dla mnie. Miłe i dobrze mi życzące. 😊
UsuńI takich ubranek łącznie z bielizną życzę Romanie.
Te ciuchy, które sprzyjają mi najbardziej, niestety nie nadają się na publiczne występy dalsze niż po obejściu :)
UsuńA tam, miłosierna chrześcijanka, akurat. U mnie furia trwa bardzo intensywnie ale krótko, zdążyła opaść po prostu. Szczęście takie, że ilekroć obiekt furii był dostępny w chwili wybuchu, to przeżył. Tak było z Kukłą, zabójcą Tytuska, ręka mi sama mu przydzwoniła w łeb siatką z ziemniakami. Owszem, padł, ale przeżył. Może miał wyjątkowo twardy łeb, albo literatura kryminałowa kłamie i ziemniakiem nie da się zabić, albo nie trafiłam w jakiś newralgiczny punkt. Co teraz oceniam jako szczęście, nie uśmiechałby mi się wyrok za Kukłę. Czego i Tobie życzę, żadna menda nie jest warta kicia, czyli pierdla. I tak ten cios wystarczył żeby na mój widok spieprzał, a ja od tej pory wśród łojcowych kumpli miala respekt. I widzisz, energii furiowej starczyło na rzut-cios siatką, ale na to żeby Kukłę skopać już nie. Czego żałuję, taka to ze mnie miłosierna chrześcijanka.
UsuńNie mam pewności czy majtki w dżunglę były "Jonaszem", na pewno jednak już nadawały się do kosza. Fakt, dziwności mało przyjemne gdy one były na tyłku.
No i wykrakałam, kaszlę, chrypię i cieknę, zastanawiając się co zrobiłam w sobotę nie tak, poza tym że wyszłam z chałupy. Wychodzi mi że Anioła nie przeproszę. Hee, miłosierna chrześcijanka🤣🤣🤣
Dziękuję Agniecho
UsuńTeż mam ukochane dobre ciuchy i mało wyjściowe, niestety. I tak je noszę, a co. One krzywdy nie robią.
UsuńStres Cię panna rozłożył. Jak mi adrenalina rośnie to odporność spada.
UsuńMoje furie albo są jak tornada albo jak zatrucie czadem - w sensie skutków dla ofiary. Potrafię być urzekająco miła, pokazując w uśmiechu WSZYSTKIE zęby, jak rasowa strzyga. Zwykle wtedy ofiary odruchowo wpadają w stupor jak zające w świetle reflektorów, mój Sssskarbie :) Żebyś miała pojęcie o moich furiach to taka sytuacja: chłop mój naprawiał bramę na podwórko, a w zasadzie przerabiał. Na słupku bramy uwiesił się nasz sąsiad, miejscowy moczymorda, w stanie wskazującym i udzielał rad. Po czym wzięło go na wylewanie żali na kumpla od piwka piweńka (widać się poprztykali) i zaczął skarżyć, że tamten jak wariat po pijaku jeździ ciągnikiem po wsi (jakbyśmy nie wiedzieli)! W pewnej chwili zobaczył mnie w ogrodzie, szturchnął mojego chłopa, pokazał na mnie palcem i konspiracyjnym szeptem: jej powiedz! ona sobie z nim poradzi!
Chłop całą siłą woli wszystkich buddyjskich mnichów powstrzymał atak śmiechu (potem skręcał się i zapluwał ze śmiechu w domowym zaciszu) i zachował pokerową twarz :)
Apdejt. Źródło mnie poprawiło. Było: Jej powiedz! Ona go załatwi!
UsuńJak widzisz, wśród naszych wioskowych meneli cieszę się zasłużoną opinią :)))))
Serdecznie pozdrów Źródło🤣. Raz że bramę poprawił, dwa że ma na tyle dobry charakter że furia go oszczędza, trzy że postawa buddyjskiego mnicha. I lojalny jest🤣.
UsuńTaka opinia wśród miejscowych to czyste złoto 😄, a strzyga Sabinka to jedna z moich ulubionych literackich bohaterek. Możesz z dumą mówić o sobie strzyga Dorota😄😄
Strzyga Sabina to moja idolka. Mojej siostry też. A ponieważ apetyt i przemianę materii w/w Sabiny ma również moja siostra, to jak widzę ją wkurzoną, zawsze mówię, że lata jej trzecia powieka :)))))
UsuńW sensie, że podobieństwo takie uderzające wskazujące na wspólny gatunek :)))))
UsuńPięknie!😄 Jak miło że nie tylko ja kocham pisanie Mileny W. I Sabinę😄. Kto wie, może za pierwowzór robiła jakąś strzygopodobna women. Jak widać bywają takie. I dobrze.
UsuńOj to ostrożnie z tymi chorobami. Ja własne mam młodego charczacego kaszlacego i kichającego na zatoki i oskrzela poszło szybko, poza lekami oregano mu daje i te genialne krople do nosa co kiedyś pisałam. A tylko przeciekał lekko w zeszłym tygodniu, nic takiego, lekki katarem jak u wszystkich.... Ehhhh... 😪
OdpowiedzUsuńI śpię czujnie u niego, bo wiadomo człowiek się boi, że w nocy zacznie kaszleć czy się dusić - jakieś takie lęki .. 🥺
Młody zdaje się po Tobie ma skłonności, niech się kuruje♥️.
UsuńU mnie zatoki tym razem jakby nie zablokowane, schodzi. Ale charczenie, kaszel, chrypa jakby przez to schodzenie. Nic to, minie. U Mlodego też ♥️
Na osłuchanie na wszelki bym poszła bo u Młodego w oskrzelach gra a niby tylko katar miał
UsuńObaczym. Doświadczenie mi mówi, że kolejki będą mniejsze jutro i pojutrze. Może polezę.
UsuńEjmisia będzie jeszcze miała trochę tw swoje zomby, na babciowanie czas przyjdzie kiedy indziej 😸
OdpowiedzUsuńI jak ten kaszel? Mineło?
OdpowiedzUsuńSpasowałam z lekarzami, już się zaczął sezon gryp, przychodnie pełne. Lepiej jest. Ratował rosół, kwiat bzu od MP i naproksen. Jeszcze kaszlę.
OdpowiedzUsuńOj to długo. Młodemu po antybiotyku lepiej. Amoklasiv dostał i jest git. Jutro szkoła a ja się nie zaraziłam na szczęście. Oregano też brał.
Usuń