czwartek, 27 października 2022

Notatka 463 Kontuzja

Drogi Czytaczu. 

Zanim zacznę piskać to link. Wybacz Czytaczu, często ten link u mnie. Jeśli możesz - udostępnij. Jeśli wpłacić grosz niezbyt możesz, może może (Czerwone, Czarne i Białe. Ew. Bałtyk) ktoś inny. 

Mefioso

Bo Czytaczu, tu dług u weta, tu ratowany Mefi. A kotków sporo. 

No dobra. Piskam. Nie powinnam, ale jakieś ujście muszę znaleźć. I od razu uprzedzam, że wiem że minie. Tylko cholera jasna czemu tak? Nie tak dawno był palec (dziękuję, dobrze, cieplejsze buty wkładane i noszone bez problemu). Nie mogło by tak nic nie boleć, co? Moje ciało zaczyna mnie zdradzać....... Ech. Może wystarczyć musi świadomość że to na szczęście wszystko przejściowe, tak jak mam nadzieję że przejściowe kłopoty Rabarbary z kręgosłupem. Cholera, nie lubię jednak.  Ale ku przestrodze własnej, wiadomo że nieskutecznej, popiskam. 


Nie daję rady jak na razie ogarniać Bordella. Co ogarnę z zaciśniętymi zombie fragment, sypie się coś innego. Coś sobie zrobiłam i teraz przemocą odwracam się do Bordella tyłem, z czym są kłopoty, bo ogarnięte drobiazgi w jakimś drobnym procencie, a BORDELLO potęgą... Kręgosłup jak na razie przestał boleć, ale strzela. Gorzej z barkiem. Ręka rwie, trochę drętwieje, i nigdy nie wiem jaki ruch wyciśnie mi łezkę. Boli, dziadostwo, poprawę co prawda widzę, ale poczekam z robotą aż kontuzja nie będzie wywoływała syczeń i jęków. Krzywdę mogły spowodować nie tylko energiczne wymachy, czyli mycie  tynku, głupio przeprowadzone, przyznaję. Dźwiganie też przecież było, szlag. 


Ten ciemny pas na pudle to mój szal, pomagał nieść to dziadostwo. Paczka nie taka ciężka, ale torba pod nią to już sprawa dla strongmana, trzydzieści kilo jak nic, ta czerwona z chabaziami do wianuszków też swoje waży. Efekt tego, że remonty sklepów okolicznych i zakupy robione na zapas, a taniej kupione ziemniaki np. 

Zanim się kto przyczepi (bo torba na kółkach, bo plecak, a może taksówka) to napiszę że wtedy wcale nie planowałam zakupów. Wyszłam odebrać paczkę i narwać chabazi, samo tak ciężarowo wyszło. Te ostatnie godziny promocji, rozumiesz Czytaczu.  Cykanka zrobiona po wysilonym wyniesieniu toreb z autobusu. Odzipywalam. Poprzedniego dnia było lżej. 

A co do mycia, drabina dołączyła do zaginionego na amen imadła. Ja drabiny nie gubiłam, ale.   

Zgubiłam/zapodziałam zawsze używaną szczotkę na długiej rączce, w  użyciu był pipcik nie szczotka i wobec tego ciałko balansowało w napięciu na stołeczku ustawionym na stołku, wyciągnięte do maksimum. Lewa rączka twardo trzymała się rur, obfitych w obszarze małego przedpokoju. I co?  Już prawie tydzień od akcji i boli.  

Jest tam jakieś ścięgno do naderwania w barku? Rodzinny lekarz nie widzi problemu, przejdzie z przeciwbólowymi. No ileż można żreć tych tablet? 

Robię to co mogę - usiłuję dowić wieńcy na akcję "Znicz" w tym kotunie uczestniczą bardzo aktywnie, co oczywiście w niczym nie zmniejsza BORDELLO. 

Więc wiję śladem Dory, kiepsko idzie, lewa ręką jest u mnie lewa.  Te pierwsze dwa wianuszki, po testowym  tygodniu na dworze nie bardzo się sprawdziły. Zasuszona kalina nabrała niemiłego odcienia brązu, trochę lepiej z hortensją, ale niewiele lepiej.  

Drugie dwa, wykonane w sobotę u Bobusiów,  częściowo z przywleczonych z giełdy sztucznych kwiatów i piór, podeschniętych już hortensji, gałązek srebrnego świerka i traw. Uwite na bazie wianków pierwszych. Dla Bobusiowego taty. Srebrny świerk, sztuczności, anafalis-on uważam że się sprawdził. Nic tu nie powinno paść. 


Symboliczny dla kuzyna, testowany. Z trawami i pawimi piórami, ten nie zabrany do P  bo testujemy. Jak się nie uda - to trudno, nie będzie wianuszka. 



Akcje wicia  miały miejsce w Bobusiowie. A przy okazji. Nie mam upoważnienia do pokazywania cykanek pojazdu, więc nadmienię tylko że Bobuś sprzedał białego dopieszczonego do wypęku Harleya, a kupił do dopieszczenia i jazdy czarnego. Dzięki tej transakcji możliwy był np.  zakup Kondzia, ale białego mi szkoda. Czarny jest zwyklakiem, na razie przynajmniej. Być może pozostanie dopieszczonym zwyklakiem, być może nie. Kiedyś, na poprzednim białym Harleyu pojawił się srebrny anioł, jeden czarny się zorlił, stając się idealnym dla Apacza, inny lśniący bardzo chromowo zwilczył się na czarno - co mu na dobre wyszło. Dla wyjaśnienia. Bobuś jest z tych co Harleye kochają, dopieszczają a czasem i zdobią, i co rusz ktoś wyżebruje sprzedaż tych dopieszczonych egzemplarzy. Najczęściej po zlotach, teraz też, biały fruuu!  Zdobienia są zawsze takie  akurat do modela, zero przesady, żadnych cyrkonii, choć te frędzle na jukach przy orlo-indiańskim!  I szponiaste pedały od których się zaczęło!  I dziób! Ale pasowały, jakiś Apacz-kowboj wydusił sprzedaż.  Ten ostatni podobno już  zostanie, "nic z nim nie będę robił, tylko kierownicę poprawię, nie jest oryginalna, to znaczy jest od Harleya, ale innego" Acha, akurat. 

Pisała R.R. 


21 komentarzy:

  1. Pięknie wychodzi Ci to wicie! Wianuszek , piórkiem pawim sliczności.
    Motur powiadasz czarny, lubię czarne, chociaz z tego co opisujesz bialy byl ciekawyBobuś powiadazz motocyklista harleyowiec , na zjazdy do Kletna jeździ?

    Ja jednak to co uwiłam zostawiłam. Przedwyjazdowe trucie J.skutecznie mnie zniechecilo do zapedow wiankowych i nie przywiozlam nic.
    Kolejny zryw bede mala na BN.wtedy moze zrobie stroiki z iglaków.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Doruś, to było zanim łapa pokazała co potrafi. Teraz niezbyt. A przy wiciu bluszczowego poniosłam klęskę, szkoda że swój zostawiłaś. Uważam że był super.
      Kletna nie odnotowałam, ale to nic nie znaczy, przy opowieściach po i o zlotach miejsca jakby mniej ważne.😀

      Usuń
    2. A tam, nie żal mi, niech tam zdobią skalniak.Zawsze moge zrobić nowe, może mnie chwyci wena😃 Na razie mam inne sprawy na głowie, nawet balkonu nie posprzatalam, a prace w balkonowym blokują dojscie do balkonu.
      Co do wszelakich boli, to wiem coś o tym, tym razem gorne częsci mego kadlubka , łącznie z konczynami dawaly mi popalić,,,taki rodzaj prac mialam, i z taczką pod gorkę, że akurat padło na dlonie,ramiona,lokcie.
      Może z czasem minie, bo smarowanie mazidlami nic nie daje, nadwyręzone boli i już.

      Usuń
    3. Pewnie że jakby co to uwijesz😀.
      Wiesz, mnie się to bardzo nie podoba. Wiem, mam szczęście, ludzie zmagają się ze zdrowotnymi problemami czasem całe życie, wiedząc że one miną dopiero ze śmiercią. A nadwyrężone poboli i przestanie, taka jest kolej rzeczy. Ale i tak mi się nie podoba, ani ja ani Ty, ani NIKT nie jest po to żeby bolało.

      Usuń
    4. Też jestem tego zdania, ze nie jestesmy po to, ale cóż samo się nie zrobi. Przeciążamy się i takie są efekty, sami sobie kuku robimy, no a mlodsze już nie będziemy.

      Usuń
    5. Fakt. Ech. Trzymaj kciuki za Mefisia.

      Usuń
  2. Połączenie traw i pawich piór rewelacyjne ! Uwity wianek również bardzo ładny. Współczuję bólu barku, odpuść sobie wszelkie nadwyrężanie tej okolicy, bo taka kontuzja może nieźle dać w kość i ciągnąć się w nieskończoność- nie chcę straszyć, a raczej ostrzec, bo mój stan zapalny w obrębie barku leczyłam rok. Chciałam podesłać Ci małą paczuszkę z obiecanym suszonym bzem czarnym i jakimś drobiazgiem, ale może w takiej sytuacji nie narażać Cię na dreptanie do paczkomatu i puścić ją jakimś kurierem na adres domowy ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ROK??? Błagam, NIE! I co to znaczy żeby nie nadwyrężać??!! Bo do robót ciężkich się nie rwę, szydełkować i pisać niezbyt mogę, ale mycia się, ubierania i innej obsługi własnej nie odpuszczam, tak jak i wszechstronnej obsługi futer. Choć i przy takim lajcie potrafi szarpnąć. Niegrzecznie bardzo i z góry przepraszam ale spytam. Najwyżej mnie ochrzanisz. Coś Ty nawywijała że rok???Nogi na szczęście mi działają, więc spoko, nie trzeba kuriera. Będzie pretekst żeby wyjść i nie patrzeć na BORDELLO😀.
      Wianki, to wiesz, o tym wypadałoby pomyśleć znacznie wcześniej. Bo dobrze się robi bazę z niezdrewniałych nawłoci. Hortensje może nie straciłyby koloru gdyby były suszone wcześniej i w domu, i tak dalej. Pawie pióra i trawy (proso różowate) miały zdobić dom, ale Rysia na spółkę z Felusiem żyć im nie dały 😀

      Usuń
    2. Na bazę do wianków mam nieprzebrane zasoby pędów winobluszczu :) Ale ja mało wiankowa, na drzwiach wiszą na zmianę dwa- trzy (wielkanocny wiosenny, bożonarodzeniowy z bombkami i całoroczny z szyszek), w ogródku zawieszam takie gołe, z samych pędów. Hortensja w domu zasusza się pięknie, ale wystawiona potem na zewnątrz wilgoci nie przetrwa.
      Z barkiem to dorobiłam się stanu zapalnego po przeciążeniu dzierganiem , oszczędzanie się polegało na unikaniu poruszania barkiem, w najgorszym okresie używałam prowizorycznego temblaka, do tego oczywiście przeciwzapalne, kilka razy dziennie wcieranie żeli . Potem rehabilitacja , zabiegi i gimnastyka, a najlepiej szło mi zwiększanie zakresu ruchu w wodzie (latem, więc w jeziorze)- pływać nie mogłam, ale "udawana żabka" działała cuda. Teraz po kontuzji nie ma śladu, ale za nic nie chciałabym powtórzyć tych atrakcji...
      Paczuszkę uszykuję na wysyłkę w przyszłym tygodniu, dam znać :)

      Usuń
    3. Mordercze dzierganie, no kto by pomyślał że tak się nim można załatwić. To już się nie dziwię że szydełko boli.❤️

      Usuń
    4. Od szydełka kolezanka nabawila się zespołu cieśni nadgarstka i czegos tam z łokciem.

      Usuń
    5. Dla mnie to nowina, nie przypuszczałam że przez szydełko do kalectwa. Ale z drugiej strony, szydełkowanie, nie tylko ono, bo i drutowanie, haft, koronkarstwo zalecane chirurgom. Tak jak lepienie z gliny, tam trening stawów i ścięgien, przy glinie mięśni dłoni. Może też tak się powinno,.

      Usuń
  3. Bazy mozna robić ze wszystkiego, swiwtnie nadaja sie cienkie galazki wierzby placzacej np. ,lub brzozowe, ja robilam z,suchych lisci miskantów, bluszczu, winobluszczu, juz po opadnieciu lisci, cienszych gsłazek dereni, pieknie wygladaja mlode ,przebarwione na czerwono odrosty, lub te ktore sa seledynowożoltawe. Takze jest pole do popisu!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, mam porównanie, dwie bazy uwite w domu z wierzby, próba u Bobusiów z winobluszczu. Nie wiłam z miskantu i derenia - nie mam, ale z tych co wiłam to nawłoć najlepsza. Równa, drewnieje po uwiciu i lekka. Same zalety. Kto by pomyślał 😀

      Usuń
    2. No popatrz, nie probowalam.

      Usuń
    3. I już raczej teraz ciężko będzie znaleźć niezdrewniałe do sprawdzenia.

      Usuń
    4. Sprawdze w nastepnym sezonie.

      Usuń
  4. Ja bym sobie wianek powiesiła na drzwiach, ale chyba od zewnątrz, bo obawiam się, że koty by się nim zajęły.
    Jak np teraz od świtu wariują tak, że nie ma czas na sen juz

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moje się zajmują surowcem, tak że ciężko go utrzymać w całości 🙄. Uwite z witek osiedlowych wierzb bazy to są świetne do zasiadania w środku, i wtedy nie rusz kolego/koleżanko, bo pacnę. Moje szalały w nocy.

      Usuń
    2. U mnie szaleńcem jest Yuumi. Mimo że kula to szalona. Nikt nie jest w stanie dorównać jej w szaleństwie - Triss się zaraz chowa podobnie Emrys. Żbików nie rusza, bo oni nieodstepni jak nie chcą się bawić to nie i jest wrrr. A ta biega szalona po ścianach...

      Usuń
    3. Zdaje się że Yumi to klocuszek, może i nie gruba bo spala, ale klocuszek.. Od delikatnego w konstrukcji Jacusia to u mnie ściany drżały, a teraz jak Jacuś większy, Feluś bardzo solidny i mała kamikadze/prowodyr razem szaleją, to się wydaje że ściany to się walą. Sama Rysia już potrafi narobić łomotu. Ech.

      Usuń