Nowa pralka przyjechała we wtorek. Trochę było szarpania się ze sprzętem, styropian, zabezpieczenia, przepychanie i ustawianie. Na raty było wszystko. Weszła, górsko potworne łachów z wanny wyprane, dwa zaledwie kursy były. Problem się objawił w postaci ujęcia wody, cieknie i wina ujęcia, nie pralki. Pięknie dokręcone a cieknie, także przy przekręceniu małego prztyka zamykającego dopływ wody. Czyli trzeba podziałać solidniej niż tylko zamontować silikonową uszczelkę. Przysięgam, nic tu nie robiłam przemocą. Uwag do pralki mam dwie. Przy wirowaniu na 1000 obrotów nie jest to tak odwirowane jak przywykłam i chodzi ciut głośniej niż oczekiwałam. W porównaniu z poprzednim cukiereczkiem, to gdy był on nowiutki, nic nie było słychać, pod koniec służby wył niemiłosiernie. Trudno, trzeba będzie się przyzwyczaić.
Widzę też po wyschnięciu łachów, że plamy po oleju nie do końca zeszły. Czyli jeszcze po kursie, ale najpierw trzeba opanować przecieki. Dlaczego po oleju? Bo kotunie zrobiły sobie polowanie na obudzoną muchę, plamiąc co się da przewróconym olejem. Wśród licznych działań niszczycielskich spruły do połowy robótkę. Plamiąc ją oczywiście też, tłuszcząc poprute nici. Doprułam poplamione do końca. Ech. Tyle dziubania!!! Część z zaciskaniem zębów ponownie wydziubałam z innej, niezatłuszczonej przędzy.
Cykanki zamieszczać jeszcze nie mam ochoty.
Na niewiele mam ochotę, wczorajsza rozmowa z psychiatrą zostawiła mi niesmak. Totalny. Ja nie wiem czego gościu oczekuje, mam srać tęczą? Świat się zrobił nieprzyjazny bardzo, ale na litość!!! Nie da się odciąć jego wpływu i nie da się z niego wypisać, bez lobotomii i innych takich ekstremalnych czynów. A ten życzy sobie bym zaprzątała mą słodką główkę wyłącznie doznaniami pozytywnymi. Skąd je brać na skalę masową się pytam, no? Pojedyncze cudowne zdarzenia widzę, ale też widzę i te inne. Dołujące ogromnie i bez wieści z mediów. Wymienię ostatnie, bolące. Na początku grudnia covid pokonał moją Małgosię sasiadkę. Szok. Powinowaty, ten co żarł się z rodziną rozsianą po świecie nie doczekał wizyty u kardiologa. Szok. Nie ma mojej ulubionej sprzedawczyni w spożywce, stawonóg. Tu gorzka ulga, że koniec. Zwierzaki. Nie ma już słodkiej Pamelki i pięknego Bimbołka o równie pięknym charakterze. Długowiecznego sklepowego kota NieTeofila. Gamy, Majsterka, psów Eli. Nic nie poradzę, nie znoszę takich wieści. Media i rzeczywistość dobijają. Przepaskudnie jeszcze ciemno, pora roku co ją znoszę z trudem. Mimo to staram się i widzę że lepiej, poznaję się w lustrze.
A jemu nie wystarczy że co dzień wstaję z mniejszym lub ciut większym samozaparciem, coś staram się robić, dbam o stwory i jako tako o własny dobrostan. Coś wymyślam, gdzieś chodzę, czytam, dłubię, coś pichcę. I jest lepiej, o wiele lepiej. To sranie tęczą mu się marzy, dawkę leków mi podniósł do maksymalnej. Tłumaczyłam, że jedyne czego oczekuję, to uspokojenie telepki, co nastąpiło, oraz tego że minie mi emocjonalne rozchwianie na skutek stanów lękowych. A ten, bach, leki w dawce zmieniającej ludzia w zombi.
Wała.
Zbuntowana R.R. pisała.
Romi idzie ku dobremu a ten Twój psychiatra miał widać cinżki dzień i jako podłamkę, może powinien ten...tego... na terapię się udać. ;-) W pewnym wieku hurra optymizm jest raczej oznaką początków tzw. rozmiękczenia mózgu, świat jest przeca dobro - zły a nie tęcza po całości. Wcale Ci się nie dziwię że leków nie masz ochoty brać w dawkach maksymalnych. Ujęcie wody dodupność ale do przejścia. Z wieści pocieszających - Pasiak w formie, kiełek Szpaetki wykrzywiony i wystający z budzi jak nie wypadnie do usunięcia ale gwiazda nie zwraca na niego uwagi, Mrutek, Sztaflik i Okularia tak się nade mła znęcają że na pewno zdrowe. Mła usiłowała jedwabie do kwiatkowania wyciągnąć, gady kole mła się natychmiast objawiły z błyskiem w oku. Olej bardzo przezornie zabunkrowałam z tyłu szafki, tak na wszelki wypadek, jakby kto pomysły miał. Pogoda jest dodupna ale jutro piętnasty i już połowa stycznia, wiosna coraz bliżej! :-D
OdpowiedzUsuńPasiaczek dał sobie zrobić kurację 😀 Dobry kotek. Cesarzowa widać musi być w centrum uwagi, stąd ten ząbek. Twoje futerka jak widać mądre, dbają by być na pierwszym planie, co tam jakieś zwijanie jedwabiu. Ale nie daj się, jako i ja się nie daję 😀 Olej słusznie schowałaś, to jest paskudne do usuwania z papieru (książki na dolnej półce). Stara metoda prasowania przez bibułę posypanej talkiem powierzchni na razie rozkleiła mi dwie książki a plamy nadal są. Może ich z papieru wcale się nie da usunąć 😔 Zdaje się że będę musiała sobie po prostu odkupić panią Judith Merkle Riley, bo to ona ucierpiała najbardziej. Oraz John Irwing.
UsuńTak. Idzie ku dobremu, zawsze jakieś dobre idzie,😀 nawet w złym towarzystwie. Prawda. Nawet jeśli idzie zakosami😀. Drobne i niedrobne dodupności też, po prostu życie. Tak, nie mam ochoty na bycie zombie, przecież wiem jak to może wyglądać. Mam kumpelę na prochach totalnych, to jest rzecz której należy się bać. A lekarz, może miał sam zły dzień, a może jest z tych co to koniecznie pacjenci muszą trafić do krainy jednorozców. Ponadto, no sorry, to nie jest ktoś kto mnie zna, przecież to teleporada. Tak. Potrzebuję pomocy i ją dostałam, poradzę sobie, widzę że wychodzę z dołu. A że nie ma ekspresu? Przy takich szynach do ekspresu nie wlezę. Mowy nie ma. Gościu mnie nie zna, poświęca mi piętnaście minut, z czego dwanaście jest wypełnione na dopytywanie się czy nie mam przewidzeń, głosów, myśli samobójczych. Nie mam.
W Lidlu albo Biedrze można kupić całkiem dobry odplamiacz w proszku, w półkilogramowym opakowaniu, znacznie tańszy niż vanish, a działający bardzo dobrze, używam go od dawna (ostatnio kosztował poniżej 10 zł).
OdpowiedzUsuńDużo tych niedobrych historii blisko Ciebie, może lekarz ma rację, że trochę trzeba przytłumić tę Twoją wrażliwość , nie możesz "cierpieć za milijony". Ja u swojego też widziałam konsternację, kiedy tłumaczyłam mu, że w zasadzie nie ma z czego się cieszyć :) Ale po lekach jest dużo lepiej, właściwie to już powoli kończę je brać i jest nieźle, daj jeszcze szansę lekarzowi- mój zmieniał mi leki chyba z pięć- sześć razy, mieszał z dawkowaniem, a cała kuracja trwała ze dwa lata. Ale warto było ! Stchórzyłam na etapie zachęcania do psychoterapii, na to nie jestem gotowa.
Z odchodzeniem zwierzaków radzę sobie już dobrze, akceptuję, że taka jest kolej życia, a każde odejście daje szansę na dobre życie kolejnym bidom. Moja Milunia odeszła przed świętami, po prawie 18 latach ze mną- lepszego życia kot nie mógłby mieć, była Królową i Władcą Absolutnym i odeszła również na własnych warunkach. Tyle właśnie możemy zrobić- zapewniać im dobre życie i pozwolić odejść, kiedy przychodzi pora.
Pokaż, co tam tworzysz cichaczem :)
Cytrynowy Ludwik jest ok. Gdyby nie to, że olej podsechł w czekaniu na pranie dałby radę. Boję się odplamiaczy i odtłuszczaczy, Meglio np. rozbiela, i zamiast tłustych plam mogą pojawić się jasne. Zwykły zmywacz do paznokci jest bezpieczniejszy. Ale rozejrzeć się rozejrzę, przy moich futrach jak widać bywa ekstremalnie😀.
UsuńCo do reszty. Tak. Godzę się jakoś z odchodzeniem. Nie ma zachwytu, jest bardzo ponura akceptacja faktów, z nimi nie ma się co spierać. Te niedobre historie są, dużo tego, puste miejsca po odeszłych są. I niestety, nie ma tak, że będę tryskać optymizmem ignorując je. Kim bym była bez nich? Radosny kretyn, to najłagodniejsze określenie. . To nie jest ideał do którego dam się dopchnąć. Raczej mam nadzieję że będę żyć póki żyję tak pogodnie jak mogę, bez srania tęczą i bez rozdzierania szat.
"Tworzę", takie duże słowo 😀. A po prostu obrabiałam drobnymi półsłupkami haft rozebranej poduszki, powiększając go. I tu zła jestem, tak fajną cieniutką matową bawełnę zatłuściły mi futrzaki, będzie pranie w motkach, a z tej nici nie schodzi. Nie mam drugiego motka, zastąpiłam błyszczącym akrylem o innym kolorze, to już nie takie ładne.
A co do Milumi. Tak. Dobre długie życie futra też zostawia pustkę po sobie, ale łatwiej się pogodzić z jego końcem. Nie do końca, u mnie ciągle pustka po odeszłych. Ale i wdzięczność że były, tak jak i radość z obecnych. Mimo tego oleju i innych ekscesów.
UsuńPrzy kotsch oczy dookola glowy trzeba miec jak widac, albo wszystko co ewentualniem oga wypierniczyć ,pochować. Ja z kolei przed Rysiem musze uwazać z kwiatami i zarciem ogolnie, bo wylizywalby patelnie.
OdpowiedzUsuńFeluś mi zagląda w gary. Tylko zagląda na razie. Taka kontrola, czy przypadkiem nie jem egoistycznie w ukryciu Whiskasa za którym przepada. A dostaje rzadko, bo to nie jest dobra karma.
UsuńU mnie Yumi liże wszystko. Nawet resztka herbaty jest pita na próbę czy to nie mleko.....
UsuńCo to wiekszej dawki szczesliwych piguł, to tez mi sie nie podoba, moze pan doktór chcial efektu wow, a spotkal sie z umiarkowanym postępem, mozexsprobuj wziać i zobacyzsz jak sie poczujesz, zawsze mozesz wrocic do starej dswki.
OdpowiedzUsuńMp, jak sie to cudo nazywa, bo mam plame na zimowej dlugiej kurtce niestety od tluszczu i nie pomogly rozne odplamiacze ani plyn do mycia naczyń.
OdpowiedzUsuńJa mam też odplamiacz domol. On jest w plynie. Ma taką szczoteczkę ta butelka na końcu i się wciera to w plamę. A potem ja dodaję do prania zaplamionej rzeczy. Też dobry! Zaraz podeślę wam link z rossmanna
UsuńWiem o jaki odplamiacz chodzi. W biedronce to cudo jest. Ale nie pamiętam nazwy omg
OdpowiedzUsuńOXY?
OdpowiedzUsuńMam.
UsuńOxy? Na pewno?
UsuńJa przy młodym mam właśnie w domu przy to różowe. Ale rzadko używam. Ale ono chyba tylko w biedronce jest.
UsuńAle nie wiem czy to MP ma na myśli ...
Jest też w żelu widziałam. Może działa lepiej niż to w proszku.
UsuńChyba tak, zresztą tylko jeden taki jest w Biedrze. Ja czasem nakładam trochę na plamę, a potem piorę w pralce, do prania też dodając ten środek, zazwyczaj udaje się pozbyć plam. Używam tego do kolorów.
UsuńKocurek, jak się czujesz ?
Dzięki Bloxinowi oddycham, czasami nos mi zawali ale to po kichaniu jak wydmucham i jest ok. Poza tym naproxen leci razy dwa więc wlasciwie w miarę ok. Bywa zawrót głowy, ale to może dlatego, że się stresuje bo Sherlock mi choruje nagle z glutem żółtym z nosa...
UsuńKocurku, te zawroty głowy, mało o tym piszą, a świnia potrafi atakować błędnik. I to się może utrzymywać bardzo długo po. U mnie niskociśnieniowa karuzela i tak potrafiła dokopać, a tu taki dodatek. Jak z napowietrzaniem? Macie sobie mierzyć! bo niedotlenienie też może tak się objawiać.
Usuń98 mam/ puls 85
UsuńDobrze!
UsuńTo nie jest źle, wyniki bardzo dobre, trzymajcie się .
UsuńNo ja w ogóle od poniedziałku podłamana odłożyłam paczki które przygotowywalam do wysyłki na szafkę i mają kwarantannę. Bo nie wyśle przecież nikomu wirusa. Ehhhhh.
OdpowiedzUsuń15 minut to on sobie może poanalizowac czubki swoich butów. Walić takiego. Ja bym go nie słuchała. Jak jest lepiej dawkę zostawić.
Jacuś to jak moje koty. Im większy chłam tym smaczniejszy. A jak!
Feluś, to on whiskasomaniak.
UsuńA suche też lubi?
UsuńNieee, on mokre kocha.
UsuńSaszetki Whiskasa to u mnie byłyby rozerwane na miejscu. Ostatnio mi porwały worki z kaszą bo myślały że to saszetki 😵😵😵 Czesio i Morfeuszek 😑😑😑
UsuńJu wiem! Ten pan nie lubi kotów!!!
OdpowiedzUsuńNie. Ten pan nie lubi problemiastych, tak mi wychodzi. Lajf ma być leciutki jako ten dmuchawca puch. Kolorowiutki na słodziutko, wesolutki niezależnie od okoliczności. A jak okoliczności przeszkadzają to do diabła z nimi.. Według mnie to droga którą iść nie chcę. Może to taka moda na ha-ha-happy. Obowiązująca. A wg. mnie smutek i inne takie SĄ częścią życia, omijają wyłącznie kretynów, rzecz w tym by raz nie przygniatały do gleby, dwa zauważać że to część życia a nie jego całość. Trzy, nie lubować się w nich. Tak to rozumiem.
UsuńTo trzeba chyba tego pana wymienić na innego. Nie mogą oni tam kogoś innego dać? Może kobitę jakąś?
UsuńBo tak teraz mi się skojarzyło, że ten pan to jak mój lojciec jak jest problem to jak to programista pójdzie pograć w grę 🤣
Też bym się zastanowiła nad zmianą psychiatry na innego.
UsuńPowiedz temu psychiatrze, że Ty, w procesie swoich zmian, jesteś bardziej żwawa, kreatywna i pozytywna niż co niektóre koleżanki z blogów.
OdpowiedzUsuń"Lustereczko, powiedz przecie, kto jest najsmutniejszy na świecie?"Wszyscy". odpowiedziało ze smutkiem lustereczko.
Chciałabym mieć tyle chęci do życia co Ty ( co prawda ja w naturalu, bez wspomagania ).
Sranie tęczą jest zakazane bo wiesz- LGbTcośtam. Brązowe g. ma być i już.
Lubię brązy. Są szlachetne, nawet jeśli gówno też ma ten kolor. Tak, też to widzę, że niestety, smutno lub smutnawo, ale do licha nie ma tak że tylko. Co do mojej chęci do życia i kreatywności, to nie wiem co powiedzieć. Miło, ale.... Może ten psychiatra ma rację, jednak nigdy przenigdy nie było u mnie stanu który on najwyraźniej chce osiągnąć. Bała bym się bardzo czegoś takiego.
UsuńCzy obejrzałaś "Autostopem przez galaktykę"? Cóż z tego, że odpowiedź brzmi "42"? Czy to cokolwiek zmienia że nic z niej nie rozumiemy? Jeszcze jesteśmy, więc czas się tym cieszyć, tak jak nas stać. Ręcznik się może przyda🤣
Widać psychiatra też ma deprechę i potrzebuje samych pozytywnych bodźców, a Ty mu bruździsz i boleśnie odczuwa, że życie nie jest pluszowe ;) Nie przejmuj się. To jego deprecha, niech sobie sam radzi.
OdpowiedzUsuńPrzed wrzuceniem do pralki plamy z oleju polej płynem do naczyń lub szamponem - inaczej nie zejdą, bo proszki nie dają rady.
Druga tura prania musi poczekać. Zawór z wodą zamknięty, podstawiona przecięta butelka na przecieki, trzeba jej pilnować bo Gacek przewraca. Uszczelki na razie nie dostane, trzeba chyba znów spenetrować Castoramę. I zrobić kurs hydraulika. Szlag.
UsuńPolecam The Fall. Wciąga.
OdpowiedzUsuńPoza tym dzień jakiś rozbity niczym się zająć nie mogłam.
Czytam. Odświeżanie filmów, szydełko. Futra maja mi bardzo za złe.
Usuń