Już jestem wyparzona, kleszcze nie zdążyły się weżreć, a przyniosłam na sobie przynajmniej dwa. Łeb umyty, ciuchy zalane wrzątkiem stygną, jutro będzie chodzić pralka.. Późna kolacja zjedzona, futerka nakarmione i mniej więcej wykochane. Gacuś zawsze się daje łatwiej wygłaskać i wypieścić, to zawistny Jacuś i Felunio wymagają wiecej. Kochany Feluś zaaresztował mi rękę, tuląc się do piszącej, Jacuś krąży jak rekin koło szalupy, a Gacuś zadowolony zajął już nocną miejcówkę na wyrku. Dołączę do niego po pisaninie i wypieszczeniu niedopieszczonych.
Znów było tyractwo, przyszły roślinki do cienia, trzeba było posadzić. Gdyż albowiem ponieważ trzy tygodnie temu miałam pomysła na cienisty zakątek, i uznałam że niezły. Jest w trakcie realizacji, mnóstwo jeszcze do zrobienia, do okiełznania bluszcz, kamole trzeba unieruchomić i niestety, niestety jeszcze domówić parę sztuk jednej roslinki. Jedna to mało. Houstonia błękitna się zowie, kwitnąca powyżej, ale jakże śliczna jak nie kwitnie.... A wszystko dlatego, że przestała mi się podobać "ścieżka" dzieląca cieniste od mniej więcej słonecznego. Wymyśliłam, że puszczę na niej zadarniacze, tak by uzyskać efekt zarośniętej powierzchni stawu. Miały być betonowe belki imitujące deski dziurawego pomostu, ale napatoczyły się odłamy kiedyś tam robionej na gołą ziemię wylewki pod ławkę. Wylewanej jeszcze przez poprzednich właścicieli. Dwa tygodnie temu wyrywałam spod darni. Sporo czasu jeszcze upłynie zanim będzie właściwy efekt, niestety nie będzie to dziurawy pomost nad zarośniętym stawem. Może kiedyś. A może alternatywnie, zamiast belek czy obecnych chwiejnych kawałków betonowych płyt płaskie powierzchnie idealnie wypoziomowane, pokryte lustrzaną niebieskawą folią, zabezpieczone żywicą przed mrozem.... Udawałyby lustro wody. Stałe pozostaje udawanie zarośniętego stawu.
Oprócz houstonii ślicznie imitującej rzęsę, w konkursie-eksperymencie na udawacza zarośniętego lustra wody udział biorą:
Pragnia syberyjska, floks kanadyjski, miodunka dwa rodzaje, tymczasowo pierwiosnki robiące za salwinię. Dojdzie jeszcze kostrzewa niedźwiedzie futro.
Pragnia syberyjska.
Inna rzecz, to obramowanie cieku. Tu jazda większa. Bergenie, funkie, ciemierniki (czarne-białe), hakonechloe i liriope, liriope mam, ale jedna nie tam gdzie trzeba. Uparłam się i wycięłam fragment omal nie łamiąc noża. Kiedyś na tej kępie złamałam super nowe stylisko wideł, tym razem z jedną sadzonką się udało, przydałaby się jeszcze inna liriope na drugą stronę ścieżki. Mam Big Blue, mam drobniejszą odmianę chyba czystą botanicznie, przydałaby się jeszcze inna. Wiecznie zielony gigant lub "variegata" o pasiastych liściach. Informuję, że tak modne turzyce też testowałam, z trawami po drodze mi z nielicznymi, a liriope u mnie rośnie. Trawy albo wcale, albo w stopniu trudnym do utemperowania.
Dlaczego pomysł akurat taki?
Powody dwa.
Jeden to wielka obfitość maleńkich ropuszek. Drobinki po jednym centymerze. Jak chodzić po trawie jeśli takie maleństwa mogą się w niej kryć? Bo w cieniu, tak, siedzą w trawie. Przejście daje bezpieczeństwo i schronienie pod kamolami małym ślicznym paskudom.
Drugi to malowniczość pomysłu. Dowody zamieszczę później.
..... z kamolami, okazuje się że popularne.
...pomysł z "lustrami wody" do chodzenia trudny do udokumentowania, tak jak trudne będzie uzyskanie takiej imitacji. Może wionąć sztucznością i kiczem. Ale kusi, bo liczne lusterka "wody" wobec jej ciągłego braku byłyby bardzo miłe. No i w końcu nie tylko jeden w historii świata by chodził po wodzie. Nie zamarzniętej.
Jeśli ścieżka choć trochę będzie się nadawała do pokazania, to oczywiście pokażę. Na razie się nie nadaje.
Co do pomysłów strzelających mi pod czaszką, to bywają one dziwne, głupie i od czapy. Wszystko się rozbija o realizację, bo przecież przy moich pomysłach zawsze jest coś, co robię pierwszy raz. I wiadomo, popełniam byki. Część pomysłów odpada, na szczęście nie dzielę się nimi z Bobusiową Beatką. Gwarantowane, że upierałaby by się np. przy odrzuconym pomyśle z betonowym krokodylem, a właściwie z jego fragmentami. Ooo, nie całkiem realistycznie, raczej ryta płaskorzeźba-mozaika niz real. W końcu miałby spełniać funkcję ścieżki. Co by to była za paskuda!!! Ale też kusi.
Pisała R.R.