sobota, 26 czerwca 2021

Notatka 348 aktualia kwietne

Stare przeboje:





Inka. W tym roku nie było nawożenia róż. Zero ochrony chemicznej i termicznej, ale u mnie to tylko tak groźnie brzmi. Roztwory sody w różnym stężeniu, w zależności od tego, czy pryskanie na owady czy na plamistość, cienka pojedyncza warstwa włókniny udrapowana wykałaczkami na kokon i już. Dziwny ubiegły rok nie pozwolił nawet na takie minimum.










Powyżej ostrogowiec. Poniżej róża 'Artemis', dopiero w roku różanej klęski raczyła ruszyć z kwitnieniem. 
To kliniczny przykład, jak to róże potrafią fikać, teoretycznie hit i pewniak ogrodowy, u mnie przez trzy lata miernota gasnąca przy 'Kronprincesse Mary'. To ta róża była gwiazdą.




Opłakani ocaleńcy, niespodzianki miłe i niemiłe. 

To tu powinny być czosnki Krzysztofa bo nowością. Są świetną niespodzianką, o wiele gorzej wychodzą na cykankach niż się prezentują. Czosnkowe, tęczowe banki mydlane, rozmiaru główki kilkuletniego dziecka. Kochają je trzmiele i pszczoły.



Poniżej odrost 'Old port'. Kwiat wyblakł, ale pachnie prześlicznie. Ocaleniec, opłakany ocaleniec.


Tu 'Impala Flower Circus', nie miałabym nic przeciw, gdyby zamiast niej dała znak życia każda inna pożegnana róża. Dlaczego? To pierwsze porządne kwiaty na niej, ładnie i subtelnie wybarwione, duże, przedtem pokazywała na pół dnia cherlaki, przypominające kolorem brudnawą ścierkę poplamioną owocowo. Jakoś wątpię, by nadal kwitła tak jak teraz. 


Niespodzianka negatywna. Po przesadzeniu tylko jeden kwiatowy pęd na cukrowej jadalnej. Obraziła się.


Friesia. 


Niespodzianka totalna. Bodziszek 'Rozanne'. Maciupeństwo, ślad po zaginionej solidnej kępce. Jednej z trzech zaginionych.


Zmartwychwstanie ukochanej, jednej z kilku ukochanych. 'Kronprinsesse Mary'. Nie wiem czy jest szansa na ponowny rozrost w ponad metrowe,  kwitnące obficie i ciągle krzaczysko.  Kontrastującej z nią niższej burgundowej róży o mniej licznych płatkach nie ma wcale.



Poniżej ocaleniec witany z mieszanymi uczuciami. 'Escimo Flower Circus'. Nie kwitnie jeszcze, ale zapowiada się, że będzie równie żywotny jak był, a był. Te mieszane uczucia jednak są, jak pokaże kwiaty, to stanie się jasne dlaczego.



Magnolia 'Genie' jednak postanowiła, że zakwitnie. Jeden jedyny pąk, te które miała wiosną zrzucone razem z pąkami 'Yellow River'. Ale drzewka wydają się bardzo zdrowe.

Pełnik sadzony jako pipcium i maleńtas zdecydował się na kwitnienie. 


Krzywa, przesadzona przez psa kępa dzwonków szerokolistnych. 



Niby radość, ale czy to na pewno dzwonki szerokolistne? Net przejrzany pod tym kątem, są i takie, ale ja kupowałam pod wpływem takich zdjęć.



Może jak "nabiorą ciała", to będą podobne. Niebieski chyba niejeden, on będzie przesadzany razem z niebieskimi kolegami. Niech reszta krzywulców zakwitnie, to się zobaczy ile ich..

Przyszli przesiedleńcy:


Podwiązany przetacznikowiec. On robi się potworem. Gdyby nie to, że przydusza jadalną różę, mógłby rosnąć jak rośnie, podoba mi się taki potworowaty.

Poniżej rutewka 'Elin'. Gigant posadzony od początku z myślą o późniejszej przeprowadzce, właściwa miejscówka była w przygotowaniach. W ubiegłym roku zrobił ten gigant numer pod tytułem "nie żyję", więc nie został przesadzony. A tu proszę, a kuku, jest. Jeśli nie on do przesadzenia, to na pewno rutewki żółte, cykanka pod gigantem, w naturze żółte za gigantem. Nikną. 



No tak. Do sprawdzenia, czy Blogger wkleił to co powinien. 


Opisy wstawiane po tyractwie, później niż cykanki, a Cykanki zamieszczone zaraz po zcykaniu, przy przyjemnym posilaniu się.




R.R.

 
Ps.  Ps. musi być oczywiście. Ktoś chce złotnicę ?

Za bardzo się rozrosła. Moc młodych. Dziwna roślina, ciągną do niej anafalisy usiłując ją pożreć i nie dają rady. Trzyma je w szachu, reszta rabatki zostawiona w spokoju. Z roku na rok coraz mniej anafalisów, czyżby truła? Nie ma jak sprawdzić, net na temat stosunków ślimaczo-złotnicowych milczy. Może działa na przebrzydłe skorupiaki jakiś inny czynnik. 

Ps.2. Plecy-są, bóle-też są, ale co znaczy maniactwo. Ono pomogło na pewno, tak jak i maść. Okazuje się, że decyzja o niezaleganiu słuszna, nawet jeśli początkowo było przemieszczanie się od rośliny do rośliny na czworakach.  Niedziela, chrabąszcz przy wstawaniu odwalony rutynowo już w czasie krótkim, prawie wszystko ok.  

23 komentarze:

  1. Mła zazdraszcza tyractwa w zielonym, mła dziś latała i jedyne co mogła zrobić to koty wieczorkiem dopieścić. Zielone wygląda odpowiednio bujnie, powojnik wręcz szaleje. Dzwonki ocalone, róże odbijajo. Słodkie zapodano, znaczy dzień udany. :-D

    OdpowiedzUsuń
  2. Ekhm. Ja raz na tydzień, a i to nie zawsze. Tak, dzień udany. Pieścić futerka, to będę po wypatrzeniu się, na razie pojadły i popiły, skorzystały z kuwety, a teraz pilnują mi lecącej wody na kąpiel.
    Latałaś metaforycznie, dlatego zazdrościsz, trzeba było naprawdę polatać, wtedy ja bym zazdrościła 😀, zwłaszcza jak lądowanie w fajnym miejscu 😀

    OdpowiedzUsuń
  3. No niestety metaforycznie bo tak naprawdę to wlokłam się jak ten ślimak. Ódź jest teraz tak rozkopana że chcąc dojechać na drugi koniec miasta jadę dłużej niż Ty z C do K. Dupanda ale co robić? Najgorsze ze jak wracam z miasta to jestem tak wypompowana że nie chce mi się nic robić. Koty skarmię i szukam pretekstu coby się uwalić i dać nogom odpocząć. A tu roboty od cholery. I to takiej jaką lubię - ogród cz ogarnąć a ja jakaś taka bezsilna. No i wychodzi na to że tez mam ogród raz na tydzien.

    OdpowiedzUsuń
  4. I tak moje naiwne złudzenia, że ogród za progiem to ogród codzienny, poszły się bujać. Bo co do reszty to miałam niejasne podejrzenia. Od dawna wiem, że sam transport między A i B z jakimkolwiek działaniem dodatkowym lub nawet bez działania, bywa cholernie męcący. Ech.

    OdpowiedzUsuń
  5. Mła zdarza się że wraca po 21 bo jeszcze musi rzutem na taśmę zakupy zrobić. Albo ma tak poszatkowany dzień że na 13.30 umówiona, znaczy musi wyjechać o 12, wraca po trzech godzinach, niby nie jest późno ale mła wykończona bo przeca rano musiała wszystko swoje na później zrobić więc to nie tak że wstała o 11. Je wtedy z Małgoś obiadek i odkrywa że już piąta, bieg do ogrodu, przegląd, łapać za najważniejsze a tu już zaraz 7 i koty ryczą bo kolacyjkę trza zapodawać. Takich poszatkowanych dni cholernie nie lubię. Wolę żeby łobowiązek był z rana a potem luzik ale mnóstwo rzeczy jest ode mła niezależnych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy bardzo Cię zdziwi, że tak ma wiele z nas? Poszatkowania dnia, umordowania, ginący czas-niedoczas? Co leci tak cholernie szybko, a jednocześnie żyje się od piątku do piątku z prędziutko mijającą sobotoniedzielą? Jakiś szwindel tu odchodzi, bambuko totalne. Przejawiające się w pytaniu, "mówiłam dzień dobry?". Po czym się okazuje że nie, mówiłam wczoraj. Albo mówię po raz drugi. A tyle wszystkiego do ogarnięcia, tak naprawdę to jak mogę dbam o moje futra, leży i kwiczy reszta.

      Usuń
  6. Ja przepraszam, ja dopiszę coś więcej jutro :) ale się zgłaszam na złotnicę....
    Rabarbara

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy cóś ruszyło w sprawie porwanego?

      Usuń
    2. Ok. Postaram się ograniczyć jej rozrost w tym roku, pewnie za tydzień-dwa. Bardzo tego potrzebuje.

      Usuń
    3. Kotek porwany i mnie nie może wyjść z głowy.

      Usuń
    4. Zaczął się trzeci tydzień zniknięcia Błyskotka i nie wyskrobuję już z siebie nadziei, że wróci.....
      I choć to może głupio zabrzmi ale już nie wiem co bym wolała od tej niepewności....staram się myśleć, że gdzieś mu jest dobrze..
      Wiecie, jak to jest. Są koty i bywa KOT. W moim długawym już życiu kotów było bardzo wiele (innych zwierzątek też..) ale KOTEM Błyskotek był czwartym. Wcześniejsze trzy były ze mną do swojego końca. I jakoś to było inaczej. A może, jak już pisałam, to ja jestem za stara na takie rozstania....
      Rabarbara

      Usuń
    5. Mła wie i nawet rozumie problem kotów i KOTÓW. Ech... pogadam jeszcze z Mrutkiem, niech cóś jeszcze wyfluidzi.

      Usuń
    6. Rabarbaro, przytulam. Długo, za długo międliłam w głowie odpowiedź na Twoje wyznanie i została mi tylko taka.
      Jednak, wbrew całemu mojemu doświadczeniu życiowemu wiem, że cuda się zdarzają. Ty sobie myśl, że Błyskotkowi u piratów dobrze i że kochają. Ja będę trzymać kciuki za cuda

      Usuń
  7. Bujność jest, i to się liczy.
    Zdążylaś trochę pozalegać i odpocząć?

    OdpowiedzUsuń
  8. Zaleganie Doruś, to u mnie teraz temat jeszcze drażliwy. Bardzo późno, a ja się boję położyć, dziś było wyczynowo wędrówkowo ekstremalnie, plecy dają znać, że się zemszczą. Chrabąszcz będzie. No trudno. Dobranoc.

    OdpowiedzUsuń
  9. Zagladnij w internety , są podpowiedzi jak się ukladać do snu przy bolach kregoslupa, mnie pomaga na lędźwiowe wkładanie poduszki miedzy nogi kiedy spię na boku,lub pod nogi gdy spię na plecach, no i mam unikać spania na brzuchu, ktore niestety tak lubię.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, prawie zawsze to co się lubi to szkodliwe lub niezalecane, świat by nie był sobą gdyby było inaczej. Do niewygodnego
      i nielubianego trzeba się przvyimierzac bo zdrowe. Ech. Przyzwyczajenie drugą naturą, trzeba będzie poszukać, ale do licha, czemu na brzuchu szkodliwe skoro lubisz? Czy to nie złośliwość?

      Usuń
    2. Wredna złośliwość!

      Usuń
  10. Ty wstajesz na chrabąszcza a ja wstaję i drobię kroczki, bo stopa bolesna przy wstawaniu.

    OdpowiedzUsuń
  11. Nastawiam kotki na ratunek Błyskotka. Fluidy lecą. Mefcio najbardziej bo on mimo upału się przykleja i mruczy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z radością podczytałam o nodze-ostrodze😀♥️😀. Co do kotka to wiesz. Ja miałam porwanego w polni dorosłego. Mikusia. Nie ja porywałam. Kochany był bardzo,i tego Błyskotkowi życzę w drugiej kolejności, bo w pierwszej to niech do cholery oddadzą porwanego!!

      Usuń
    2. Poeta uzdrowiona 😆😆😆

      Usuń
    3. ♥️😀♥️😀♥️

      Usuń