sobota, 17 kwietnia 2021

Notatka 313 cysorz to ma jakie życie

Za sprawą pewnej arystokratycznej siedziby ten pościk, przyznaję że terapeutyczny ma być, służący głównie temu, by trochę rozprostować zapętlone na aktualiach mózgowe zwoje. Absurdem pytań rozprostować. Po obudzeniu się ze snów męczących post pisany.

Jak do licha żyje obecna arystokracja. Mają pałace po przodkach. W nich mieszkają. Te lokale pałacowe wysokie na cztery metry, lub nawet i pięć, z kilometrami posadzek co wymagają regularnej polerki... No przecież skalę te pomieszczenia mają monumentalną, a gust co do sprzętów codziennych zmienił się radykalnie przez wieki. Tak jak poglądy na czynności niezbędne dla utrzymania ludzia w dobrostanie. Więc gdzie łazienka, gdzie kuchenka? Jak taki pałacowiec chce sobie podgrzać serdelki, to zaiwania do dawnej kuchni gdzie dawniej tylko służba? 

Ja tam w zabytku mieszkałam raz. Na moje oko to on był przynajmniej z epoki naśladowczej, a konkretnie to naśladował renesans. Dopuszczam myśl, że może wcale nie naśladował, może był naprawdę tak stary. 

Przez miesiąc mieszkałam razem z całą grupką psedoharcerzy i prawie równie liczną grupką ich opiekunów w antycznej, z lekka się rozpadającej kamiennej willi pod Bolonią. Baza to była do licznych wypadów, nocleg poza nią jeden.  Ach, jaki urok! Urok co nieco siermiężny, ale dla dziecka z komuny niezwykle egzotyczny. Wypatroszona z normalnych sprzętów piętrowa willa została wynajęta jako lokum dla mało wymagających zorganizowanych grup turystycznych. Czyli dla niebogatej młodzieży.  Wtedy na parterze my, na piętrze rówieśnicy z RFN.  Więc proste łóżka w szeregach, współczesne umywalki i kibelki. Proste prysznice z wodą doprowadzoną kładzionymi na wierzchu rurami. Składane lekkie stoły, krzesła w największej z komnat. Współczesność w wersji najtańszej, dostosowana do spełnianych wtedy przez willę funkcji. Ale. Kamienne posadzki. Proporcje komnat. Grubość murów. Ozdobne kamienne obramowania drzwi i okien, wyraźnie młodszych od obramowań. Belkowane sufity, a potężne i dość gęste belki malowane precyzyjnie i delikatnie w odpadające płatkami szlaki, . Widowiskowe kamienne schody na piętro, gdzie świergoliło szwargotem. Willa na wzgórzu oddalonym od miasta, przy stromej, wąskiej asfaltówce łatanej  bardzo skutecznie i ładnie przez maleńką ekipę miniaturami drogowego walca, asfalciarki. Wzgórze za tyłami willi wznosiło się coraz stromiej, ale teren przy willi płaski, ona jak rozłożysty, kwadratowy w podstawie klocek, solidnymi narożnikami wparty w grunt, dach prawie płaski.  Ogród przy willi z wawrzynowym żywopłotem i płonącą różą. Sucha kamienna fontanna w środku, a zaniedbana zieleń posadzona na francuski formalny sposób. Wersalowo miało być, ale żywopłoty porosły, poschło co nieco, wciskająca się trawa zarosła co mogła, w tym i kamienne zdezelowane ławki. Pachnie laurem, zwłaszcza rano gdy rosa paruje, pod wieczór i po deszczu. Cykady ogłuszają wieczorami. Winniczków moc, ogromnych i upasionych na dziczy. Na sąsiedniej posesji sad, grusze ratują przed strasznością posiłków, a straszne rzeczywiście były. Jedna ogromna twardawa gruszka i daje się żyć na paskudztwie. Bajeczny widok na wieczorną Bolonię oświetloną rzęsiście i na dzienną Bolonię, średniowieczną w rysunku, czerwoną i białą przez budulec charakterystyczny dla miasta, czyli czerwoną cegłę z bielą marmurowych dodatków. Letni raj. Szczegóły to, o wyraźnym obrazie mowy nie ma. I tyle mojego mieszkania w zabytkach, choć jeszcze trzeba doliczyć pojedyńcze noclegi w pokojach osiemnastowiecznej kamienicy. Tam spoko, żyć się dało bez kłopotu.

Ale ta willa miała ludzką miarę, a reprezentacyjne pałace nie mają. Lokal w kamienicy też miał i ma miarę.  Więc jak mieszkają w pałacach, gdzie pomieszczenia wysokie, marmury pod nogami. Choć akurat we Włoszech luksusem jest drewno. A ono wymaga starań, chyba większych niż kamień. Kto się stara? Mieszkańcy stali raczej nie, więc służba. Na jakich zasadach, niemożliwe przecież te klitki pod dachami, dochodzi ta służba, czy mieszka przez ścianę z pracodawcą? Ten przepych wnętrz, nawet pozbawionych sprzętów, mimo urody trudny do zniesienia dla współczesnych.  Czy kuszą kartongipsy i panele z dyskontu? A czy jak już mają współcześni to łoże z baldachimem to zakładają baldachim? Raczej nie, żadne takie, niemożliwe (bym założyła). A co zamiast, szyk Ikei, czy może meble z paździerza i laminatu? Może jednak trwanie w zastygłej skałami rozpadających się mebli  przeszłości. Takie to pytania głupie prostują mi zwoje - lista ich nieskończona.  Ale już dosyć. 

To wszystko co powyżej oczywiście zakłada pewną pustotę łamaną przez wygodnictwo współczesnych. Bo tacy jesteśmy i wątpię czy arystokracja różni się od ogółu. 

Muszą być i chlubne wyjątki, może nawet takim wyjątkiem prywatne komnaty siedziby, co dała początek głupim dociekaniem. Komnaty z szacunkiem mogą być traktowane, ale tak, by dało się w nich żyć. 

Rozprostowało się co miało rozprostować. 

Autorów ilustracji wygrzebanych z netu nie ustalę,  nie do zidentyfikowania dla mnie, a przedstawiają one arystokrację najczęściej przez nas spotykaną. Dwa obrazki to modne obecnie fotomontaże, pozostałe to uczciwe malarstwo. Dodatek muzyczny oczywisty.






Absurdem prostowała swe zwoje R.R.

14 komentarzy:

  1. No na tych sukniach to na pewno by kotki sobie spały.

    Na odstresowanie polecam na Netflix Mój przyjaciel Totoro, i inne studia Gimbhi czy jakoś tak się to pisze. Niby bajki ale nie do końca. :)

    https://instagram.com/shato_illust?igshid=ug4r4h1ij15g

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak spały to super. Gorzej, jak świractwo ludzie koteczki w ciuchy ubiera.
      Pozaglądam, dzięki o Kocurro😀❤️😀

      Usuń
  2. To Ci powiem. Mam znajomych, żadna tam arystokracja, tylko współczesne można powiedzieć chłopstwo, acz wielkoobszarowe, wzbogacone znienacka na dopłatach unijnych. No dobra, początek był z własnej ciężkiej pracy. Chyba przy jakiejś okazji już o nich wspomniałam - otóż oni mieszkają w prawdziwym pałacu, jak zresztą wielu współczesnych obszarników, bo wraz z hektarami ziemi rolnej wykupili pałace będące niegdyś siedzibami pegeerów. Moi znajomi odtworzyli wszystko według wzorów sprzed dwustu niemal lat. Jeśli użyto gdzieś kartongipsów, to zostały umiejętnie zamaskowane pięknymi tapetami starannie dobieranymi co wzorów i kolorów, mnóstwem obrazów z epoki, gobelinów zakupionych w Desie i na targach staroci. Stare meble, ale dopieszczone, dobrane do epoki - pierwsze obecna właścicielka własnymi rękami wyciągała z kurników, szlifowała, bejcowała, odnawiała. Mnóstwo bibelotów, lamp, wazonów, kwiatów. Wchodzi się tam i czas cofa się o kilka epok. Jest pięknie, chociaż ja bym w takim muzeum nie chciała mieszkać, ale goście zawsze są pod wrażeniem. Jeśli są współczesne sprzęty, to dopasowane stylistycznie do całości, na pierwszy rzut oka nie odróżnisz. Udało się nawiązać kontakt z potomkami przedwojennych właścicieli, właściwie to oni ten kontakt nawiązali, przyjechali kiedyś całą rodziną, z nestorką, która mieszkała tam jako mała dziewczynka. Byli zachwyceni. Stąd znamy historię pałacu, zostawili trochę odbitek starych zdjeć. Do pałacu przynależy kilkuhektarowy park, dalej są pola. Na stałe mieszkają dwie osoby, czasem córka gościnnie. Więc co do służby. Dwa razy w tygodniu przychodzą dwie panie do sprzątania. Raz na pół roku ekipa z odpowiednim sprzętem myje okna w salonie o wysokości dwóch pałacowych kondygnacji, czyli około 8 metrów oraz czyści gigantyczny mosiężny żyrandol. Jest ogrodnik, chociaż pani domu sama mnóstwo pracy wykonuje, no ale wiadomo, kilka hektarów oblecieć to nie moje kilka arów. Kuchnia mikroskopijna, do własnoręcznego robienia jajecznicy lub kanapek raczej, bo w zakresie obiadów i ewentualnych przyjęć dla gości w dużej mierze korzystają z cateringu oraz posiłków tych samych, które dostają pracownicy gospodarstwa (też catering). Przy pałacu jest gospodarstwo rolne należące do nich, pracuje tam sporo ludzi, więc w razie czego zawsze znajdzie się ktoś do przesuwania mebli czy czegoś tam. Na co dzień służby żadnej nie ma, w sensie pokojówek, kucharek czy coś w tym stylu. A arystokratów też znam, chociaż to inna rodzina - żyją całkiem współcześnie, w sporej chacie, choć nie w pałacu, i bez służby. Pracują ciężko, acz początek mieli łatwiejszy, bo jakaś tam kasa zawsze jednak była.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coś podobnego, na głupie i abstrakcyjne pytania wypoczynkowe, dostałam TAKĄ odpowiedź. Bardzo dziękuję, to ogromnie fajne i kochane że Ci się chcialo. Ależ Twoi znajomi wzięli sobie misję i powołanie na głowę! Podziwiam ogromnie, pewnie nie wzięliby, gdyby im się nie chciało, lub byliby mniej pracowici. Nie oni jedni, są przecież i inni, ratujący z oddaniem stare domy, tak jak robi to np. Rogata Owca. To jest jednak, sądząc po ilości domów i posesji umierających, rzadka stosunkowo rzecz, szacunek się należy. Oni budują, zachowują, kosztem ogromnym i absorbującym.
      Arystokratów znałam dwóch i ci prowadzili życie całkiem zwyczajne, przeciętnych ciężko pracujących ludzi. Nie było mowy o żadnych środkach dodatkowych, w ich przypadkach po przodkach zostały hrabiowskie tytuły i niewiele więcej.
      Wiesz, moje rozważania, to rozważania parweniusza, co żyje współczesnością. Owszem, bardzo mi się wytwory dawnych epok podobają, ale żyć wśród nich - nie, chyba że chodziłoby o wytwory na skalę bardziej ludzką, tak jak ma to miejsce w wypadku Owieczki. U niej to ważna część życia. Widzę koło siebie moc domów, małych, średnich i wielkich, gdzie pasjonatów zabrakło, sama mijam dom, który chętnie bym postawiła na nogi.

      Usuń
  3. https://instagram.com/genechka_djogan?igshid=i9ds553uidyr

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wraża ta aplikacja, wiesz Kocurku? 😀

      Usuń
    2. https://instagram.com/nyangsongi?igshid=1u4jq1dnaym7s

      😝

      Usuń
    3. Skąd Ty Kocurku jeden, bierzesz tych krzaczkowych grafików? No chyba że to działa u Ciebie tak jak u mnie, profiler wyszukiwarki tak ustawiony, że ciężko znaleźć jakiegokolwiek artystę spoza nurtu "fantastycznego". Instagram wróg.

      Usuń
  4. Różnie żyją arytstokraty, jak w starych domach to najczęściej z olbrzymimi rachunkami za utrzymanie nieruchomości. Stąd trusty, zwiedzania, hotelizm i i nsze. Jeżeli arystokraty zarabiają na czymś inszym to starajo się utrzymać siedzibę dla się ale to się rzadko zdarza, znacznie częściej taki numer udaje się nuworyszom. Generalnie to arystokraty nie majo łatwego życia, poziom trza utrzymać a to kosztuje. Więc salon dla zwiedzających i mała służbówka na piętrze gdzie pan hrabia gnieździ się z rodziną.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak mła się przypomniało przy okazji powrotu wirtualnego do Galleria Doria - Pamphilj. Parę lat temu z wielkim hukiem w jednej z sal pieprznęło sklepienie, spadając na antyczne cuda. Cuda do renowacji a suma ubezpieczenie poszła w górę ze ho, ho. Same, Panie tego, wydatki. Mła nie jest pewna czy tam państwo włoskie groszem tyż nie sypnęło i Unija, bo w końcu w muzeum obiekty prima sort.

      Usuń
  5. Telefon w trakcie pisania komentu zeżarł mi go. Szkoda, raczej uleciał mi logiczny ciąg pisanych raz wniosków. Z konkluzją to było mniej więcej taką, że może i dobrze że czasy się pozmieniały,na arystokratom trudniej. Bo czy w "dawnych dobrych czasach" daliby szansę na zobaczenie Breughla?

    OdpowiedzUsuń
  6. Literówka nie poprawiona. Koment znów urwany, zapisany przedwcześnie bo telefon.. Tylko jeszcze dodam, że jak oglądam rezydencje, zawsze mi się kluje w głowie pytanie, czy umiałabym żyć w takiej, niechby (a co!) jako posiadaczka. I zawsze mi wychodzi że może i umiałabym, ale przymusowa obecność służby wykańczała by mnie. Nawet w pracy czuję się mocno nieswojo, jak sprzątaczka myje podłogę przy moim biurku.

    OdpowiedzUsuń
  7. Cudo

    https://instagram.com/limduey?igshid=6zb12a807nh3

    OdpowiedzUsuń