wtorek, 30 czerwca 2020

Notatka 32 Naj naj zieleń. Końcówka czerwca.

To już ostatnie miejskie weki. Więcej nie będzie w tym lecie miejskiego. Może jak się jesień rozgości, to się zabiorę za słoje kolorowe jesienne, zobaczymy.
























Wykrakałam z tym Toliboskim, był i ściął cały wysoki tył ościska, już nie jest to trzymetrowe chwaścidło-zdobidło. Zmalało o metr. Może choć trochę się pokłuł...
Poniżej końcówka trzymetrowej łodygi, jednej z walających się obok.










Dodaj napis


Ach, jakie pięknie lśniące turkusowym srebrem topole mijamy jadąc pociągiem. Wiecznie ruchome liście błyskają metalicznie, to srebrem, to zielonawym turkusem albo mleczną bielą.. A pnie są matowe, jasne, turkusowo-zielono-szare. Niech się schowają "mrozoodporne" eukaliptusy. Gdyby ktoś gdzieś kiedyś wychodował miniaturę nadającą się do niewielkich ogrodów, małą topolę białą - osikę w powyższym wariancie kolorów, pierwsza wyrywałabym kasę, by posadzić cudo. Kto wie, czy w ojczyźnie niebieskiego egzota też nie byłoby chętnych na rarytas.  Rosną jeszcze w obrębie granic miasta, na tzw. dzikich polach, coraz mniej dzikich. Ale ciągle jeszcze jest to morze traw, zawsze klnę pod nosem na brudne szyby pociągu.

To tyle zachwytów nad roślinnym srebrem - piękne, bo jest go niedużo i lubię je o wiele bardziej niż modne ciągle ciemne bordowe rośliny. Ale i te potrafią zachwycać. 

















I zestawy zielone/zielone. Standard nie do pobicia. Hicior nad hiciory. 









A co na najniższym poziomie? Nawet wygolone w czerwcowym słońcu potrafi tak wyglądać:


A nie wygolone?



















Tak to są zdjątka aktualne. Lato w pełni, mimo deszczu.






















Uff. Mogłabym w nieskończoność, ale chyba starczy. Też masz dość Czytaczu?


Wekowała R.R.